Jewgienij Prigożyn żyje? Tak twierdzi rosyjski ekspert
Tydzień temu świat obiegła informacja, że pod Moskwą rozbił się samolot, na pokładzie którego miał być m.in. Jewgienij Prigożyn szef Grupy Wagnera. W katastrofie Embraera zginęło w sumie 10 osób, jednak ich tożsamość długo nie była potwierdzana. Po identyfikacji szczątek i zbadaniu DNA śledczy oświadczyli, że jedną z ofiar był właśnie Prigożyn. We wtorek odbył się jego pogrzeb.
Tymczasem były profesor prestiżowego moskiewskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych Walery Sołowiej twierdzi, że szef wagnerowców wcale nie zginął, a na pokładzie był jego sobowtór. Sam Prigożyn, jego zdaniem, zaszył się w jakimś kraju i szykuje zemstę.
Na pokładzie samolotu nie było wybuchu
- Po pierwsze, samolot, którym miał lecieć Prigożin, został zestrzelony przez Rosjan. Na pokładzie nie było eksplozji - mówi Sołowiej. - Samego Prigożyna nie było na pokładzie. Za niego leciał jego sobowtór, Putin doskonale o tym wie.
Jeśli wierzycie oficjalnym oświadczeniom Kremla, to co mogę powiedzieć… - dodaje.
Prigożyna nie ma w Afryce
Sołowiew zapewnia, że na początku września powie, gdzie przebywa Prigożyn. Zaprzeczył jednak, że chodzi o jakieś państwo w Afryce, gdzie armia Wagnera prowadzi liczne interesy.
To nie pierwszy głos, mówiący o mistyfikacji w sprawie śmierci szefa wagnerowców. Kilka godzin po katastrofie samolotu Prigożyna międzynarodowy ekspert wojenny, profesor Anthony Glees, pogardliwie uznał tę śmierć za manipulację informacją.
- Jeśli Prigożyn umrze, Rosji ponownie grozi krach – stwierdził. - Niektórzy mówili, że po nieudanym puczu był on „chodzącym trupem”, ale tak naprawdę to Putin był na straconej pozycji. Prigożyn miał ogromne wpływy. Podejrzewam, że Putin miał informacje, że Prigożyn planował przeciwko niemu kolejny zamach - tłumaczył.

lena