Sebastian Kaleta o komisji ds. wpływów rosyjskich: Kiedy powstawała komisja reprywatyzacyjna, te same zarzuty padały ze strony opozycji

W poniedziałek prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę o powołaniu Państwowej Komisji ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Rzeczypospolitej Polskiej w latach 2007-2022. – Oprócz podpisania ustawy o powołaniu Komisji ds. badania wpływów rosyjskich, skieruję ją też w trybie następczym do Trybunału Konstytucyjnego – poinformował Andrzej Duda.

Komisja jest bardzo atakowana przez opozycję, która zarzuca jej m.in. niezgodność z konstytucją.

Sebastian Kaleta, wiceminister sprawiedliwości, przewodniczący komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji nieruchomości warszawskich, pytany przez i.pl o to, czy są jakieś różnice między komisją ds. wpływów rosyjskich a komisją weryfikacyjną ds. reprywatyzacji, zwrócił uwagę na fakt, że kiedy powstawała komisja reprywatyzacyjna, te same zarzuty padały ze strony opozycji. – Opozycja twierdziła, że to jakiś „trybunał ludowy”, że nie ma nic wspólnego z konstytucją, że to demolka rządów prawa – przypomniał.

Wiceminister sprawiedliwości podkreślił, że kiedy opozycja miała problem z konkretną aferą, która dotykała ich środowiska politycznego, to bez spojrzenia na fakty czy prawo, oferowała takie skrajne wyroki na temat ustawy o komisji weryfikacyjnej. – Ale komisja warszawska konsekwentnie podjęła swoje prace i dzisiaj, po latach, nikt tego nie powtarza, że to była jakaś nielegalna komisja. Wręcz miasto stołeczne Warszawa nierzadko z nami współpracuje, bo komisja skutecznie – również przed sądami – prostuje błędy reprywatyzacji – dodał.

Dopytywany, czym zatem różnią się obie komisje odpowiedział, że przedmiotem w sprawie.

– W komisji reprywatyzacyjnej badano decyzję w sprawie nieruchomości. Czy ktoś miał prawa do jakiejś nieruchomości, czy prawidłowo ten proces przeprowadzono. Komisja ds. wpływów rosyjskich będzie badała, czy dana osoba powinna np. mieć dostęp do informacji niejawnych. Przypominam, że już dzisiaj zabranie komuś takiego uprawnienia jest w ścieżce administracyjnej realizowane, więc oczywistym jest, że rozgrzane emocje opozycji nie wynikają z jakichś fundamentalnych trosk o praworządność, tylko obaw przed tym, co taka komisja może pokazać podczas rozpraw. A pytań jest bardzo dużo. Np. dlaczego takie, a nie inne decyzje wobec Rosji podejmowano w czasach rządów Platformy Obywatelskiej. Przecież media ujawniały niektóre dokumenty pokazujące, że eksperci podlegający Sikorskiemu, krytykowali antyrosyjską linię rządu Prawa i Sprawiedliwości z lat 2005-2007, zarzucając prawicy w Polsce rusofobię i rekomendując podjęcie współpracy z Rosją. Następnie takie decyzje podjęto, bo przecież nawet w swoim expose Donald Tusk mówił o otwarciu na współpracę z Rosją – przypomniał.

Wiceminister sprawiedliwości zauważył, że komisja będzie badać, czy Rosjanie wpływali na tworzenie takich rekomendacji dla premiera Tuska, czy ministra spraw zagranicznych.

– To jest naturalne i normalne w każdym państwie, szczególności w dzisiejszych okolicznościach zbrodniczej agresji Rosji na Ukrainę. A w planach Rosji być może za jakiś czas – tak, jak mówił śp. prezydent prof. Lech Kaczyński – znajdzie się Polska. Musimy dzisiaj przeciwdziałać ewentualnie takim możliwościom wpływania na Polskę przez Rosję – wskazał.

Sebastian Kaleta zauważył, że sposób funkcjonowania komisji ds. wpływów rosyjskich jest wzorowany na komisji reprywatyzacyjnej. – Finalnie w każdej ze spraw, decyzje będą podejmować sądy – tak samo jest w zarówno w przypadku komisji reprywatyzacyjnej – dodał.

Przypomniał, że komisja reprywatyzacyjna była poddawana podobnym zarzutom, a dzisiaj na spokojnie, można zobaczyć efekty jej pracy. – Setki nieruchomości, które wróciły do Warszawy, majątek wart nawet może miliardy zł oraz płynna współpraca z prokuraturą. Dzisiaj prokuratura kilkadziesiąt osób oskarża, trwają bardzo skomplikowane procesy przed sądami warszawskimi, wobec osób, które miały dopuszczać się przestępstw w związku z reprywatyzacją. Część z ustaleń także miała miejsce dzięki pracy komisji reprywatyzacyjnej – wyliczył.

– Porównując obie komisje na pewno z perspektywy czasu możemy spojrzeć na dorobek tej reprywatyzacyjnej, ale przede wszystkim dyskusja emocjonalna toczyła się w 2017 roku, kiedy Platforma Obywatelska robiła wszystko, by nic złego nie mówiono o rządach Hanny Gronkiewicz-Waltz w Warszawie. My konsekwentną pracą w komisji udowodniliśmy, że była ona potrzebna i tego życzę osobom, które wejdą w skład komisji ds. wpływów rosyjskich – wskazał.

Pytany, czy Suwerenna Polska będzie chciała mieć swoich członków w komisji, odpowiedział, że w związku z faktem, że Suwerenna Polska poparła kierunek działań tej ustawy, mamy w gronie licznych ekspertów znających się na energetyce o walczących o wyjaśnienie wpływów rosyjskich w czasach rządu PO – mówił.

– W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy bardzo aktywny był pan wiceminister Janusz Kowalski. Na pewno w ramach koalicji Zjednoczonej Prawicy zaproponujemy osoby, które w naszej ocenie powinny w tej komisji się znaleźć z rekomendacją również Suwerennej Polski – dodał.

lena