Do tego czasu oskarżony ma czas na podreperowanie zdrowia, które nagle odmówiło mu posłuszeństwa na chwilę przed wejściem na rozprawę.
Sprawa jest dość tajemnicza, bo przez ostatnie lata 34-letni Radosław Warawko prezentował na rozprawach świetną formę.
Podczas procesu przed sądem pierwszej instancji nie skarżył się na problemy ze zdrowiem, a w areszcie dba o kondycję wykonując ćwiczenia gimnastyczne. Sytuacja zmieniła się 9 listopada 2017 r. Tego dnia oskarżony czekał na rozprawę w Sądzie Apelacyjnym w Szczecinie.
Sędziowie mieli orzec, czy utrzymać karę dożywotniego więzienia. Policjanci przywieźli go z aresztu i zaprowadzili na tzw. sądowy dołek, w którym czekają aresztanci. Do rozprawy jednak nie doszło, bo Warawko poczuł się źle. Skarżył się na wysokie ciśnienie. Wezwano pogotowie.
Pacjent trafił do szpitala przy ulicy Jagiellońskiej. Tam zlecono kolejne badania. Według naszych informacji, do tej pory lekarze nie znaleźli nic niepokojącego w stanie zdrowia oskarżonego. Ale żeby mieć pewność, sąd dał mu czas do lutego na przeprowadzenie wszystkich badań.
- Oskarżony zadeklarował, że chce brać udział w rozprawie, więc nie pozostało sądowi nic innego, jak odroczyć sprawę do lutego - mówi sędzia Janusz Jaromin z Sądu Apelacyjnego w Szczecinie.
CZYTAJ WIĘCEJ O SPRAWIE:
Wyrok w sprawie zabójstwa w Dąbiu: dożywocie dla Radosława Warawki