- Dzisiaj całkowita liczba rosyjskich wojsk przy granicy z Ukrainą wynosi około 127 tysięcy, w tym komponent naziemny to 106 tysięcy, z odpowiednimi możliwościami ogniowymi, uderzeniowymi i manewrowymi. Są pewne ruchy tych wojsk, ale na razie nie są one krytyczne - powiedział Ołeksij Daniłow portalowi LIGA.net. Szef Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony zaznaczył, że Rosja będzie potrzebowała co najmniej miliona żołnierzy, aby zaplanować operację lądową na pełną skalę. - Co wymaga czasu na koncentrację, a przemieszczanie takiej masy ludzi i sprzętu nie może pozostać niezauważone - powiedział Daniłow.
- Każdy kolejny dzień bez wojny oznacza wzmacnianie potencjału obronnego Ukrainy. Ostatnio szczególnie głośno było o dostawach broni przeciwpancernej z Wielkiej Brytanii, a dziś okazało się, że za zgodą USA, otrzymany wcześniej amerykański sprzęt, kraje bałtyckie przekażą Ukrainie. To niepokoi Moskwę, ale też daje jej pretekst do wygłaszania tez takich, jakie padły w czwartek z ust rzeczniczki MSZ Rosji. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że Zachód jednak przygotowuje prowokacje na Ukrainie – oświadczyła Maria Zacharowa.
Doświadczenia z przeszłości udowadniają, że wielokrotnie Moskwa swoje prowokacje poprzedzała informacyjną zasłoną, z wyprzedzeniem sugerując, że prowokacje planuje przeciwnik. Ostatnio USA i ukraiński wywiad alarmują o przygotowaniach Rosjan do działań, które mogą dać pretekst do otwartego ataku. Tym bardziej, że w rosyjskiej narracji znów dużo jest sugestii o rzekomej anarchii na Ukrainie i generalnie o tym, że Ukraińcy na takie państwo, jak obecnie, nie zasługują. Słychać to było zresztą w słowach Zacharowej. Rzeczniczka dyplomacji rosyjskiej oceniła, że sytuacja w tym kraju jest coraz gorsza. - Terytorium jest, naród jest, a instytucji rządzenia nie ma – oświadczyła Zacharowa.
