Kiedy wychodził z domu, by pobawić się z dziećmi na śniegu, miał rumieńce na twarzy. Tego uśmiechu rodzice nie zapomną już nigdy. Niedługo po tym, jak zamknął za sobą drzwi, za oknem usłyszeli syreny karetki pogotowia. Na drodze w kałuży krwi leżał ich syn, obok stał oniemiały młody, 19-letni kierowca firmy kurierskiej. Cofał firmowym dostawczakiem. Przejechał po drobnym ciele 9-letniego Sebastiana.
Wtorek, godzina 15.30. Przed blokiem przy ul. Ablewicza (Falklandy) w Tarnowie zatrzymuje się peugeotem boxerem 19-letni kurier. Chłopak dostarcza niewielką przesyłkę do jednego z mieszkań, wsiada do auta, po czym cofa w stronę parkingu i głównej ulicy. Nagle czuje, że auto dziwnie podskoczyło. Gdy się zatrzymuje, jest w szoku. Na drodze widzi rozjechane dziecko. To Sebastian, uczeń trzeciej klasy szkoły podstawowej.
- Sebuś wyszedł na chwilę z domu, żeby pozjeżdżać sobie z kolegami z górki, obok bloku na plastikowych "jabłuszkach". Żona została z niespełna roczną Milenką - mówi Dariusz Hołda, tata Sebastiana. - Nie wierzę w to, co się stało - dodaje załamany ojciec.
Chłopca od bloku, w którym mieszkał, dzieliło jedynie 50 metrów.
Na miejsce tragedii przyjeżdża pogotowie. Ratownicy na widok maleńkiego chłopca są przerażani. Ma pękniętą głowę, ślady kół przechodzą również przez tułów. Rozpoczynają rozpaczliwą akcję reanimacji. Natychmiast wzywają Lotnicze Pogotowie Ratunkowe, które ma go przetransportować do specjalistycznej kliniki w Krakowie. Zanim śmigłowiec siada w Tarnowie, medycy są już z dzieckiem w szpitalu wojewódzkim im. św. Łukasza. Mimo starań czują, że życie uchodzi z 9-latka. - Chłopiec miał bardzo rozległe obrażenia wewnętrzne a także zmiażdżoną czaszkę. Lekarze próbowali przywrócić mu krążenie. Ale te działania były praktycznie z góry skazane na niepowodzenie. Po około półgodzinie stwierdzono zgon - relacjonuje Damian Mika, rzecznik tarnowskiego szpitala.
Policja zatrzymała kierowcę samochodu, który przejechał chłopca. To pracownik firmy kurierskiej "Siódemka". Wjechał w osiedlową uliczkę, choć był tam zakaz jazdy. Za nieumyślne spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym grozi mu do 8 lat więzienia.
- Mężczyzna był wstrząśnięty tym, co się stało. Będzie odpowiadać nie tylko za to, że nie zachował należytej ostrożności podczas wykonywania manewru cofania, ale również za to, że wjechał samochodem pod blok, mimo znaku zakazu ruchu w tym miejscu - wyjaśnia Jacek Świerczek z Prokuratury Rejonowej w Tarnowie, który dokonywał oględzin na miejscu wypadku.
Na razie nie wiadomo, czy Sebastian został potrącony przez cofającego peugeota, w momencie gdy przechodził przez wybrukowaną uliczkę, czy może poślizgnął się na niej - jak twierdzą niektórzy - i nie dał rady już uciec spod kół. Na miejscu tragedii pracował m.in. biegły do spraw rekonstrukcji wypadków.
19-latek, który kierował peugeotem po złożeniu wyjaśnień został zwolniony do domu. - Sebastian to był bardzo rezolutny, a jednocześnie odpowiedzialny chłopiec. Sam chodził do szkoły - mówi Roman Ostręga, dziadek 9-latka. - Dzielny, cudowny chłopiec - spuszcza wzrok dziadek.
Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtube'ie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!