Spis treści
13 stycznia 2019 finał WOŚP
13 stycznia 2019 ówczesny prezydent Gdańska Paweł Adamowicz został trzykrotnie ugodzony nożem na scenie podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Dzień później zmarł w szpitalu w wyniku obrażeń. Sprawcą był Stefan Wilmont, który został przez sąd skazany na dożywocie. Sąd nie dopatrzył się w działaniach sprawcy motywów politycznych. Jak stwierdzono, działał w warunkach ograniczonej poczytalności.
Kim był Paweł Adamowicz?
Paweł Adamowicz od 1994 r. był przewodniczącym rady miasta Gdańska. W 1998 r. został prezydentem miasta i nieprzerwanie sprawował ten urząd aż do momentu tragedii.
Napastnikiem z Targu Węglowego okazał się Stefan Wilmont, leczący się psychiatrycznie mężczyzna po wyroku za napady na placówki bankowe. Po ataku nie starł się uciec, nie stawiał oporu, zatrzymywany na miejscu zbrodni. Z jego zeznań złożonych w śledztwie wynika, że identyfikował on prezydenta miasta z władzą, również sądowniczą, która w jego ocenie skrzywdziła go wyrokiem.
Stracił zaufanie Platformy Obywatelskiej
Prezydent Adamowicz, sprawując przez lata władzę w mieście, stał się politykiem rozpoznawalnym, przez jednych lubianym, przez innych ostro krytykowanym. W najnowszej historii politycznej kraju był jedną z twarzy narastającego konfliktu PO - PiS po stronie tej pierwszej partii. Jako polityk lokalny spotykał się z zarzutami uległości wobec lobby deweloperskiego.
W karierze prezydenta Gdańska pojawiły się kolejne rysy. Z powodu niejasności w oświadczeniach majątkowych, które stały się przedmiotem dochodzeń prokuratorskich mających finał w sądzie, Adamowicz stracił poparcie swojej partii politycznej. Został sam, zaczął karierę „wolnego strzelca” w lokalnej polityce. Był jednym z najbardziej rozpoznawalnych polskich samorządowców i zwyczajnie cieszył się sympatią gdańszczan przez 21 lat, potwierdzaną reelekcjami. Macierzysta PO w 2018 r. wystawiła konkurencyjnego kandydata w wyborach prezydenta miasta. Adamowicz, mimo utraty zaplecza politycznego i krytyki, wygrał.
Donald Tusk na demonstracji w rocznicę śmierci Adamowicza
O demonstracji, która odbędzie się w sobotę, 13 stycznia, w mediach społecznościowych poinformował Donald Tusk. „Spotykamy się 13 stycznia w Gdańsku, w piątą rocznicę zamachu na Pawła Adamowicza. Nigdy nie zapomnimy tej tragicznej lekcji. Nie pozwólmy, by nienawiść i kłamstwo znów zatryumfowały. Sobota, Targ Węglowy, godz. 19.00” – czytamy we wpisie premiera opublikowanym w serwisie X (dawniej Twitter).
Zdaniem Tuska rocznica zamachu na Pawła Adamowicza powinna być „inspiracją do przodu, a nie tylko hołdem dla zmarłego prezydenta”. Premier zapowiedział wielki wiec w Gdańsku i wyraził przekonanie, że przyjedzie na niego wiele osób z całej Polski.
Zjednoczeni w obliczu tragedi
W 2022 r.politolog Bartłomiej Biskup stwierdził, że śmierć Adamowicza nie podzieliła społeczeństwa, bo "ono było już podzielone".
- Patrząc na badania opinii publicznej z tamtego czasu, wydaje się, że jako Polacy mieliśmy jednoznaczny stosunek do tego zdarzenia - towarzyszyły nam uczucia smutku, żalu, empatia, a z drugiej też jednoznaczne potępialiśmy to zabójstwo. Nie było różnic w tej kwestii, jeśli chodzi o elektoraty poszczególnych partii politycznych - mówił w wywiadzie dla Interii.
Zdaniem politologa brak podziału mógł wynikać z tego, że w tragedii próżno było doszukiwać się motywów politycznych.
