Sami ze sobą, często tak właśnie się czujemy. W objęciach samotności

Dorota Kowalska
Dorota Kowalska
123RF
Samotność to jedna z chorób cywilizacyjnych XXI wieku. Niemal jeden na czterech dorosłych, czyli około miliarda ludzi na świecie, czuje się bardzo lub dość samotny. Czasami, jak mówią psychologowie, wina leży w nas samych, bo tracimy zdolność podtrzymywania i pielęgnacji więzi międzyludzkich

Ewa, 57 lat, rozwódka, matka dorosłego już syna. Zapracowana. Biega między firmą a domem, w którym czeka na nią ulubiony psiak - Reks. Jest dla niej całym życiem. Kompanem podczas długich spacerów po lesie, wieczornym słuchaczem, bo ma w zwyczaju wygłaszać długie monologi, przytulaskiem, bo do Reksa tuli się przed snem.

- Tak, czuję się samotna - przyznaje. - Niby nie mam powodu: dużo pracuję, jestem pół dnia wśród ludzi, w domu też nie jestem sama, ale czuję się samotna - tłumaczy.

Każdy z tych ludzi, których mija, ma swoje sprawy, swoje życie. Owszem, rozmawiają, wymieniają się grzecznościami, czasami nawet jednej czy drugiej osobie się zwierzy, a raczej powie, tyle ile chce powiedzieć. Ale to wszystko, jak tłumaczy, jest piekielnie powierzchowne.

- Mieszkam z synem, ale on też ma swoje życie: narzeczoną, znajomych. Nie będzie spędzał wieczorów z matką, chociaż doskonale się rozumiemy. Brakuje mi kogoś naprawdę bliskiego. Kogoś, z kim mogłabym pójść na spacer, do kina. Kogoś, kogo mogłabym chwycić za rękę - mówi. I nie chodzi o to, że nie lubi być sama - lubi. Tylko czasami chciałaby takiej prawdziwej relacji, głębokiej relacji z kimś, kto jest obok.

- Wiem, że inni mają gorzej. Czują się jeszcze bardziej wyobcowani. Nie mają nikogo, z kim mogliby porozmawiać, dlatego nie narzekam. Ale jeśli mnie pytasz, czy czasami czuję się samotna, to tak, nawet nie czasami, ale często - tak odpowiada.

Nie ona jedna. Samotność można zaliczyć do jednej z chorób cywilizacyjnych XXI wieku. Według WHO jest kolejnym „zagrożeniem dla globalnego zdrowia publicznego”. Współprzewodniczący powołanej w zeszłym roku komisji do walki z tym zjawiskiem, dr Vivek Murthy uważa, że jej skutki można porównać do palenia 15 papierosów dziennie.

- Zbyt długo problem samotności pozostawał w cieniu, niedostrzegany i niedoceniany, a powodujący choroby psychiczne i fizyczne - podkreślił dr Murthy. - Teraz mamy szansę to zmienić - dodał.

- Samotność przekracza granice i staje się problemem dla globalnego zdrowia publicznego, który wpływa na każdy aspekt zdrowia, dobrostanu i rozwoju ludzi. Izolacja społeczna nie zna wieku ani granic - dodała druga współprzewodnicząca komisji, Chido Mpemba, wysłanniczka Unii Afrykańskiej.

Z badania przeprowadzonego przez Instytut Gallupa i firmę Meta w 142 krajach świata wynika, że niemal jeden na czterech dorosłych, czyli około miliarda ludzi na świecie, czuje się bardzo lub dość samotny. WHO zauważa, że choć istnieje pogląd, iż z samotnością zmagają się głównie osoby starsze w krajach wysoko rozwiniętych, to problem ten dotyczy osób w każdym wieku i na całym świecie. Wśród młodzieży odsetek osób samotnych waha się od 5 do nawet 15 proc., ale wyniki te mogą być niedoszacowane.

Te liczby nie kłamią, wystarczy poczytać fora internetowe. Oto jedno z nich.

