Tragiczny wypadek w Jadachach. Nie żyją dwie osoby
Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że kierowca seata ibiza dojeżdżając drogą podporządkowaną do drogi krajowej numer 9, nie ustąpił pierwszeństwa przejazdu i doprowadził do zderzenia z wojskowym ciężarowym jelczem, który nadjechał z jego lewej strony. Siła uderzenia zepchnęła pojazdy na przeciwny pas ruchu, gdzie czołowo zderzyły się z ciągnikiem siodłowym mercedes z naczepą.
Auto osobowe zostało doszczętnie zmiażdżone. Na miejscu zginął mężczyzna (kierowca) z osobówki, to 33-letni mieszkaniec Nowej Dęby.
- Jelczem podróżowało dwóch żołnierzy zawodowych w wieku 30 i 35 lat. Obaj trafili do szpitali w Nowej Dębie i Tarnobrzegu. Poszkodowany został również 59-letni kierowca mercedesa, po którego przyleciał śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Droga jest zablokowana - mówiła nam podinspektor Beata Jędrzejowska-Wrona, oficer prasowy policji w Tarnobrzegu.
Niestety życia kierowcy mercedesa nie udało się uratować. Mężczyzna zmarł w karetce, mimo wysiłków lekarzy i ratowników.

Nie było wiadomo, czy autem osobowym nie podróżowały też inne osoby - seat był przygnieciony w rowie kabiną ciągnika siodłowego i naczepą, strażacy nie mieli do niego dostępu. Na miejscu tragedii pracują liczne służby ratownicze nie tylko z Tarnobrzega i powiatu tarnobrzeskiego, ale też zadysponowano dwa zastępy Państwowej Straży Pożarnej w Stalowej Woli, ze Specjalistycznej Grupy Ratownictwa Technicznego, dysponującej specjalistycznym samochodem do podnoszenia i wyciągania ciężkich samochodów. To ci ratownicy zdołali wydobyć z rowu naczepę, umożliwiając swoim kolegom dostęp do zgniecionego auta osobowego. Pod nim znajduje się przygniecione ciało kierowcy.
Zobacz zdjęcia z miejsca wypadku:
Naoczni świadkowie tej tragedii, kierowca i pasażer ciężarówki jadącej tuż za wojskowym jelczem przekonują, że kierowca seata nie zatrzymał się mimo znaku STOP.
- On nawet nie zwolnił, po prostu wjechał na drogę krajową prosto przed jelcza - relacjonowali w rozmowie z nami, podobnie opisując przebieg zdarzeń policjantom i żandarmom.
Na miejscu tragedii służby pracowały do późnego popołudnia.