W dniu, w którym w Polsce obchodzone jest Święto Trzeciego Maja, w Parlamencie Europejskim odbyła się debata. Eurodeputowani ponownie pochylili się nad kwestią rzekomego łamania praworządności przez Polskę. Organizacja dyskusji na ten temat nie jest zaskoczeniem dla Jacka Saryusz-Wolskiego, gdyż - jak podkreśla europoseł - jest to już kolejna debata z cyklu "grillowania" Polski i stawiania jej bezpodstawnych zarzutów. Polityk uważa jednak, że wybór daty jest swego rodzaju afrontem wobec Polski. – W dzień święta narodowego, święta Konstytucji 3 Maja, pierwszej konstytucji w Europie, tego typu debata ma dodatkowy wydźwięk – ocenia polityk.
"Będziemy jeszcze bardziej grillowali Polskę"
– O tyle nie należy się dziwić, że nie po raz pierwszy przykre rzeczy nas spotykają w specjalne dla Polski i Polaków daty – wskazuje Saryusz-Wolski. Europoseł zauważa, że w czasie dzisiejszej debaty wybrzmiały znane już głosy przeciwko Polsce. Jego zdaniem, wojna na Ukrainie nic w tej sprawie nie zmieniła.
– Ta sama argumentacja, ta sama płyta, te same głosy, w tym pani Barley, która chciała Polskę zagłodzić. Wybija się ten nurt, że niezależnie od tego, co się dzieje jeśli chodzi o wojnę na Ukrainie, wielkich wysiłków takich krajów jak Polska, żeby stawić czoła wyzwaniom dotyczących m.in. przyjęcia i ugoszczenia uchodźców, (...) trzeba Polskę smagać tym biczem fałszywych zarzutów o brak praworządności. Tak jakby chcieli Polskę postawić w jednym szeregu z agresorem, czyli Rosją putinowską – relacjonuje europoseł. – To jest niesłychane, ale taki jest ten ton debaty. W Polsce jest oczekiwanie, że otrzeźwieją i wrócą do zmysłów wobec tych prawdziwych, dramatycznych wydarzeń, jakie się dzieją u progu UE. Ale tu nic. Mówią: tak, będziemy jeszcze bardziej grillowali Polskę – dodaje.
Co w godzinie próby?
Jacek Saryusz-Wolski zwraca uwagę, że budowanie już od 5 lat złej atmosfery wokół Polski może mieć dla naszego kraju poważne konsekwencje.
– To bardzo ułatwia złe traktowanie Polski. Jest to wszystko wielokrotne powtarzanie z takim goebbelsowskim uporem, który oparty był na maksymie, że kłamstwo powtarzane wielokrotnie wydaje się być prawdą. W domniemaniu zachodnich elit i mediów Polsce już nie trzeba udowadniać, że ma ułomną demokrację i narusza praworządność. To jest uważane za pewnik. I takiemu państwu dużo łatwiej jest odmówić środków, czy źle je traktować. To są poważne straty jeśli chodzi o wizerunek. Jest to również związane ze stratami ekonomicznymi, bo kraj, który ma zły wizerunek dużo gorzej prosperuje. Ale ma to także wymiar najpoważniejszy z możliwych – bezpieczeństwo. W godzinie próby, potrzeby - oby nie - sytuacji wojennej, takiemu oczernionemu krajowi łatwiej odmówić pomocy – stwierdził polityk.
