Sousa nie powinien już być selekcjonerem reprezentacji Polski, nie rokuje na baraże. Na Ligę Narodów będzie pewnie nowy trener [WYWIAD]

Adam Godlewski
Adam Godlewski
Paulo Sousa nie powinien już być selekcjonerem reprezentacji Polski, nie rokuje na baraże...
Paulo Sousa nie powinien już być selekcjonerem reprezentacji Polski, nie rokuje na baraże... fot. sylwia dąbrowa / polska press
- Losowanie Ligi Narodów było fajne dla kibiców, natomiast sportowo Belgia i Holandia pozostają poza naszym zasięgiem. Także dlatego, że selekcjoner Paulo Sousa nie sprawdził się w reprezentacji Polski. Rosja jest zdecydowanym faworytem barażu i trzeba zakładać, że w Moskwie gospodarze nie cofną się przed niczym. Miejsce Zbigniewa Bońka jest teraz w Nyonie, tymczasem były prezes PZPN sprawia wrażenie, jakby usilnie pilnował czegoś w związku. Lech będzie mistrzem, ale pod warunkiem, że nie zdrzemnie się w zimowym oknie transferowym. A Dariusz Mioduski wie już co prawda na czym polega spalony, ale musi się jeszcze dużo nauczyć o futbolu. I jak najszybciej zmienić doradców - mówi w przekrojowym wywiadzie Andrzej Grajewski, znany z ciętego języka menedżer sportowy.

Jak odebrał pan wyniki losowania grup w Lidze Narodów?

Myślę, że było to dla nas fajne losowanie. To znaczy dla kibiców, bo będzie okazja na żywo obejrzeć w akcji dwie czołowe drużyny świata. Nie ma się jednak sensu czarować, sportowo Belgia i Holandia pozostają poza naszym zasięgiem. Jak bardzo - przekonaliśmy się w poprzedniej edycji Ligi Narodów, kiedy w wyjazdowym spotkaniu z Pomarańczowymi nasz zespół z rzadka tylko był w stanie przekroczyć połowę boiska. Nawet jeśli nieco koloryzuję - przepaść była ogromna. A przecież Belgowie mają silniejszą generację od Holendrów. Zatem naszej drużynie pozostanie walka o trzecią lokatę z Walijczykami. I w tym starciu nie jesteśmy bez szans. Niezależnie do tego, kto będzie wówczas prowadził reprezentację Polski.

Sądziłem, że powie pan, iż losowanie jest fajne, bo Biało-Czerwoni będą mieli świetne przetarcie przed mundialem. I w tym sensie Liga Narodów jako projekt się sprawdza, ponieważ o przeciwnikach takich jak Belgia i Holandia, a z każdym zmierzymy się przecież dwukrotnie, moglibyśmy tylko pomarzyć w towarzyskich sparingach.

Na mundial to najpierw trzeba się zakwalifikować. Tymczasem Paulo Sousa nie rokuje, że w barażach sobie poradzi. I to nie tylko po tym, jak koncertowo pokpił sprawę na zakończenie fazy grupowej eliminacji w spotkaniu z Węgrami. Uważam, że to wielki błąd Zbigniewa Bońka, że podpisując umowę z Portugalczykiem nie zagwarantował PZPN możliwości rozwiązania kontraktu po rozgrywkach grupowych. I tym samym nie dał szans następcy na rzetelną ocenę i zoptymalizowanie szans Biało-Czerwonych na awans na mundial w Katarze. Nie oszukujmy się, pozostawienie Roberta Lewandowskiego na ławce - i to bez wpisania do meczowego protokołu - to była totalna amatorka w wykonaniu Sousy i jego sztabu.

Taka, za którą powinien zostać wyp… dyscyplinarnie, jak zwykł mawiać pański dobry znajomy Jan Tomaszewski?

