Wczoraj, 20 grudnia, w całej Polsce odwilż i marznący deszcz sprawiły, że chodniki oraz jezdnie pokryły się warstwą lodu. Fatalna pogoda i szklanka na drogach zebrały śmiertelne żniwo w Warszawie - u zbiegu ulic Targowej z Kłopotowskiego na Pradze-Północ 38-letni mężczyzna upadł, uderzył głową o chodnik i zmarł na miejscu. Jak poinformowała dziś Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga, zostało wszczęte śledztwo w tej sprawie. Zarządzono też sekcję zwłok.
Prokuratura wszczęła śledztwo
- O godzinie 5.50 służby zostały zawiadomione, że na chodniku leży mężczyzna, od którego wyczuwalna jest woń alkoholu, miał przy sobie puszki z piwem - powiedziała prokurator Katarzyna Skrzeczkowska. Zaznaczyła, że gdy na miejsce przyjechała policja, znaleźli się świadkowie, którzy widzieli, jak mężczyzna przewraca się. - To są wstępne ustalenia. Wszystko to będzie dokładnie sprawdzane - podkreśliła.
Trzaskowski nie poczuwa się do winy
Do tragicznej sytuacji we wtorek odniósł się prezydent Warszawy. Nie ma nic do zarzucenia miejskim służbom oczyszczania miasta.
- Z moich informacji jasno wynika, że za ten fragment chodnika nie odpowiada miasto, tylko prywatny podmiot. Staramy się egzekwować, żeby również prywatne podmioty odśnieżały tam, gdzie są za to odpowiedzialne - powiedział Trzaskowski.
Złożył też kondolencje rodzinie.
Portal wp.pl dotarł do rodziny tragicznie zmarłego 38-latka. Jak się okazało, mężczyzna - Radek - mieszkał niedaleko miejsca, w którym wydarzyła się tragedia, razem ze swoją babcią Anną, którą się opiekował.
- Co ja teraz zrobię? Moja córka [mama Radka - przyp. red.] nie żyje. Zięć też nie. Radek to był taki dobry chłopak. Opiekował się mną. Sprzątał, robił zakupy. Nie wiem, co teraz będzie - mówiła w rozmowie z portalem pani Anna.
I dodała, że tuż po tej tragicznej sytuacji nikt z rodziną zmarłego Radka się nie skontaktował - ani policja, ani prokurator, ani nawet administracja.

lena