Sprawa ta poraża. Kamil S. zgotował Oliwce prawdziwe piekło. Katował ją przez ponad miesiąc, tak że dziecko było całe w sińcach. Doszło to tego, że 4-latka tak bardzo bała się swego oprawcy, że płakała na samą myśl, że mama zaraz wyjdzie z domu, a ona zostanie sama z prześladowcą. Tak wynika z ustaleń prokuratury.
- Oskarżony był brutalny. Bił Oliwkę z dużą siłą po całym ciele - ręką, pięścią i pasem. Dziecko miało trzy złamane kości w trzech różnych miejscach. Pracownicy pogotowia stwierdzili, że jeszcze nigdy w życiu nie widzieli tak pobitego dziecka. Sekcja zwłok 4-latki wykazała, że przyczyną śmierci były urazy głowy i jamy brzusznej - oznajmiła prokurator Beata Jonica - Pięta podczas głosów stron.
Śledczy ustalili, że w dniu śmierci - 6 grudnia 2016 roku - Kamil S. bił Oliwkę przez cztery godziny z krótką przerwą na zrobienie sobie kawy. W tym czasie Joanna N. była poza domem. Gdy dziecko przestało oddychać oskarżony wziął je na ręce, wsiadł do tramwaju, a potem do autobusu i zawiózł na pogotowie. Utrzymywał, że Oliwka dlatego doznała takich obrażeń, ponieważ spadła z huśtawki.
Obrońcy oskarżonych apelowali, aby sąd wydał wyroki sprawiedliwe i adekwatne do winy, ale nie tak surowe, jakich zażądała pani prokurator. Podali odpowiednie paragrafy z kodeksu karnego, z których wynikało, że chcą kary do 12 lat więzienia dla Kamila S. i do pięciu lat więzienia dla Joanny N. Wyrok zapadnie 27 marca.