Duet Fręch - Kawa zaliczył w czwartek falstart i już w pierwszym gemie dał się przełamać. Polki miały duże problemy z odbiorem serwisu rywalek i przez całą pierwszą partię nie wygrały więcej niż dwóch piłek w jednym gemie stojąc na returnie. Falkowska i Siskova rozkręciły się w 6. gemie - najpierw wygrały swoje podanie do zera, a następnie przełamały polski duet. Prowadząc 5:2 potrzebowały tylko jednej piłki setowej do wygrania pierwszej partii.
W drugiej odsłonie Fręch i Kawa wyglądały lepiej. W 3. gemie obroniły dwa break-pointy i wyszły z opresji, natomiast w kolejnym same nie wykorzystały aż trzech takich szans. Pierwsze przełamanie zdobyły chwilę później, gdy objęły prowadzenie 4:2, ale niestety od razu przegrały swój serwis. W kolejnym gemie polska para miała aż cztery break-pointy, ale zmarnowały wszystkie po kolei. Fręch i Kawa wyszły z podobnych tarapatów w 11. gemie, gdy obroniły trzy breaki z rzędu. O losach drugiego seta decydował ostatecznie tie-break, w którym lepsze okazały się Polki 7-4.
W super tie-breaku Fręch i Kawa skompletowały swój "comeback" wygrywając go 10:5.
Fręch zwiedza świat
Dla Fręch turniej w Monastyrze jest 10. z rzędu, w którym gra poza Europą. Ostatni raz Polka wystąpiła na Starym Kontynencie 4 lipca podczas wielkoszlemowego Wimbledonu. W tym czasie wystąpiła na trzech różnych kontynentach w 10 różnych turniejach: w Ameryce Północnej - USA (Cleveland, San Diego, Cincinnati, Waszyngton i US Open w Nowym Jorku), Kanada (Montreal) i Meksyk (Gudalajara), w Azji - Chiny (Pekin) i Hong Kong i teraz Afryka - Tunezja (Monastyr).