- Zabójca nie był fanatykiem danej partii. Chodziło o mowę nienawiści. Widziałem na ten temat badania wykonywane po śmierci prezydenta Gdańska. Ludzie spotykają się z hejtem i jest to dla nich problemem (90 proc.), najmniejszym zaś dla tych, którzy interesują się polityką (70 proc.) - tak wynika z badań IBRIS-u. Tak, jakby ci interesujący się polityką mieli większe przyzwolenie na hejt. Dostrzegało go troszkę mniej wyborców prawicy, ale różnica w porównaniu z elektoratem centrowo-lewicowym była niewielka, kilka punktów procentowych - podkreślał.
Podobnie, również w rozmowie z Interią, mówił profesor Rafał Chwedoruk. - Śmierć Pawła Adamowicza czy katastrofa smoleńska, tak naprawdę, niewiele zmieniły w społeczeństwie. Dodały tylko dużą porcję emocji do narracji politycznych - podkreślał. Politolog zauważył też, że rocznicę śmierci prezydenta Gdańska każdy będzie przeżywać inaczej.
- W zależności, z którym obozem politycznym się utożsamiamy i w jakiej bańce informacyjnej jesteśmy. W kręgach bliższym liberalnemu podejściu będzie to na pewno silniej waloryzowane, bardziej nacechowane emocjami, zwłaszcza jeśli spojrzeć na kontekst lokalny. Tam - ze względu na dramatyzm wydarzenia - to epizod mocniej pamiętany - mówił.
Sąd: "To nie była sprawa polityczna"
16 marca 2023 r. gdański sąd okręgowy uznał Stefana Wilmonta winnym pozbawienia życia Pawła Adamowicza. Sprawca został skazany na dożywotnie pozbawienie wolności i będzie mógł się ubiegać o przedterminowe zwolnienie dopiero po 40 latach przebywania w więzieniu. Ponadto, sąd zdecydował o pozbawieniu Stefana Wilmonta (sąd wyraził zgodę na publikację jego danych osobowych) praw publicznych na okres 10 lat. Wyrok skazany odbywa na oddziale terapeutycznym.
– Stefan Wilmont popełnił zbrodnię bez precedensu w historii Polski – mówiła przewodnicząca składu orzekającego sędzia Aleksandra Kaczmarek.
Sąd podkreślił, że czyny skazanego zostały popełnione w warunkach ograniczonej poczytalności. Oskarżony nie przyznawał się do winy.
Przewodnicząca składu sędziowskiego odniosła się także do rzekomych motywacji politycznych Wilmonta.
– Sprawa ta nie była sprawą polityczną. Tak i motywacja oskarżonego taka nie była. Powiązanie zamachu z polityką ma charakter nadinterpretacji wynikający z publicznego komentowania sprawy, a nie rzeczywistych przekonań oskarżonego – mówiła.
Pod koniec ubiegłego roku ruszyła kolejna sprawa przeciwko Stefanowi W. - za naruszenie nietykalności cielesnej policjanta podczas rozprawy przed Sądem Okręgowym w Gdańsku ws. zabójstwa Pawła Adamowicza. Sąd zezwolił na podawanie pełnego nazwiska i wizerunku Stefana W. w sprawie dot. zabójstwa prezydenta Gdańska. Nie podjął jednak takiej decyzji w trwającym procesie dot. naruszenia nietykalności cielesnej policjanta.
Pokrzywdzony funkcjonariusz Bartosz K., któremu W. zerwał pagon, mówił na grudniowej rozprawie, że zachowanie oskarżonego w trakcie konwoju było "poprawne i standardowe". - Oskarżony poderwał ręce do góry i zerwał pagon z mojego prawego ramienia - zeznawał.
Drugi z funkcjonariuszy Marek K., który był dowódcą konwoju, zeznał, że po zerwaniu przez W. pagonów w trakcie konwojowania do aresztu, zapytał go, dlaczego to zrobił. - Oskarżony powiedział, że chce mieć więcej zarzutów, żeby być bardziej medialnym. Taka była jego odpowiedź - zeznawał.
Źródło: Dziennik Bałtycki, Rp.pl, Interia, i.pl, wp.pl

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!
ag