- Byłem na filmie "Portret kobiety w ogniu". To chyba najlepsze, co widziałem. Gorąco czekam również na "Deerskin" oraz "A White White Day". Jest kilka filmów, które zapisałem sobie w notatniku z adnotacją "na pewno" - mówi Mateusz Parużyński, który po raz piąty bierze udział w festiwalu jako wolontariusz.
Twierdzi, że w Nowych Horyzontach uczestniczy nie tylko dla samych filmów, ale również ze względu na niesamowity klimat festiwalu.
- Uważam, że to jest to miejsce. Kino Nowe Horyzonty na co dzień też jest miejscem bardzo otwartym i nowohoryzontowym. A podczas festiwalu można poczuć się tak, jakby to był wielki zjazd rodzinny. Szczególnie, kiedy jest się wolontariuszem, to bardzo dobrze to widać. Spotyka się znajome twarze na wolontariacie czy w ogóle znajomych na korytarzach, dyskutuje się o filmach. To właśnie atmosfera, która się tutaj tworzy, jest bardzo piękna - dodaje Mateusz.
Wolontariuszką jest też Zosia. Już po raz trzeci jest na festiwalu.
- Zwykle oglądam filmy, które wyświetlane są na sali, którą mam do pilnowania i obsługi. W tym roku to sala, gdzie organizowane jest Kino Dzieci. Jestem z tego bardzo zadowolona. A poza tym udało mi się zobaczyć "Portret kobiety w ogniu". Niesamowity film. Jeżeli ktoś ma szansę się wybrać, to bardzo polecam - mówi Zosia Rosa.
Weronika Tokaj wczoraj przyjechała do Wrocławia. Na festiwalu jest po raz drugi. Na co dzień mieszka w Warszawie. Podczas Nowych Horyzontów chce obejrzeć m.in. film "The Lodge". Czeka również na nowy film Francois Ozon'a.
- Na pewno będę tu wracać, bo festiwal jest czymś w rodzaju podróży, mimo że jest się tak naprawdę w jednym miejscu. Tyle filmów, tyle różnych punktów widzenia, tyle różnych kulturowych niuansów, a jednak bardzo podobne tematy. Jestem oczarowana festiwalem - przyznaje Weronika.
Festiwal Nowe Horyzonty potrwa do 4 sierpnia. Bilety na niektóre, mniej oblegane seanse można dostać w kasach kin.
