Czwartkowy proces rozpocznie się ponad rok po zbrodni, do której doszło w nocy z 12 na 13 marca 2020 roku. Wtedy, w Chodzieży, policja przyjechała do mieszkania Anity i jej konkubenta Martina. Okazało się, że matka udusiła własnego synka, 2-letniego Marcela. Znowu była pijana.
Znaleziono ciała czterech noworodków. Zobacz film
Już pół roku przed morderstwem policja i prokuratura dostały zawiadomienie ze szpitala w Chodzieży
Czy tragedii chłopca można było uniknąć?
Poważne sygnały o tym, że w rodzinie źle się dzieje, pojawiły się pół roku wcześniej. W październiku 2019 roku dwuletni Marcel trafił do szpitala w Chodzieży ze złamaną nogą. Lekarze zawiadomili organy ścigania o podejrzeniu stosowania przemocy wobec dziecka. Nogę miały złamać „osoby trzecie”. Ale w tej sprawie niewiele się działo. Policja i prokuratura wymieniały się pismami, a koszmar chłopca trwał przez kolejne miesiące. Aż do 12 marca, gdy został uduszony przez matkę, 22-letnią Anitę W.
Czytaj też: Szczegóły aktu oskarżenia wobec matki Marcela i jej konkubenta
Śledztwo wykazało, że gehenna chłopca trwała bardzo długo. Matka wraz z konkubentem miała się na nim znęcać. Chłopcu złamano nogę, a sprawcą, jak się okazało, był konkubent matki. Po wyjściu Marcela ze szpitala samodzielnie zdjęli mu gips. 2-latek był bity, podduszany, chodził umazany kałem, w brudnej pieluszce, jadał karmę dla szczurów hodowlanych oraz niedopałki papierosów. Czasami także musiał aportować – przynosić matce piwo. Anita i Martin zabrali go także na festiwal muzyczny do Kostrzyna nad Odrą. Tam zostawiali pod opieką obcych ludzi.
Koniec tortur nastąpił 12 marca 2020 roku. Pijana matka kołdrą udusiła synka. Tak ustalili śledczy.
Anita W. i Martin K. początkowo przyznali się do winy, do stawianych zarzutów. Ona do zabicia synka, on do znęcania się nad chłopcem. W śledztwie badano także ich poczytalność. Stwierdzono, że mogą odpowiadać za swoje czyny.
Gdy prokuratura zbierała kolejne dowody, Anita i Martin wycofali się z początkowych wyjaśnień. Teraz twierdzą, że niczego złego nie zrobili. Oboje przebywają w areszcie i stamtąd zostaną na czwartkową, pierwszą rozprawę przez poznańskim Sądem Okręgowym. Zgodnie z procedurą prokuratura przedstawi akt oskarżenia. Z kolei Anita W. i Martin K. będą mogli złożyć wyjaśnienia. Zostaną odczytane wcześniejsze protokoły ich przesłuchań.
Trwają inne śledztwa, które dotyczą potencjalnych zaniedbań chodzieskiej policji i prokuratury
Śledztwo w sprawie uduszenia i znęcania się nad Marcelem było jednym z trzech, które toczy się w tej sprawie. Prokuratura w Koninie wciąż wyjaśnia postawę chodzieskich policjantów. Chodzi o sprawdzenie czy policjanci w profesjonalny sposób zajęli się sprawą złamanej nóżki Marcela.
Czytaj też: Policjanci i prokuratorzy, w prowadzonych śledztwach, nie mają postawionych żadnych zarzutów
Osobne śledztwo jest prowadzone w Prokuraturze Krajowej w Warszawie. Ona zajmuje się pracą chodzieskiej prokuratury w kontekście znęcania się nad Marcelem. To pokłosie decyzji z kwietnia 2020 roku. Prokuratura Krajowa poinformowała wówczas o zdymisjonowaniu Pawła Ciesielczyka, ówczesnego szefa chodzieskiej prokuratury. Zawieszono go w obowiązkach, ale potem, wskutek decyzji sądu, wrócił do pracy, tyle że w innej prokuraturze. Z pracą pożegnała się za to asesor Justyna Zasada, która bezpośrednio nadzorowała sprawę złamanej nóżki.
Do dymisji doszło także w zeszłym roku w chodzieskiej policji. Stanowisko stracił komendant Sławomir Sobański.
Sprawą Marcela zajmowała się nasza dziennikarka z Chodzieży Anna Karbowniczak. W sierpniu ubiegłego roku dostała groźby. Anonimy sprawca kazał jej zostawić temat „złamanej nóżki” i zaniedbań chodzieskich organów ścigania, bo naszej dziennikarce też może się coś złamać. Wkrótce po tym anonimie, na początku września 2020 roku, Ania zginęła w wypadku drogowym. Jadąc na rowerze została potrącona przez busa. Śledczy nie łączą ze sobą sprawy gróźb i wypadku. Nadal nie ustalono, kto był autorem anonimu.
Głośne zabójstwa, niewyjaśnione zbrodnie i tajemnicze znikni...
