Matki z noworodkami, kobieta chora na serce i starsi ludzie, którzy nie mogli chodzić, ewakuowali się do piwnicy w szpitalu w Mikołajowie, gdy zbliżały się wystrzały artylerii. W samą porę dotarli do schronu. Pięć minut po tym, jak pacjenci i personel tłoczyli się w podziemnym korytarzu, wybuchła w pobliży bomba kasetowa. Wybuch roztrzaskał wszystkie okna.
To sprawiło, że pierwsza noc Bohdana - jednego z chłopców, który przyszedł na świat w piwnicy - nie była taka, jaką powinno przeżyć każde dziecko na świecie. - Maluch urodził się w prowizorycznym schronie przeciw bombowym po tym, jak jego matka Vitalina i inne osoby z oddziału położniczego uciekły w bezpieczne miejsce, z najwyższego piętra szpitala. Rosjanie to zwierzęta; nie ma innego wytłumaczenia – mówiła babcia Bohdana, Vlada.
Vlada płakała, przytulając córkę, spoglądając na Bohdana. Maluch spał smacznie, a trzy inne kobiety i ich dzieci siedziały na łóżeczkach w małym piwnicznym pomieszczeniu.
Szpitale na Ukrainie są coraz częściej atakowane przez rosyjską artylerię i lotnictwo. Jak podaje Światowa Organizacja Zdrowia, było już około 90 ataków na placówki służby zdrowia. Zginęło około 80 osób, kilkadziesiąt innych zostało rannych. Dzieje się tak mimo oznaczeń, że były to szpitale.
