Według Norberta, nie byłoby całej sprawy, gdyby nie upomniał się o prawa do córki. Nie miał grzecznego życiorysu. Odsiadywał wyrok, ale wciąż chciał być ojcem. Miał prawo do listu ze zdjęciem córki i jej głosu w telefonie. Nie było zdjęć. Nie było telefonów. Dlatego kiedy opuścił zakład karny upomniał się o swoje prawa. Nie zdążył być ojcem.
Kilka tygodni po tym, jak wyszedł na wolność, znów wrócił za kratki. Była partnerka i matka jego dziecka oskarżyła go o kierowanie gróźb karalnych pod swoim adresem. Według Norberta, była to zemsta z jej strony. Banalna, prymitywna, ale skuteczna.
14 maja 2019 roku jego była partnerka poinformowała przez Messengera dzielnicowego, że Norbert był pod jej domem i groził, że ją zniszczy. Byłby to już kolejny raz, gdyż z zeznań innego świadka wynika, że kobieta wspominała o podobnym zdarzeniu już tydzień wcześniej. Dokładnie tego samego dnia, kiedy powiadomiła policję o groźbach, które Norbert miał kierować pod jej adresem przez osoby trzecie.
Tą osobą trzecią była 60-letnia kobieta. Skąd wzięła się w tej historii? Nie znała dobrze byłej partnerki Norberta, ale znała jego. To raczej była jedna z tych niechcianych znajomości w życiu: Norbert w przeszłości pobił jej syna. Dlaczego teraz miałby ją wybrać na swojego posłańca? Mężczyzna zaprzecza, by w ciągu tych dni, które spędził na wolności, w ogóle ją spotkał, a tym bardziej z nią rozmawiał.
Najpierw Sąd Rejonowy w Trzciance, a później w apelacji Sąd Okręgowy w Poznaniu uznały winę Norberta. Za grożenie śmiercią swojej byłej partnerce został skazany na 1,5 roku pozbawienia wolności. Sąd nałożył także na niego 5-letni zakaz zbliżania się do pokrzywdzonej oraz kontaktowania się z nią, co w praktyce oznacza także zakaz kontaktów z dzieckiem.
Teraz Prokuratura Okręgowa w Poznaniu, która poparła wniosek do Sądu Najwyższego o kasację wyroku i ponowne rozpatrzenie sprawy, punktuje sąd. Że złamał gwarantowane oskarżonemu prawo do obrony.
Istota zasady prawa do obrony polega na umożliwieniu oskarżonemu odpierania przedstawionych mu zarzutów, kwestionowania przemawiających przeciwko niemu dowodów, a także przedstawiania dowodów na poparcie własnych twierdzeń. Obowiązywanie tej zasady przesądza o tym, że oskarżony jest podmiotem, a nie przedmiotem postępowania, i to nie tylko w toku rozprawy głównej, ale i przed sądem odwoławczym
- podkreśla Prokuratura Okręgowa w swojej odpowiedzi do Sądu Najwyższego.
Czytaj więcej na pila.naszemiasto.pl
Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?
Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus
Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.
Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.