Internauta 1: „Czuję się cholernie samotna. Sobotni wieczór, a ja siedzę sama w domu przed komputerem, który daje mi kontakt ze światem. Koleżanki mają już ułożone życie rodzinne, więc kontakty ze mną ograniczają się tylko do symbolicznych spotkań „od czasu do czasu”. Ci znajomi, którzy są „wolni”, mają mnie w dupie, nie wiedząc czemu, przynajmniej tak to czuję. Moje życie to tylko praca i dom, a w domu sen, żeby nie myśleć o samotności, o moim smutnym życiu. W pracy jestem postrzegana jako osoba uśmiechnięta, miła, sympatyczna, towarzyska. Cały ból, żal, smutek kryję w sobie. Poza tym, jest to jedyne miejsce, gdzie spotykam innych ludzi, a to jest dla mnie jak powietrze. Może stąd mój dobry nastrój w pracy, ale na samą myśl o domu i samotnym spędzeniu popołudnia, wieczoru dreszcze przechodzą mi po plecach. Nienawidzę swojego nudnego, nieciekawego życia, a jednocześnie nie mam siły, żeby coś z nim zrobić. Jestem osobą, która wśród ludzi czuje się jak ryba w wodzie, a niestety taki „samotny” okres nastał w moim życiu. Bardzo brakuje mi rozmowy, kontaktu, poznawania innych osób, imprez, towarzystwa. Już sobie z tym nie radzę. Zaczyna mnie to wszystko przerażać. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ludzie mają mnie za silną osobę, która ze wszystkim sobie doskonale radzi i która niczym się nie przejmuje, a ja po prostu mam ochotę wrzeszczeć, krzyczeć. Sorry, że tak smucę i psuję wam humory dennymi opowieściami w ten sobotni wieczór, ale musiałam to z siebie wyrzucić”.

Internauta2: „Jak bym czytała o swoim życiu, ale ja niedawno coś zmieniłam, nie wiem, czy się uda. Szalenie bym chciała. I tobie się uda, trzeba wierzyć w siebie”.

Internauta3: „Też tak kiedyś uważałam (w ogóle byłam w podobnej sytuacji), ale w końcu przełamałam się, odkurzyłam notes z telefonami i okazało się, że kilka osób chce się ze mną spotkać i to bez przykrości. Nie siedź jak obrażona królewna i nie czekaj na cud”.

Internauta4: „Lepiej jest nie mieć czegoś, czego się pragnie niż mieć coś, z czego wcale nie jest się zadowolonym. Masz tyle możliwości, tyle rzeczy do zrobienia, tyle miejsc i ludzi do poznania. Wszystko zależy tylko i wyłącznie od Ciebie, skorzystaj z tego”.

- Problem samotności jest ogromny i będzie coraz większy - przyznaje psycholog Maria Rotkiel. - Żyjemy coraz szybciej, coraz lepiej, a po drodze tracimy zdolność podtrzymywania i pielęgnacji więzi międzyludzkich. Ważniejsze są dla nas potrzeby materialne, konsumpcyjne niż relacje z drugim człowiekiem - tłumaczy.

I dodaje, że na samotność często pracujemy wiele lat, jest ona poniekąd konsekwencją naszych własnych decyzji. Nie dzwonimy do znajomych, nie spotkamy się, nie odwiedzamy rodziny - świadomie wygaszamy relacje. Nie ze złej woli, po prostu brak nam czasu, po prostu inne rzeczy są ważniejsze - tak nam się przynajmniej wydaje. Potem, kiedy już na chwilę przysiądziemy, zwolnimy, okazuje się, że nasz telefon milczy, a nam jakoś głupio dzwonić do tych, do których nigdy nie oddzwanialiśmy, albo zbywaliśmy kolejną wymówką.

Nie tylko zabieganie czyni nas samotnymi, ale też wirtualny świat, w którym się zatracamy.

- Z jednej strony to dobrze, że mamy możliwość utrzymywania znajomości na odległość, z drugiej - te znajomości nie zaspokajają naszej potrzeby czułości, bliskości. Człowiek jest istotą społeczną, poczucie bezpieczeństwa daje mu bycie w stadzie - tłumaczy Maria Rotkiel. Poza tym znajomości wirtualne są czasami pozornymi znajomościami.

