Piast Gliwice zrobił pani niespodziankę i zaprosił wraz z młodszym bratem na stadion na spotkanie z piłkarzami. „Nóżka u Dominiki Kossakowskiej perfekcyjnie ułożona!” - napisali na Twitterze, prezentując wideo z tej wizyty. Miły gest…
Bardzo mi miło. Fajnie, że ktoś wspiera mnie w takich momentach, to mega miły gest z ich strony. Ja też od dziecka lubię grać w piłkę, śmieję się, że jest to moje drugie, niespełnione marzenie, także długo czekać nie musiałam wracając z igrzysk. W niedzielę będę też na meczu z Rakowem i będę kibicować Piastowi. Nie mam nic lepszego do roboty w aktualnej sytuacji…
No właśnie. Wystarczy przeczytać książkę Otylii Jędrzejczak, aby uświadomić sobie jak katorżniczą pracę wykonują pływacy. Pani tyle wysiłku włożyła w przygotowania do igrzysk, które pani odebrano. Jakie uczucia pani towarzyszą?
Na początku były złość, rozgoryczenie, smutek - tak naprawdę wszystko naraz. Teraz, po trzech dniach po powrocie, jestem wykończona tą sytuacją, wszystkimi telefonami i jestem obecnie bez emocji. Jest mi po prostu strasznie przykro, źle z tą wiadomością. Myślę, że jak się zaczną igrzyska, będzie druga fala, w której będę się czuła jeszcze gorzej oglądając to w domu przez telewizor. Zobaczymy...
Czy jest u pani choć iskierka zrozumienia, że chciano was upchnąć na igrzyskach?
Raczej nie. Z tego, co rozmawialiśmy, to dało się to wszystko dobrze dograć. Po prostu musiały by być osoby bardziej kompetentne, które rozumieją jakiekolwiek zasady i na sto procent to dopną, a nie na zasadzie „jak się uda, to się uda, a jak nie, to nie”. Na tę chwilę nie przyjmuję żadnych innych wytłumaczeń, czy też nawet, gdybym się dowiedziała, kto to zrobił, dlaczego, nawet gdybym poznała nazwiska, to dla mnie nie ma to teraz większego znaczenia. Nikt mnie z powrotem nie wyśle do Japonii, nie przeżyję tam tych straconych chwil, nikt nam tego nie zwróci.
W jakiś sposób przechodzicie do historii, jako osoby, które złożyły olimpijskie ślubowanie, były już na miejscu i raptem trzeba wracać. To niebywała sytuacja!
Szkoda, że tworzymy historię w taki nieprzyjemny sposób. Myślę, że inaczej chcielibyśmy się zapisać w historii niż podczas, tak naprawdę, skandalu. Przykre doświadczenie… Wiem, ile wykonałam pracy, byłam z siebie dumna, że się zakwalifikowałam, że spełnię swoje marzenie. Niestety, wyszło, jak wyszło i nic z tym aktualnie nie zrobimy.
Czy myśli pani o jakimś odszkodowaniu? Ja na pani miejscu chyba poprosiłbym prawnika o radę, co zrobić?
Podejmujemy działania również w tę stronę. Na razie minęło mało czasu odkąd wróciliśmy i nie jesteśmy też w stanie dalej emocjonalnie działać w tym kierunku. Myślę, że niebawem usiądziemy i zaczniemy działania, bo czas najwyższy. Przez te kilka dni musieliśmy zebrać myśli, odpocząć w gronie bliskich no i zastanowić się co dalej. Nie o to w tym chodzi, aby podejmować pochopne kroki pod wpływem emocji. Jesteśmy dorośli, musimy myśleć o dalszym swoim rozwoju, czy też tej dyscypliny. To wszystko musi być zrobione z głową.
Mówiąc pół żartem, pół serio, wizyta w Piaście Gliwice, nie oznacza odejścia od pływania?
(śmiech) Od dziecka chciałam grać w piłkę, więc żartobliwie mówię, że tak. Jednak tyle lat poświęciłam na pływanie, że szkoda byłoby mi to rzucić, odpuścić, poddać się. Piłkę mogłabym sobie pokopać bardziej w formie rozrywki.
W pani sytuacji trzeba trzymać się powiedzenia, że „co nas nie zabije, to nas wzmocni”?
Myślę, że jestem już na tyle silną osobą, że jedynie może mi się odechcieć to robić. Na tę chwilę z uśmiechem nie wskoczę do basenu na pewno przez najbliższe kilka dni, czy tygodni. Nie chciałabym tego robić na siłę. To jest taka sytuacja i takie doświadczenie, z którymi każdy musi sobie poradzić, pogodzić się z tym. Wrócić dopiero wtedy, jak będzie się już czuł na siłach, głównie psychicznie, żeby podjąć się po raz kolejny takiej ciężkiej pracy i uwierzyć w to, że za trzy lata mogę również wystąpić na igrzyskach. Tak jak mówię - nic na siłę.
To dobrze dla pani, że następne igrzyska będą szybciej.
Szybciej - nie szybciej. Trzy lata to bardzo dużo w sporcie. Ja miałam już dużo kontuzji w mojej sportowej drodze. Wiem, że jest się na szczycie i wystarczy chwila, aby na nim nie być. Utrzymać się przez taki długi okres w czołówce, czy na bardzo wysokim poziomie, nie jest łatwe i wymaga to kolejnych wyrzeczeń oraz poświęceń. Trzeba być pewnym, że to się chce dalej robić.
Nie przeocz
Musisz to wiedzieć
Bądź na bieżąco i obserwuj
