„Jest to sytuacja niemożliwa do opanowania. Jeśli rząd nie ogłosi stanu wyjątkowego na Lampedusie, zrobię to. Hotspot nie jest już w stanie przyjmować migrantów, odpowiedzialność za tę sytuację nie może spoczywać na burmistrzu, administracji miejskiej i na wyspie” - alarmuje burmistrz Totò Martello. Jego słowa cytuje portal "La Repubblica".
W ostatnich godzinach na włoską Lampedusę dotarło kilka kolejnych "transportów" zdesperowanych imigrantów. Ocenia się, że w punkcie przebywania imigrantów (tzw. hotspot) obecnie przebywa ponad tysiąc osób, czyli dziesięciokrotnie więcej niż jest miejsca.
„Dzisiaj nie będzie przesiadek promowych do Porto Empedocle - podkreśla burmistrz - a tymczasem łodzie z Tunezji nadal lądują na wyspie”. W tej chwili około pięćdziesięciu migrantów nadal czeka na nabrzeżu na decyzję, gdzie zostaną ulokowani - informuje burmistrz.
W nocy z piątku na sobotę 110 imigrantów zostało uratowanych przez włoski statek handlowy Cosmo, kolejne 70 podróżowało na pobliskim pontonie, przechwyconym przez libijską łódź patrolową.
Jak dodaje włoski dziennik samolot "Seabird" z niemieckiej organizacji pozarządowej Sea Watch przejął dwie nadmuchiwane łodzie. W tym czasie migranci próbowali wypompować wodę z dna łodzi, aby się ratować.
Apele do ośrodków ratunkowych na Malcie i we Włoszech pozostawały bez echa do czasu interwencji libijskiej łodzi patrolowej, która przywiozła migrantów z powrotem na mniejszym pontonie.
Problem polega też na tym, że w sytuacji, gdy statki cywilne ratują rozbitków, pojawia się problem szybkiego wyznaczenia portu wyładunku. W rzeczywistości Cosmo, ani inne jednostki nie są przystosowane do ratownictwa i oczywiście załogi nie są wyposażone w urządzenia bezpieczeństwa niezbędne do leczenia migrantów zgodnie z zasadami antycovidowymi - konkluduje "La Repubblica".