– Mogę złożyć obietnicę. Jeśli wygramy wybory, Adam Glapiński nie będzie prezesem NBP. Znajdziemy sposób, żeby go odwołać. Polskie pieniądze nie mogą pozostać w rękach szaleńca. Jeśli tego nie zrobimy, to nie ma sensu wygrywać wyborów – taką deklarację w programie "Express Biedrzyckiej" złożył poseł Platformy Obywatelskiej Bartłomiej Sienkiewicz.
Na obietnicę parlamentarzysty zareagował w mediach społecznościowych Leszek Balcerowicz. Były minister finansów, ekonomista, którego trudno podejrzewać o sympatię do obozu rządzącego nie krył swojego zdziwienia pomysłem, jaki zrodził się w Platformie Obywatelskiej. Jego zdaniem, poseł tego ugrupowania zaproponował rzecz niezgodną z obowiązującym w Polsce prawem.
"Jestem, jak wiadomo, zdecydowanym krytykiem polityki monetarnej Glapińskiego w latach 2020-2021 i jego
monologów" – zastrzegł na początku swojego wpisu Balcerowicz, po czym dodał: "Ale czy Sienkiewicz rzeczywiście obiecuje w imieniu PO pogwałcenie Konstytucji, która gwarantuje kadencyjność prezesowi NBP?!!!".
Adam Glapiński został wybrany na drugą kadencję na stanowisku prezesa Narodowego Banku Polskiego 12 maja. Sejmowe głosowanie w tej sprawie poprzedziła gorąca dyskusja. Już wtedy po stronie opozycji pojawił się pomysł odwołania Glapińskiego. Zgłosiła go w swoim ówczesnym wystąpieniu posłanka klubu PPS Joanna Senyszyn. Przekonywała, że jeśli dojdzie do tego wyboru, będzie on prezesem NBP tylko 1,5 roku, bo po wygranej opozycji wybór ten zostanie uznany za niezgodny z prawem.
