Świąteczne refleksje. Felieton Wojciecha Wężyka

Wojciech Wężyk
Świąteczne refleksje. Felieton Wojciecha Wężyka (na zdjęciu)
Świąteczne refleksje. Felieton Wojciecha Wężyka (na zdjęciu) Przemysław Świderski
A może to upływ czasu zmienia zwyczajnych ludzi w herosów? Myślę o tym w kontekście Święta Niepodległości. Ono każe zadawać sobie pytanie, czy jesteśmy godnymi następcami minionych pokoleń, czy tylko imitujemy nieumiejętnie tych, którzy potrafili wznieść się na wyżyny odwagi i mądrości w naprawdę ciężkich czasach. Gdzie dziś szukać Piłsudskiego, Dmowskiego, Witosa? – stęka przecież niejeden z nas przerzucając programy telewizyjne.

A może, pisząc wprost – jesteśmy głupsi, mniej zdolni, mniej kochamy Polskę niż nasi poprzednicy? Staram się sobie wyobrazić zwykłego faceta, który w 1918 roku ma tak jak ja, trochę ponad czterdzieści lat. Gdzieś pracuje, coś go interesuje bardziej, coś mniej. Kocha swoją rodzinę i przyjaciół. Siedzi z żoną przy stole bombardowany niebywałymi wręcz informacjami. Świat wokół niego zmienia się przecież dramatycznie i to niemal z godziny na godzinę. Kończy się koszmar wojny światowej – chociaż Polakom przyjdzie przelewać krew przez kolejne lata, ale on przecież jeszcze o tym nie wie. Upadają cesarstwa. Rodzi się do życia Ojczyzna – tylko czy po 123 latach jest ona dla niego czymś więcej, niż odległą nadzieją i znakiem zapytania? Jakimś konstruktem politycznym. Wizją równie piękną, co abstrakcyjną.

Mężczyzna chłonie to wszystko, ale ma też inne sprawy na głowie. Słodycz nadziei, jaką zawsze niosą ze sobą wielkie zmiany, miesza się z goryczą przyziemnych kłopotów. Jesień zaraz się skończy. Trzeba zadbać o opał, a o węgiel jest trudno. Ceny galopują – w sklepach brakuje podstawowych towarów. Do jakiej szkoły będą teraz chodziły dzieci – a może trzeba znaleźć kogoś, kto będzie je uczył w domu? Wokół przecież wciąż szaleje pandemia. Hiszpanka dziesiątkuje wynędzniałe przez lata wojny pokolenie. A w pracy też może być różnie, ciężko związać koniec z końcem. Jak żyć?

Skądś to znamy, prawda? To te same lęki i marzenia, które towarzyszą nam dziś. Chciałoby się powiedzieć, że zmieniła się wyłącznie scenografia. Wielka historia, ale i ta zupełnie zwyczajna, miota nami od pokoleń. Możemy sobie tylko wyobrażać co czuli tamci, wtedy. Czego się bali? Czego trzymali?

Tu akurat odpowiedź jest banalna. Przetrwać pomogły fundamenty. W naszym przypadku, w naszej Polsce, położonej w bardzo konkretnym miejscu i budowanej w konkretnych realiach, to tak ostatnio wyśmiewane chrześcijaństwo czy – szerzej – wiara. To patriotyzm starej daty, który nie zna niuansowania, w którym tak znaczy tak, a nie znaczy nie. I rodzina. Taka, w której jest ojciec i matka. Brzmi to strasznie konserwatywnie? Pewnie tak. Jest to wszystko dziś niemodne i odstrasza. Ale czy można zaproponować jakąś inną kotwicę? Czy jest jakaś alternatywa, wykraczająca poza chwilowe mody? I dająca nadzieję?

Tamten wspomniany mężczyzna wstaje od stołu i sięga po gazetę. Tak jak i ja, słyszy codziennie o wojnie polsko-polskiej. Jedni chcą powrotu monarchii, inni socjalizmu, ktoś nawet komunizmu. Jesteś z nami lub przeciw nam. Musisz się zadeklarować, nie ma miejsca na symetryzm – mówią mu przyjaciele. I znowu te podobieństwa.

Kto nie wierzy, niech sięgnie do źródeł historycznych. Znajdzie w nich odbicie naszej codzienności, niejednokrotnie rysowanej w znacznie bardziej dramatycznych barwach, przy której dzisiejsze spory wydają się co najwyżej kłótnią przedszkolaków i to nie tylko ze względu na królujący w debacie publicznej infantylizm. Kto myśli, że podział na tych, co za Tuskiem i tych, co za Kaczyńskim jest jakąś szczególnie bolesną raną, dzieląca Polskę na pół i prowadzącą ją w przepaść, niech poczyta o Piłsudskim i Dmowskim.

Wcale nie jesteśmy gorsi od tych, którzy byli świadkami zmartwychwstającej Polski – chociaż, czego nikt by na pewno nie chciał, widmo prawdziwego egzaminu, historycznego „sprawdzam” w postaci wyrzeczeń i ofiar, krąży nad nami bardziej niż kiedykolwiek w ostatnich dekadach. Obyśmy nie musieli go zdawać.

Czytaj także: Nieprzeciętny jak Dulkiewicz? Felieton Wojciecha Wężyka

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Świąteczne refleksje. Felieton Wojciecha Wężyka - Dziennik Bałtycki

Wróć na i.pl Portal i.pl