Kara dla Sławomira Peszki należała się bez dwóch zdań. Doświadczony pomocnik Lechii, w starciu z Jagiellonią Białystok, kopnął bez piłki Arvydasa Novikovasa, za co chwilę potem zobaczył czerwoną kartkę. Komisja Ligi ponadto zdyskwalifikowała go na trzy miesiące. Cztery spotkania 33-latek już opuścił. Czy przesiedzi na trybunach jeszcze dwa miesiące? Tego dowiemy się już w środę.
To właśnie tego dnia Komisja Ligi rozpatrzy… 11-stronicowe odwołanie Peszki, które zawodnik złożył w ostatnich dniach. Co na nim się znajduje? To wie tylko sam Peszko, choć z pewnością pomocnik biało-zielonych tłumaczy się ze swojego zachowania i co równie prawdopodobne - wykazuje skruchę.
CZYTAJ TAKŻE: Ile warte są zespoły Lotto Ekstraklasy? Grube miliony! [ranking]
Kara dla Peszki jest bardzo surowa, ale zdaniem Macieja Szczęsnego, byłego reprezentanta Polski, absolutnie adekwatna do czynu i nie powinno się jej zmieniać.
- Nie pierwszy i nie drugi raz dopuścił się takiego czynu. To by było kompromitujące, gdyby kara została skrócona. Być może jednak jestem nieobiektywny, bo mam do tego człowieka osobisty i mocno niechętny stosunek - przyznał otwarcie Szczęsny w "Magazynie Ekstraklasy".
Głos w tej sprawie zabrał też dziennikarz Krzysztof Stanowski, który z kolei przewiduje, że odwołanie Peszki sprawi, iż kara zostanie wyraźnie złagodzona.
- Pierwszy raz w historii "przydzwoniono" prawidłową karę. Jako że to jest polska piłka, logicznym następstwem tego, powinno być teraz jej zdjęcie. Myślę, że ta kara zostanie radykalnie skrócona. Dlaczego? Bo oczekują nieoczekiwanego - przyznał ironicznie Stanowski.
Peszko czeka zatem niecierpliwie na decyzję. Podobnie jak jego kolega z zespołu, Filip Mladenović. 27-letni Serb z kolei uderzył w twarz zawodnika Górnika Zabrze, Daniela Smugę. To zachowanie umknęło zarówno arbitrowi spotkania, Jarosławowi Przybyłowi, jak sędziom VAR. Nie umknie jednak z pewnością przedstawicielom Komisji Ligi. A zatem Lechia może mieć od środy podwójny problem.
Przełom w Arce Gdynia, mecze Lechii Gdańsk dobrze się ogląda