W 1987 roku Górnik Zabrze zapłacił za niego ŁKS aż 50 mln zł. A ponieważ po transferze Dziekanowskiego (Gwardia - Widzew, za 21 mln, kwotę doprawdy astronomiczną) PZPN ograniczył transakcje do 20 mln, dla przyzwoitości, naszego bohatera kupiono właśnie za 20 mln. A do tego Fizdułę i Mardułę. Fizdułę też za 20, a Mardułę za 10. W sumie za 50 dych! I do tego kilkanaście talonów, niedostępnych wówczas, na nowe auta. Fizduła i Marduła tak naprawdę nigdy nie istnieli, posłużyli jedynie jako podkładka pod zawyżony do niebotycznych granic transfer.
Natomiast nasz bohater istniał naprawdę. Nazywa się Krzysztof Baran. Był znakomitym napastnikiem i zarabiał wielkie pieniądze, jak dziś Lewandowski, Cristiano Ronaldo… Ale czy wyobrażacie sobie, że Lewandowski z Ronaldo szorują dzień w dzień kible? Zamiatają podłogę po trampkarzach? Żyją z parusetzłotowego zasiłku? I śpiewają: "Gdzie są moi przyjaciele?".
Orange Sport, najlepsza ze sportowych stacji (nawet i z tej racji, że akurat mnie zatrudnia, to moja klasyczna skromność) pokazała życie piłkarza, który nie tylko w polskiej lidze trafiał, Realowi Madryt na Santiago Bernabéu też strzelił, błyszczał i w reprezentacji. Ale potem schemat - wóda, zła kobieta… Ze schematu wyłamuje się to jedynie, że on, sam z czwórką dzieci, z tego dołka się wygrzebuje, nawet szorując te kible. Ciekawe, jak wielu z dzisiejszych gwiazdorów ta historia poruszy, a przecież to o nich jest, o przyszłych Baranach, bo wielu z nich również zmarnuje swoje życie. Zaprzepaści to, że Pan Bóg dotknął ich palcem, darowując futbolowy talent. Ale przecież tylko na chwilę, to była drobna pożyczka, a nie gwarancja. I dlatego Baran nie jest sam. Pamiętam młodziutkie gwiazdy tamtej Gwardii - gdzie oni są? Baran, już wiemy. Banaszkiewicz zapił się na śmierć, zawał w młodym wieku. Wdowczyk, znany jako W., zakaz wykonywania pracy. Dziekanowski - sam nie wie, gdzie jest, dość często. A to były największe nadzieje polskiego futbolu, gdy był on jeszcze najlepszy w świecie! I wszyscy tak bardzo potwierdzili dawną teorię nieco ich tylko starszego kolegi Bońka: że najłatwiej zrobić piłkarza od stóp do szyi. Trudniej wyżej, z głową. Choć akurat w grze głową Baran był chyba najlepszy w Europie, i miał wtedy ze dwadzieścia lat…
Moi młodzi piłkarze, oglądajcie kible, to może być wasze przyszłe Santiago Bernabéu.