„Wybitny badacz i współtwórca pojęcia neuronauki społecznej, prof. John Cacioppo, rozpoczął jeden z ostatnich tekstów akademickich opublikowanych wraz z żoną od następującej preambuły: „Wyobraź sobie, że istnieje stan, który sprawia, że człowiek staje się drażliwy, przygnębiony i skupiony na sobie, i wiąże się z 26-procentowym wzrostem prawdopodobieństwa wystąpienia przedwczesnej śmierci. […] Stan ten jest zwykle odwracalny, ale zdroworozsądkowe rozwiązania nie są pomocne. Dochód, wykształcenie, płeć i pochodzenie nie zapewniają ochrony przed nim, a stan ten jest zaraźliwy”.

Czyżby kolejna groźna choroba zakaźna? Choroba somatyczna niosąca istotne ryzyko dla zdrowia? Nic bardziej mylnego - mowa o poczuciu samotności, któremu Cacioppo poświęcił blisko 3 dekady swoich badań” - pisze prof. Łukasz Okruszek, matematyk i psycholog w artykule „Samotność wskaźnikiem kryzysu”.

I wskazuje, że o samotności można mówić albo jako o izolacji społecznej, gdy po prostu nie mamy kontaktu z ludźmi, albo jako o doświadczeniu braku towarzystwa bliskiej osoby, albo opuszczenia przez innych.

O epidemii samotności świat mówi od dawna. Japonia i Wielka Brytania uznały samotność za poważny problem zdrowia publicznego. Podobny pogląd wyraził Vivek Murty, naczelny lekarz Stanów Zjednoczonych za prezydentury Baracka Obamy i Joe Bidena. W Polsce problemu jakby się nie dostrzega.

Karol, 74-latek, wdowiec. Zapalony wędkarz, miłośnik gór.

- Mój świat zawalił się, kiedy osiem lat temu odeszła Ania, moja żona - zaczyna swoją opowieść. Byli razem prawie 50 lat, od dziecka, jak mówi. Wszystko robili razem. Biegli do pracy, po niej gotowali obiad, sprzątali, zajmowali się dwójką dzieci. Niby dwie, a jedna osoba. Pewnie, on łowił swoje ryby, jeździł na nartach, Anna spotykała się z koleżankami i chodziła na gimnastykę, ale większość czasu spędzali w swoim towarzystwie. Ta niebywała więź jeszcze się pogłębiła, kiedy dzieci wyprowadziły się z domu i założyły własne rodziny. Śmierć Anny była dla niego szokiem. Wciąż jest.

- Niby wpadają dzieci, wnuki, niby wciąż chodzę z kolegami na ryby. Na nartach już nie jeżdżę, boję się złamań, w końcu mam już swoje lata - wybucha śmiechem. Nagle poważnieje.

- Tylko goście wychodzą, albo wracam do domu z połowów i jestem sam. Nie mam z kim porozmawiać, pośmiać się, nawet pokłócić. Nie ma tej bratniej duszy obok. Wspólnego oglądania telewizji, spacerów, posiłków. Nie ma poczucia, że dla kogoś jestem najważniejszy - wzrusza ramionami.

Martwi się swoją starością, tym, co z nim będzie. Tak, ma dzieci, złego słowa nie może o nich powiedzieć, ale nie chce nikomu zawadzać. Nie chce być dla nikogo kłopotem. Wieczorami siada w fotelu i myśli o Ani. Tak bardzo chcieli się ze sobą zestarzeć, tyle jeszcze mieli rzeczy do zrobienia, do zobaczenia.

- Czasami wydaje mi się, że miej życie skończyło się to osiem lat temu - tak mówi. I dodaje, że na nic już nie czeka, niczego nie chce i może w tym problem.

W 2016 roku co dziesiąty Polak doświadczał samotności. Po pandemii ten wskaźnik wzrósł prawie trzykrotnie do 25,9 procent. I wbrew pozorom nie jest to problem wyłącznie osób starszych.

Z raportu „Nigdy więcej samotności” wynika, że do samotności rozumianej jako psychiczny lub emocjonalny dyskomfort, wynikający z braku fizycznego kontaktu z innymi ludźmi lub z poczucia osamotnienia, przyznaje się aż 65 proc. ludzi młodych w wieku od 13 do 28 lat. Ponad 32 proc. deklaruje, że odczuwa ją często, a 33 proc. - czasami. Zapytani o emocje, które towarzyszą im w chwilach samotności, wskazują przede wszystkim na smutek (43,7 proc.) oraz bezsilność (20,2 proc.).

