Śmierć 7-letniego Maksyma w bloku przy ulicy Krakowskiej w Tarnowie
Śledczy są bliżej wyjaśnienia okoliczności dramatu, który rozegrał we wtorkowy (6 października) poranek w bloku przy ul. Krakowskiej w samym centrum Tarnowa. Prokuratorowi udało się już porozmawiać z 28-letnią Anastazją T., która przebywa w szpitalu z licznymi ranami ciętymi i kłutymi. Kobieta przedstawiła swoją wersję przebiegu tragicznych wydarzeń.
- Zeznała, że do zdarzenia doszło, gdy jeszcze leżała w łóżku ze swoim synem. Rano przyszedł do niej mąż Dymitr, położył się obok nich i przytulił. W pewnym momencie wstał, chwycił za nóż i ich zaatakował - mówi "Gazecie Krakowskiej" Mieczysław Sienicki, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Tarnowie.
Śmiertelne ciosy w plecy siedmioletniego chłopca
Znane są wstępne wyniki sekcji zwłok siedmiolatka. Wykazały, że chłopiec zginął od trzech ciosów nożem zadanych w plecy. Biegli ocenili, że szczególnie jeden z nich był bardzo głęboki i drążący, co skutkowało przebiciem płuca i uszkodzeniem innych narządów wewnętrznych.
Prokuratura Rejonowa w Tarnowie prowadzi śledztwo w sprawie pozbawienia życia 7-letniego chłopca oraz oraz usiłowania zabójstwa jego matki. 27-letni ojciec zamordowanego chłopca przebywa w tarnowskim szpitalu z ranami ciętymi i kłutymi ciała oraz złamaniem miednicy, którego nabawił się wskutek upadku z okna na drugim piętrze.
- Jest unieruchomiony i przyjmuje środku przeciwbólowe. Lekarze nie pozwalają jeszcze na wykonywanie z nim czynności - zaznacza prokurator Sienicki.
Dymitr T. w Polsce przebywał legalnie już od kilku lat. Żona z synem przyjechali do niego w maju tego roku.
Bądź na bieżąco i obserwuj
