Gdański magistrat skierował pismo przedprocesowe do Zarządu Telewizji Polskiej S.A. domagające się przeprosin w głównym wydaniu Wiadomości i wpłaty 100 000 zł na WOŚP. Chodzi o emisję materiału sugerującego, że władze miasta gloryfikują nazizm. Czy to jest dobry sposób na walkę z TVP i innymi mediami, „szyjącymi” Gdańskowi esesmański mundurek?
Trudno jest realnie oskarżać władze Gdańska, które podejmują bardzo wiele różnych działań związanych z troską o upamiętnienie polskości na tych terenach, o rzeczy, jakie zarzuca im telewizja publiczna. Przypomina się historia Donalda Tuska i „dziadka z Wehrmachtu”, nawiasem mówiąc wywołana przez obecnego prezesa TVP. Takich przejawów sterowania emocjami opinii publicznej, wymierzonego w siły opozycyjne względem obecnie panującej koalicji, nie można pozostawiać samym sobie. Jeżeli bowiem okaże się, że istnieje publiczne przyzwolenie na tego typu dyskurs, to przerodzi się to potem w mocniejsze oskarżenia, dotyczące działania na szkodę kraju, narodu, ojczyzny czy czegoś, co będzie dostatecznie abstrakcyjne i święte. Dlatego osoby, które są dotknięte taką propagandą, muszą podejmować radykalne kroki służące zahamowaniu tego typu dyskursu. Zwłaszcza w mediach publicznych, zobowiązanych ustawowo do bezstronności i do przekazywania szerokiego spektrum opinii.
Rozumiem, że na dyscyplinujące reakcje Rady Mediów Narodowych i Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji pan nie liczy?
Nie, ponieważ tak naprawdę istotnym czynnikiem mogącym zapobiegać tego typu insynuacjom jest konieczność przeprosin i zadośćuczynienia. Takie przeprosiny są zawsze wyrwą w ideologicznej linii medium i powodują niespójność, która z punktu widzenia propagandy jest niepożądana.
Telewizja zastosowała tutaj wybieg, bo dziennikarz nie powiedział wprost, że władze Gdańska gloryfikują nazistowską kartę w historii miasta, tylko że „nie brak takich opinii”.
Rzetelność dziennikarska, zwłaszcza w mediach publicznych, które mają mieć standardy najbardziej wyśrubowane, za każdym razem wymaga wskazania źródła opinii. Skąd bowiem mamy wiedzieć, czy to są opinie wariata, czy pana prezesa, a może po prostu opinie tego dziennikarza? Gdyby telewizja rzeczywiście prezentowała wiele różnych poglądów, prezentowała rzetelne źródła opinii, które przytacza - ale żeby były to zróżnicowane źródła - to wtedy moglibyśmy w takim materiale zobaczyć jakąś argumentację. A tak to jest typowa manipulacja, rodem z tabloidu, gdzie czytamy, że o kimś „źle się mówi”, a tak naprawdę źle o nim mówi sam dziennikarz. Myślę, że telewizja publiczna powinna przejść terapię z rzetelności dziennikarskiej.
Niedawno na antenie TVP Info, historyk, prof. Marek Chodakiewicz powiedział, że „faszyzm był ruchem postępowym i nowoczesnym”. Czy to nie jest propagowanie ustroju totalitarnego?
Nie słyszałem tej wypowiedzi, więc nie mogę się do niej ustosunkować. W kontekście prądów, jakie miały miejsce w latach 20. XX wieku, na przykład we Włoszech, i ówczesnego rozumienia nowoczesności i postępowości, taka wypowiedź miałaby jakieś uzasadnienie...
To była wypowiedź w kontekście słów Pawła Śpiewaka o odradzaniu się faszyzmu, a propos zajść w Białymstoku.
W takich przypadkach pozostawienie czyjejś wypowiedzi bez komentarza wydaje się przynajmniej akceptacją danych treści. Rzetelny dziennikarz nigdy nie będzie mówił czegoś, co jest szkodliwe społecznie, mówiąc: „ja tylko przytaczam” albo „ja tylko informuję”. Nieskomentowanie takiej wypowiedzi przez dziennikarza jest zaniedbaniem.
Rozmawiał Dariusz Szreter