Dyscyplinarnie to może nie, przecież zadanie - którym był awans do barażu - jednak wykonał, ale nie powinien już prowadzić naszej kadry. Także dlatego, że stroni, czy wręcz brzydzi się obserwacjami polskiej ekstraklasy. Tymczasem zdolnych, dobrze wyszkolonych piłkarzy nie brakuje także w naszych klubach. Lepszych choćby od Przemysława Płachety, który jest ciągnięty na siłę. Gołym okiem widać, że nasza drużyna potrzebuje świeżej krwi, tymczasem tacy zawodnicy jak Marcin Cebula, czy Mateusz Wieteska, którzy latem naprawdę się wyróżniali na tyle, żeby zasłużyć na sprawdzenie w reprezentacji Polski, nie dostali szansy. Notoryczne pomijanie Sebastiana Szymańskiego, który bardzo dobrze radzi sobie w lidze rosyjskiej - bardziej przecież, i to znacznie, wymagającej od polskiej - jest działaniem na szkodę naszego zespołu. Niestety, i mówię to z przykrością, patrząc na powołania czasami można odnieść wrażenie, że nie otrzymują ich wszyscy najlepsi piłkarze. Tylko tacy, którzy albo pasują do koncepcji gry pana Sousy - bardzo mglistej, która wystarczyła do ugrania zaledwie punktu w dwumeczu ze słabiutkimi w tym momencie Węgrami - albo są promowani wyłącznie w celach transferowych. Inaczej nie umiem sobie wytłumaczyć zamykania się w zestawie tych samych nazwisk, który wystarczył do ogrania Albanii, Andory, czy San Marino, ale Słowacji i innych europejskich średniaków - już nie.

I naprawdę spodziewa się pan, że w czerwcu na Ligię Narodów będziemy mieli nowego selekcjonera?

Spodziewam się - to złe sformułowanie. Jako kibica, serce mnie boli, gdyż brak reprezentacji Polski na mundialu to będzie dla nas katastrofa. Nie tylko dla fanów, także finansowa dla PZPN, ale to chyba cena, którą nasz futbol musi zapłacić, żeby Zbyszek Boniek utracił ostatnie wpływy na polską piłkę. Mogę oczywiście się mylić, ale nie sądzę, żeby Sousa był na tyle bystry, aby samemu wymyślić powołanie na przykład dla Nicoli Zalewskiego. Ktoś musiał mu podszepnąć to nazwisko, i wydaje mi się dość oczywiste, kto.

A skoro już mowa o Bońku, to jest pan zdziwiony, że prokuratura zajęła się sprawą wydania z kasy PZPN 380 tysięcy złotych na prywatny proces byłego prezesa związku?

Zacznijmy od tego, że dopóki nie zapadnie werdykt niezawisłego sądu, każdy człowiek jest niewinny. Prokuratura wszczyna wiele spraw, ale tylko jakaś część kończy się wyrokami skazującymi. Dziwię się natomiast, że Zbyszek w dalszym ciągu jest tak bardzo aktywny w naszym futbolu. Zamiast usunąć się w cień po przekazaniu władzy w PZPN, tak jak to zrobili jego poprzednicy Grzegorz Lato czy Michał Listkiewicz, Boniek wciąż stara się pozostawać na pierwszej linii. I na przykład czynnie uczestniczyć - jak słyszę - w posiedzeniach zarządu PZPN. OK., ma do tego prawo jako honorowy prezes, ale jego miejsce, jako wiceprezydenta UEFA, jest teraz w Nyonie. A patrząc na tę wzmożoną aktywność Zibiego można odnieść wrażenie, że albo nie odkleił się od stołka, na którym siedział przez prawie 9 lat, albo czegoś pilnuje w naszej piłkarskiej federacji. Tylko nie wiem czego...

Skoro już wyraził pan swoje zdanie, pochlebne, na temat ligi rosyjskiej to poproszę jeszcze o ocenę reprezentacji Rosji przed marcowym barażem. Zna pan tamtejsze realia bardzo dobrze, przez wiele lat był pan przecież osobistym doradcą prezydenta rosyjskiej federacji futbolowej.

To bardzo niewygodny przeciwnik. Od momentu, kiedy Walerij Karpin przejął zespół po Stanisławie Czerczesowie Rosjanie odzyskali wigor. Znów grają poukładaną, opartą na dobrym przygotowaniu technicznym i - jeszcze lepszym - motorycznym piłkę. To oni będą zdecydowanym faworytem. I to nie tylko dlatego, że zagramy na ich terenie. W mojej ocenie są po prostu bardziej zaawansowani jeśli idzie o budowę reprezentacji.

Mogą grać nieczysto? I to nie tylko na boisku?

To jest Rosja, więc na wszystko trzeba uważać. Piłkarze na pewno nie będą się bali, że po ewentualnej przegranej Władimir Putin wyśle ich na białe niedźwiedzie na Syberię. Za to pozytywnej motywacji - z pewnością im nie zabraknie. Nie zapominajmy, że Rosja to kraj wielu bogatych ludzi, w którym sport jest traktowany jako element - może nawet jeden z najważniejszych - państwowej propagandy. Gigantyczna afera dopingowa w rosyjskim sporcie pokazała, że tam nikt nie ma skrupułów i nie ma metod, po które by nie sięgnięto. Pamiętam zresztą, że już na przełomie ósmej i dziewiątej dekady poprzedniego stulecia, kiedy byłem naprawdę blisko Sbornej, Rosjanie sami dmuchali na zimne. Wszędzie zabierali na przykład nie tylko kucharza, ale także własne produkty, ograniczając możliwość zatrucia się przez piłkarzy. Przykładali do tego naprawdę wielką wagę. I nie było w tym grama przypadku; wiedzieli z jakiego powodu to robią.

Tu i ówdzie pojawiły się opinie, że Rosjanie - właśnie ze względu na dużą liczbę majętnych obywateli - byliby bardziej od nas pożądani w Katarze przez organizatorów mundialu.

Nawet jeśli taka opinia choćby w części polega na prawdzie, to nie zapominajmy, że pieniądze w piłkę nie grają. Nie mam wątpliwości, że Rosjanie zrobią wszystko, aby pojechać na mundial, tam słowo Katar rzeczywiście odmieniane jest przez wszystkie przypadki. Jako kibic reprezentacji Polski mam jednak nadzieję, że na mroźnych w marcu Łużnikach nabawią się kataru, a do finału barażu zakwalifikują się Biało-Czerwoni. Fakt, że gospodarze będą faworytem nie oznacza, że muszą wygrać. Zwłaszcza jeśli PZPN perfekcyjnie przygotuje każdy detal pobytu w Moskwie.

Jako mieszkaniec Poznania i były prezes Lecha ma pan satysfakcję z gry Kolejorza w zakończonej rundzie?

Do pełnej satysfakcji to jeszcze daleko, mniej więcej tak, jak do mistrzostwa Polski. Prawdą jest natomiast, że Lech Macieja Skorży w minionych miesiącach grał najlepszą piłkę w Polsce. Jeśli przy Bułgarskiej nie zepsują najbliższego okienka transferowego, to powinni utrzymać pozycję lidera do końca rozgrywek. Bo oprócz tego, że Kolejorz grał najlepiej, to jeszcze bardzo równo. I uniknął wahań formy choćby takich jak Raków, którego styl także mógł się podobać. Uwagi można mieć tylko do końcówki poznaniaków, kiedy w dwóch meczach Lech stracił po dwa gole. Za wcześnie przyszło rozluźnienie, albo we znaki dało się już zmęczenie. W każdym razie - mimo prowadzenia w tabeli, Skorża nie może się zimą zdrzemnąć. I nikt w klubie, bo Lecha zwyczajnie na to nie stać.

Zwłaszcza że Legia ma problemy nie tylko sportowe, które szybko - a w każdym razie w kolejnych latach - raczej się nie powtórzą…

Fakt, Legia ma problemy i to na każdym kroku. Również z przestępcami, którzy gnębią piłkarzy i powinni być eliminowani z cywilizowanego społeczeństwa. Nie powiem, kiedy zarządzałem Widzewem, czy Lechem takie problemy też się zdarzały, ale mogły - tylko raz. Błyskawicznie dawaliśmy sprawcom do zrozumienia, że takich metod nie będziemy tolerować. Tymczasem u pana Mioduskiego taka sytuacja miała miejsce już po raz drugi. A to dowód, że on nie umie wyciągać wniosków. Szanuję właściciela Legii tak samo, jak każdego biznesmena, który wykłada własne pieniądze na polski futbol. Nie mogę jednak oprzeć się refleksji, że dotąd z futbolu zrozumiał jedynie na czym polega spalony, a cała reszta wciąż przed nim. I nie znam drugiego właściciela, który otaczałby się tak słabymi, niekompetentnymi, i w gruncie rzeczy szkodliwymi doradcami… Dlatego nie dziwię się, że dopuścił w Legii do ostrego kryzysu na wielu polach. Popatrzmy zresztą na trenerów. Wie pan czym różni się Aleksandar Vuković od Czesława Michniewicza? Otóż tym, że Michniewicz pobiera 150 tysięcy za nic, a Vuković na sto tysięcy miesięcznie musi pracować. Choć jeszcze niedawno było odwrotnie…

Rozmawiał Adam GODLEWSKI

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl