Co najmniej 26 osób, w tym kilku obcokrajowców, zginęło w terrorystycznym ataku na hotel w południowej Somalii.
Zamachowiec-samobójca wbił się dosłownie samochodem wypełniony materiałami wybuchowymi w hotel Asasey w porcie Kismayo, a następnie jego koledzy zaczęli szturm na budynek. Wśród ofiar są między innymi: lokalny polityk, trzech Kenijczyków, trzech Tanzańczyków, dwóch Amerykanów i jeden Brytyjczyk.
Do zamachu doszło w chwili, kiedy politycy i starsi klanu dyskutowali o zbliżających się wyborach lokalnych. Świadkowie opowiadali, że najpierw usłyszeli wielki wybuch, po chwili kilku uzbrojonych mężczyzn wtargnęło do środka.
- Powstał ogromny chaos, widziałem jak zabierano zabitych, a ludzie uciekali z pobliskich budynków – relacjonował jeden ze świadków, Hussein Muktar.
Władze odzyskały kontrolę nad hotelem dopiero po kilku godzinach. Przewodniczący lokalnych władz Ahmed Mohamed potwierdził, że zabitych było 26, rannych dwa razy tyle. Podczas wymiany ognia zastrzelono czterech napastników
Lokalne media i somalijskie stowarzyszenie dziennikarzy potwierdziły, że wśród ofiar jest znany dziennikarz 43-letni Nalayeh. Założył on platformę multimedialną Integration TV, by opowiadać historie o życiu w Somalii i diasporze somalijskiej. Ostatnie odcinki koncentrowały się na kobietach-przedsiębiorcach z Somalii. Nalayeh i inny reporter zabity w Kismayo, Mohamed Omar Sahal, byli pierwszymi dziennikarzami, którzy stracili życie w tym roku w Somalii.
W tym kraju często dochodzi do takich ataków, choć wspomniane miasto jest spokojniejsze po tym, jak udało się w 2012 wyprzeć al-Shabab z Kismayo. Bojownicy przeprowadzają natomiast regularne ataki w stolicy kraju, Mogadiszu i to mimo dużej obecności sił pokojowych Unii Afrykańskiej i przeszkolonych przez Amerykanów wojsk somalijskich.
Al-Shabab jest związany z Al-Kaidą i ma ogromne wpływy we wiejskiej rejonach Somalii.
