Wydawać by się mogło, że podnoszenie ciężarów to jedna z najprostszych dyscyplin. Bo co w tym skomplikowanego: kto podniesie cięższą sztangę, ten wygrywa - można by pomyśleć. Gdy jednak zagłębić się w szczegóły, wszystko tak oczywiste już nie jest.
Podczas największych imprez, w tym igrzysk olimpijskich, rywalizacja na ciężarowych pomostach odbywa się w ośmiu kategoriach wagowych. Najlżejsi zawodnicy mogą ważyć co najwyżej 56 kg, najciężsi - co najmniej 105. U kobiet rozpiętość jest oczywiście inna: 48 kg - waga najmniejsza, 75 kg - największa.
W igrzyskach mogą wystąpić zawodnicy i zawodniczki, niemłodsi niż piętnastoletni, którzy uzyskali kwalifikację. Liczba sztangistów z danego kraju jest uzależniona od wyników w mistrzostwach świata.
Zanim zawodnicy wyjdą na pomost, są dokładnie ważeni. Czasami o zwycięstwie decydują bowiem dekagramy. Ale o tym później.
Po ważeniu zawodnik określa, od jakiego ciężaru rozpocznie rywalizację. Zawody podzielone są na dwie części: rwanie (polega na podniesieniu sztangi z pomostu bezpośrednio ponad głowę) i podrzut (ciężarowiec wykonuje próbę w dwóch fazach: najpierw podnosi sztangę, podpiera ją o klatkę piersiową i dopiero wówczas wynosi ponad głowę).
W każdej części zawodnik może wykonać trzy próby. W sumie więc podczas jednych zawodów podnosi sztangę sześciokrotnie. Lista startowa ustalana jest na podstawie deklaracji, jakie przed zawodami zgłosili sztangiści. Zaczynają ci, którzy zadeklarowali najmniejszy ciężar. Wszystko po to, by zawody były bardziej emocjonujące.
Zawodnik może zmienić zadeklarowaną wagę sztangi. W tym momencie zaczyna się taktyka. Jeżeli trener zauważy, że największy rywal do medalu zmienił wagę, od której rozpocznie rywalizację, jego podopieczny też musi odpowiednio zareagować. Zmiany można dokonać dwukrotnie.
Od momentu wywołania przez spikera zawodnik ma 60 s, by podnieść sztangę. Jeśli się spóźni, podejście jest nieważne.
Wchodząc na pomost, wszyscy ciężarowcy maczają ręce w specjalnym proszku - magnezji - który sprawia, że sztanga się nie wyślizguje.
Część z nich decyduje się na dodatkowe pobudzenie.
- Niektórzy wąchają amoniak. Podobno to pomaga. Ja spróbowałam jednak raz i dziękuję bardzo. Więcej nie zamierzam - tłumaczy mistrzyni świata Aleksandra Klejnowska, nasza reprezentantka w Pekinie.
Każda próba oceniana jest przez trójkę sędziów. Gdy dwóch z nich zapali białą lampkę, podejście jest ważne. Dwie czerwone - spalone. Arbitrzy oceniają, czy zawodnik utrzymał sztangę nad głową przez 3 s i czy miał wyprostowane ręce (nie zginał ich w łokciach).
Końcową klasyfikację ustala się, sumując najlepszy wynik w rwaniu i podrzucie. Jeśli zdarzy się tak, że identyczny rezultat uzyska dwóch lub więcej zawodników, wówczas kryterium rozstrzygającym jest waga ciała. Wygrywa ten, kto waży mniej.