Jak twierdzą autorzy raportu, badane osoby są świadome swojego osamotnienia, ale połowa nie rozmawia o tym ani z rówieśnikami, ani z rodziną. Wskazują, że najbardziej brakuje im kontaktu z innymi ludźmi. Jednocześnie 29 proc. ankietowanych przyznaje, że ma kłopoty z nawiązywaniem nowych znajomości.

Według raportu dobrym sygnałem jest to, że sześć na dziesięć osób podejmuje jakieś kroki, aby nie czuć się samotnymi. Najczęściej jest to próba nawiązania bezpośredniego kontaktu z drugą osobą (65,1 proc.), na drugim miejscu znalazło się korzystanie z mediów społecznościowych (20,7 proc.).

„Niepokoi nas, że co piąta Zetka w Polsce chce uciec od samotności, śledząc świat pełen iluzji, który kompletnie odbiega od rzeczywistości. To dowód na to, jak bardzo brakuje im narzędzi oraz kompetencji, by prawdziwe i dobre relacje budować w realnym świecie. Niestety, Zetki nie zdobywają tych umiejętności wraz z upływem czasu. Im są starsze, tym częściej czują się samotne” - zaznacza w informacji przekazanej PAP Magda Wrzos, autorka badania i członkini projektu MindGenic AI.

Wojtek dwa lata temu skończył studia, pracuje. Jest aktywny w mediach społecznościowych, chodzi na siłownię. Nie ma zbyt wielu znajomych.

- Czasami czuję się wyobcowany, nie pasuję do tej rzeczywistości - uważa. - W liceum, potem na studiach niby miałem znajomych, ale każdy był skupiony głównie na sobie. Walczył o średnią. Spotykaliśmy się czasami, ale nie łączyły nas przyjacielskie relacje - opowiada.

Po studiach każdy poszedł w swoją stronę. Z tamtych lat został mu Jacek, kumpel, z którym spotyka się teraz dwa razy w tygodniu na siłowni. Pracuje ze starszymi od siebie ludźmi, większość ma pozakładane rodziny, przychodzi do firmy, po ośmiu godzinach odbija kartę i wraca do domu. Prowadzą rozmowy o błahych sprawach, czasami się pośmieją, wypiją w przerwie jakąś kawę - tyle.

- Nie włóczę się po klubach, nawet specjalnie nie mam z kim. Wracam do domu, mam kawalerkę i siedzę sam. Oglądam telewizję, czasami zagram w jakąś grę. Wejdę na media społecznościowe, zobaczę, co u innych - opowiada. Nie ma dziewczyny. Jakoś nie poznał takiej, z która chciałby się związać na dłużej. Teraz, jak mówi, nawet nie ma jej gdzie poznać. W drodze do pracy?

- Czasami czuję się samotny. Zastanawiam się, czemu nie potrafię nawiązać bliższych relacji z innymi, czemu jestem sam. Nie wiem. Staram się mobilizować, jednak gdzieś wychodzić, z kimś się spotkać, ale coraz częściej po prostu mi się nie chce - przyznaje.

Tymczasem, jak pokazują badania, wiele chorób może być wynikiem odczuwania samotności. Poczucie wyobcowania, samotność właśnie prowadzi do depresji, stanów lękowych, zaburzenia snu.

Według artykułu naukowego opublikowanego w czasopiśmie „Psychology Today” osoby samotne cechują się wyższym ryzykiem wystąpienia wylewu, ataku serca, skłonnością do otyłości oraz przewlekłego lub ostrego bólu.

- Badania nad samotnością jednoznacznie wskazują, że samotność wpływa na nasze zdrowie. Depresja, stany lękowe, to skutki dla wszystkich oczywiste, ale samotność obniża także nasze zdolności do radzenia sobie z chorobami, obniża naszą odporność - wylicza psycholog Maria Rotkiel. I dodaje, że poczucie wspólnotowości jest jednym z najważniejszych czynników, które sprawiają, że czujemy się szczęśliwi. Poczucie, że żyjemy wśród ludzi, którzy są nam życzliwi. Nie chodzi nawet o posiadanie rodziny, bardziej o bycie w jakiejś wspólnocie. Wspólnocie, która sprawia, że możemy usiąść z kimś na ławce, porozmawiać, spotkać się na herbatkę z sąsiadką, z inną pójść na spacer. Oczywiście rodzina ma znaczenie, ale najbardziej z długim, zdrowym i szczęśliwym życiem korelują relacje społeczne.

