Ceny powyżej 3 tysięcy, a gdzieniegdzie nawet i 4 tysięcy zł za tonę węgla w składach komercyjnych budzą oczywiste emocje. A te przysłaniają nam fakt, że prywatni pośrednicy narzucają duże marże, sięgające nawet tysiąca złotych. Ktoś powie, że na tym przecież polega biznes i wolny rynek. Ale można też zapytać, czy w tak specyficznej, trudnej sytuacji jak obecnie, rzeczywiście mamy do czynienia z konkurencją czy raczej z cichą zmową, sprowadzającą się do stwierdzenia: przecież i tak kupią! Tym bardziej, że wiele osób uwierzyło w to, że węgla nie ma i nie będzie, co tylko nakręca spiralę niepewności i jeszcze bardziej winduje cenę tego surowca.
„Dystrybucja węgla to nie fizyka kwantowa”
Tymczasem wiele wskazuje na to, że lukę po rosyjskim węglu uda się zasypać. Tyle, że nie od razu. Do końca roku do Polski ma trafić około 11 milionów ton z importu, a do końca sezonu grzewczego 17 milionów. Jak dotąd dotarło około 5 milionów ton, choć problemy z ich równomierną dystrybucją są faktem. Kilka dni temu wicepremier Jacek Sasin zaapelował do samorządów, by włączyły się w te działania, a państwowe spółki PGE Paliwa i Węglokoks zaproponowały samorządom terytorialnym współpracę. Warto w tym miejscu przypomnieć, że wbrew pierwszym głosom sprzeciwu, a zgodnie z ustawą o samorządzie gminnym, zaopatrzenie wspólnoty w energię cieplną jest jednym z obowiązków samorządu (choć nie pisze w niej wprost, że chodzi o węgiel).

To, że pomoc ze strony samorządów w dystrybucji czarnego złota jest jak najbardziej możliwa, szybko udowodnił włodarz, leżącego pod Warszawą, 45-tysięcznego Otwocka. Prezydent Jarosław Margielski w dwa dni zorganizował tam system sprzedaży węgla. Surowiec trafił do Otwocka z portu północnego w Gdańsku, a dowiózł go opłacony przez gminę prywatny przedsiębiorca. Sprzedaż węgla zorganizowano na terenie Punktu Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych (PSZOK), a zaangażowały się w to dwie miejskie spółki: Otwocki Zakład Energetyki Cieplnej oraz Otwockie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji.
Występ mówiącego o tym Margielskiego w TVN24 odbił się szerokim echem w mediach społecznościowych. - Nie róbmy z tego prostego zadania problemów, jakby to było zadanie z fizyki kwantowej. Wysłanie kilku transportów i zorganizowanie placu do dystrybucji plus uruchomienie kasy fiskalnej - tłumaczył 35-letni prezydent Otwocka siedzącemu obok prezydentowi Sopotu Jackowi Karnowskiemu.

Owszem, zaproponowane mieszkańcom Otwocka ceny nadal są wysokie. Tona węgla klasy orzech to 2900 zł brutto, zaś tzw. ekogroszku 2950 zł brutto. Ale to i tak o kilkaset złotych taniej niż u prywaciarza. Odpowiedź na pytanie, czy warto, wydaje się oczywista.
Dystrybucja węgla - polityka weźmie górę?
Mniej oczywiste jest natomiast to, kto pójdzie śladem włodarza Otwocka. W rozmowach z dziennikarzami wielu samorządowców podkreśla, że czeka na szczegółowe regulacje prawne, które są jeszcze w fazie tworzenia, a gdy będą znane, postarają się z nich skorzystać. W tym tonie wypowiadają się nie tylko samorządowcy związani z obozem Zjednoczonej Prawicy, ale i bezpartyjni, jak choćby prezydent Przemyśla Wojciech Bakun czy burmistrz Dębicy Mariusz Szewczyk (związany z Porozumieniem Jarosława Gowina).
- Jako samorząd sprzedawalibyśmy węgiel bez zysku, a jedynie po cenie zakupu, transportu i minimum kosztów pracowniczych – zadeklarował na łamach Nowin gospodarz Przemyśla, który obliczył, że ostatecznie mógłby zaoferować cenę 2900-3000 zł za tonę. Czyli podobnie jak w Otwocku, przy czym dystans z Gdańska do stolicy polskiego fajkarstwa i ludwisarstwa jest dwukrotnie dłuższy.
Zgoła odmiennie do prośby o współpracę podchodzą włodarze miast i gmin związani z opozycją totalną. - Sprzedaż węgla to nie problem, którym powinien się zajmować samorząd – stwierdził związany z Platformą Obywatelską prezydent Nowego Sącza Ludomir Handzel. Z kolei Krzysztof Iwaniuk - wójt Terespola i przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP - oznajmił, że tylko 50 procent gmin wiejskich ma powołane spółki komunalne. Ale nie brakuje też czysto politycznych wymówek, w tym takiej, że rząd stara się przerzucić odpowiedzialność za węgiel na samorządy, co w kontekście wagi problemu brzmi niepoważnie.
Wygląda więc na to, że w samorządach zarządzanych dziś przez włodarzy z PSL-u, Platformy czy Lewicy, zakup węgla może być dla mieszkańców znacznie trudniejszy niż w tych rządzonych przez samorządowców z PiS-u i bezpartyjnych. Bo trudno tłumaczyć niechęć do pomocy w dystrybucji surowca czymś innym niż polityką…
TD
