Poprzednie spotkanie pomiędzy obydwoma tenisistkami, rozegrane ponad cztery lata temu, zakończyło się łatwym zwycięstwem amerykańskiej zawodniczki. Fręch zdołała w całym meczu ugrać zaledwie cztery gemy. Tym razem rywalizacja rozpoczęła się bardzo dobrze dla Magdy. Jedno przełamanie wystarczyło, by wygrać seta, zwłaszcza że przy swoim serwisie polska tenisistka była bezbłędna - rywalka nie miała ani jednej szansy na zapunktowanie, gdy piłkę do gry wprowadzała Fręch.
To, co było atutem Polki w pierwszym secie, przestało funkcjonować w kolejnej partii. Stephens regularnie punktowała przy serwisie Polki i gdyby nie fakt, że dwukrotnie Fręch odwdzięczyła się tym samym, set mógłby zakończyć się łatwą wygraną Amerykanki bez straty gema.
O losach awansu zadecydował trzeci set, w którym aż do stanu 3:3 zawodniczki zapisywały na swoim koncie gemy tylko wówczas, gdy wprowadzały piłkę do gry. Polka co prawda miała swoje szanse na przełamanie, jednak ani przy stanie 1:0, ani 2:1 nie potrafiła wykorzystać nadarzającej się okazji. Takich kłopotów nie miała Stephens, która już pierwszy break point (przy stanie 3:3) zamieniła na przełamanie. Amerykanka otworzyła sobie w ten sposób drogę do zwycięstwa, jednak... nie zdecydowała się nią od razu podążyć. Już w następnym gemie Magda odrobiła stratę, by chwilę później ponownie stracić gema przy własnym podaniu. Drugiej okazji Stephens już nie zmarnowała, wykorzystała już pierwszą piłkę meczową i awansowała do drugiej rundy.
Turniej WTA w Parmie - I runda
Magdalena Fręch - Sloane Stephens (4) 6:3, 3:6, 6:4