- Mówimy o tak zwanych szczęśliwych stulatkach, to jest już termin używany w psychologii - szczęśliwi stulatkowie, czyli długie życie, psychofizycznie zdrowe. Relacje społeczne to pierwszy czynnik. Drugi - cel i sens życia. Ci szczęśliwi stulatkowie są aktywni. U nich nie ma czegoś takiego jak emerytura. Jeżeli ktoś pasał kozy, to wypasa je również w wieku 98 lat, jak był szewcem, to jest szewcem, mając 100 lat. To są ludzie, którzy są cały czas aktywni w swoim fachu, albo ludzie, którzy są po prostu aktywni - faktycznie kończą pracę zawodową, ale uprawiają ogródki, czymś się zajmują, to najczęściej regularne, nieobciążające prace fizyczne - wskazuje.

Zatem drugi czynnik korelujący, to poczucie sensu i celowości, które przekładają się na regularną aktywność. Trzeci czynnik to na pewno zdrowy tryb życia.

Marta jest w związku małżeńskim od ponad 20 lat i kiedy zapytać ją, czy czuje się czasami samotna, odpowiada - tak.

- To poczucie osamotnienia pogłębiło się, kiedy wyprowadziły się dzieci. Każdy ma swoją pracę, w domu każdy zajmuje się sobą. Oczywiście, robimy wspólnie zakupy, przygotowujemy posiłki, chodzimy do znajomych, wyjeżdżamy na urlop. Mam jednak wrażenie, że żyjemy razem, ale trochę osobno - mówi.

Doskonale wie, że każdy jest na swój sposób samotny, ale brakuje jej bliskości, czułości, takiego bycia naprawdę razem.

- To wcale nie jest rzadka sytuacja - zauważa Maria Rotkiel. - Bardzo często osoby żyjące w związkach czują się samotne, a to dlatego, że nie ma tego, o czym mówiłam na początku, bo nawet będąc w związku, trzeba dbać, pielęgnować więź z drugą osobą. I bywa tak, że tego nie robimy, bo nie mamy czasu, bo w nasze życie wkradła się rutyna. Tymczasem nic nie jest nam dane raz na zawsze, o związki trzeba dbać cały czas - tłumaczy psycholog.

Badania nad samotnością nie są czymś nowym. Grupa naukowców z uniwersytetów Harvarda, Stanforda, Curtin oraz uniwersytetu Zachodniej Australii postanowiła wziąć pod lupę czynnik, który według nich mógł potęgować poczucie samotności. Badacze sprawdzali, czy istnieje związek między tym, jak radzimy sobie z emocjami, a subiektywnym poczuciem osamotnienia. Okazuje się, że owszem, jest. Zbadano grupę 501 dorosłych ludzi. Zapytano ich, czy czują się samotni, jak często, jak bardzo. Potem jak radzą sobie ze smutkiem, gniewem, złością. Okazało się, że umiejętność radzenia sobie z negatywnymi emocjami jest kluczowa, a ryzyko poczucia samotności zwiększa nadmierne rozmyślanie, obwinianie siebie lub innych, wyobrażanie sobie katastroficznych scenariuszy, tłumienie negatywnych uczuć, unikanie innych ludzi, wycofywanie się z życia towarzyskiego, odrzucanie wsparcia emocjonalnego

Można by zapytać, więc o co tyle hałasu? Trzeba się po prostu zmienić! Wbrew pozorom nie jest łatwo zmienić się z dnia na dzień: nie zamartwiać, być otwartym na ludzi, odpuścić sobie, nie czuć się winnym. To, jak radzimy sobie z negatywnymi uczuciami, to kwestia naszego wychowania i życiowych doświadczeń. Trzeba spojrzeć w głąb siebie, pewne mechanizmy zrozumieć, pracować nad sobą. I pamiętać, że podtrzymywanie i pielęgnacja więzi międzyludzkich to ciężka, systematyczna praca.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Studio Euro odc.4 - PO AUSTRII

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl