57-letnia pielęgniarka leży obecnie w szpitalu na oddziale chorób zakaźnych w Łańcucie.
- Niedawno ta pani podawała leki mojemu synowi - opowiada pan Wiesław. Dziś o godz. 9 rano chłopiec zadzwonił do niego ze szkoły.
- Powiedział, że szkoła zostaje zamknięta i muszę po niego przyjechać - opowiada nam mieszkaniec Leżajska.
Strach w Leżajsku. Zakażona koronawirusem podawała ludziom l...
I rzeczywiście, podjeżdżając pod Zespół Szkół Technicznych im. Tadeusza Kościuszki, nie słyszy się charakterystycznego dla szkół hałasu. W szatni próżno szukać kurtek czy czapek. Na drzwiach kartka z informacją: "Szkoła nieczynna do odwołania".
Decyzję o zamknięciu placówek w Leżajsku podjęto jeszcze przed wystąpieniem premiera Mateusza Morawieckiego, który ogłosił, że wszystkie placówki szkolne zostaną zamknięte na czas 2 tygodni. Kiedy premier przemawiał w Warszawie, w Muzeum Ziemi Leżajskiej zebrał się sztab kryzysowy z udziałem m.in. dyrektorów szkół.
Przychodnia zamknięta do odwołania
Przychodnia, w której jeszcze kilka dni temu syn pana Wiesława przyjmował leki, także jest zamknięta na cztery spusty. Na szybie kartka: "Przychodnia nieczynna do odwołania". Decyzja nagła, bo wciąż przychodzą ludzie, którzy byli dziś umówieni na wizyty.
O dziwo, ulice nie opustoszały. Ludzie chodzą z telefonami przy uchu. Co jakiś czas przechodnie zatrzymują się, aby wymienić kilka zdań ze znajomymi. Temat? Wszyscy mówią o jednym - osoba zakażona kornawirusem na Podkarpaciu jest z Leżajska.
Koronawirus w Leżajsku. Miasto wygląda jak wymarłe [ZDJĘCIA ...
Objawem paniki jest sytuacja w sklepach spożywczych. Ruch jak na dworcu kolejowym w Warszawie. Drzwi wejściowe się nie zamykają.
- Przyjechałem po śmietanę na obiad, ale chyba pojadę do innego sklepu - mówi mieszkaniec, który zrezygnował z zakupów w sklepie sieci "Społem". Wcześniej rozmawiał ze znajomą, która załamywała ręce nad tym, co dzieje się w środku.
Żeby coś kupić, trzeba było ustawić się w długiej kolejce. Ludzie wychodzili z przepełnionymi wózkami. Produkty się praktycznie wysypywały: cukier, papier toaletowy, jaka, ryż, makaron...
- Strach jest. Bo do przychodni chodziło wielu i panią pielęgniarkę znali
- przyznają mieszkańcy Leżajska
- Ja się nie boję - mówi napotkana przez nas mieszkanka. - Ale widzę, że ludziom w Leżajsku zaczyna się udzielać panika - przyznaje.
