Pierwsze minuty wyglądały obiecująco. Wydawało się, że obie drużyny mają swoje atuty, ale szybciej zaakcentowało je Zagłębie Lubin, bo Bartosz Kopacz trafił strzałem głową w poprzeczkę. Po 10 minutach to jednak Śląsk zdobył przewagę i z każdą minutą ją powiększał. Prawdę mówiąc już dawno tak przyjemnie nie oglądało się wrocławskiej drużyny. Ze swojej szybkości korzystał Jastrzembski, pewnie w środku pola grał Nahuel, a strzał z dystansu Patricka Olsena z trudem wyciągnął Szymon Weirauch. Tę przewagę udało się udokumentować Śląskowi w 24 minucie. Piotr Samiec-Talar dobrze ruszył do podania w polu karne, a spóźniony, młody bramkarz Zagłębie powalił goi na ziemię. Szymon Marciniak nie miał wątpliwości - karny. Jedenastkę pewnie wykonał Erik Exposito.
Po tym fragmencie tempo spadło. Przy piłce częściej Weiraucha jeszcze przed przerwą sprawdziła Samiec-Talar uderzeniem z dystansu, ale gdy obie drużyny schodziły na pauzę wciąż mieliśmy 1:0.
- Grają za dobrze. Muszą strzelić drugiego, bo nie wygrają - rzucił w przerwie jeden z dziennikarzy na trybunie prasowej. Te słowa okazały się prorocze, bo Zagłębie potrzebowało ledwie 12 minut by wyjść na prowadzenie.
Waldemar Fornalik aby ratować mecz wprowadził na drugą połowę Tomasza Pieńkę i to właśnie on przeprowadził akcję, która dała przyjezdnym wyrównanie. Ruszył na Łukasz Bejgera, ten dał się wyprowadzić w pole, a niezbyt mocny strzał rezerwowego Zagłębia przed siebie wypluł Rafał Leszczyński. Nogę dostawił Dawid Kurminowski i mieliśmy remis.
Pięć minut później było już 1:2. Tym razem podawał Kacper Chodyna, spóźnił sią Martin Konczkowski i akcję wykończył Damian Bohar. To był szok, ale piłkarze Zagłębie - pewni swego - nawet specjalnie nie celebrowali tych goli. Może wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby Jastrzembski wykorzystał sytuację sam na sam i strzelił na 2:1...? Gdyby...
Po tych ciosach gra się uspokoiła. Goście zrobili krok w tył, a WKS znów próbował odzyskać kontrolę nad meczem w czym miały pomóc zmiany przeprowadzone przez Jacka Magierę. Szybko na boisku pojawił się Mateusz Żukowski, zmieniając Piotra Samca-Talara. Potem pojawiali się kolejni piłkarze. Wszedł Kenneth Zahore i miejscowi zaczęli grać z dwójką napastników. Debiut w drużynie zanotował Turek Burak Ince. Na murawę wszedł także Karol Borys - wrocławska perełka. Do końca pozostawał góra kwadrans gry i to licząc ewentualnie czas doliczony przez sędziego Szymona Marciniaka.
Zmieniło się ustawienie miejscowych - trzech stoperów, dwóch wahadłowych, Borys za napastnikami. Jakiejś nawałnicy to nie przyniosło. Mieliśmy kilka dośrodkować, ale zazwyczaj niecelnych. Tymczasem Zagłębie broniło się bardzo mądrze - nie za nisko - i czekało jeszcze na swoją szansę. Taką miał po krótkim rajdzie środkiem Serhii Buletsa, ale - chociaż uderzył dość mocno - to jednak prosto w chwyt Leszczyńskiego.
Śląsk Wrocław - Zagłębie Lubin 1:2 (1:0)
Gole: Exposito 24 k. - Kurminowski 53, Bohar 58
Widzów: 17 tys.
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock)
Śląsk: Leszczyński - Bejger, Petkov, Janasik (78. Burak Ince), Konczkowski, Rzuchowski (66. Zohore), Olsen, Nahuel, Jastrzembski (78. Borys), Samiec-Talar (58. Żukowski), Exposito. Trener: Jacek Magiera.
Zagłębie: Weirauch - Kopacz, Ławniczak, Makowski (82. Bułeca), Chodyna, Grzybek, Mróz (46. Pieńko), Poletanović (90. Kocaba), Kłudka, Bohar (70. Woźniak), Kurminowski. Trener: Waldemar Fornalik.
Żółte kartki: Leiva - Kopacz.
David Balda - pierwszy wywiad po zatrudnieniu w Śląsku Wrocław

- Rzecznik stadionu: Nie stracimy na żadnej imprezie (WIDEO)
- Były prezes PZPC krytykuje obecne władze (WIDEO)
- Michał Mazur: Nie znaleźliśmy zdjęć pijanych piłkarzy Śląska (WIDEO)
- David Balda - pierwszy wywiad po zatrudnieniu w Śląsku
- Magiera: Biorąc Śląsk wyszedłem ze strefy komfortu (WIDEO)
- Tadeusz Pawłowski: Śląsk? Czekam na telefon (WIDEO)