Tutaj chodzi o to, aby rodziny mogły być razem. Nie podoba mi się to, że są rozdzielane - powiedział Donald Trump w środę, kiedy podpisał w Białym Domu rozporządzenie, które kończy przyjętą przez niego wcześniej politykę. Jak podkreślił, naciskały na niego także w tej sprawie jego żona Melania oraz córka Ivanka. - Myślę, że każdy, kto ma serce, będzie podobnego zdania - dodał prezydent USA, który zaznaczył jednak, że to nie zmieni jego ostrej polityki imigracyjnej. Spiker w Kongresie, republikanin Paul Ryan, już zapowiedział, że w czwartek kongresmeni przyjmą nową ustawę.
Rozporządzenie zawiera zapis, że rodziny imigrantów będą trzymane razem w czasie, kiedy władze będą rozpatrywać, czy mogą one zostać w USA. W kwietniu Waszyngton ogłosił bowiem politykę "zero tolerancji" dla ludzi, którzy nielegalnie przekroczą amerykańską granicę. Dorosłych zatrzymywano i umieszczano w areszcie, gdzie oczekiwali oni na proces, a ich dzieci, których zgodnie z prawem nie można aresztować, zabierano do ośrodków lub tymczasowych rodzin. Teraz dzieci będą razem z resztą rodziny w areszcie. Nieletni mogą legalnie przebywać tam maksymalnie 20 dni. Nie wiadomo na razie, co będzie z nimi po upływie tego czasu.
Dramatyczne nagrania, na których widać płaczące dzieci zabierane rodzicom zbulwersowały amerykańską opinię publiczną i organizacje broniące praw człowieka, a nawet wielu polityków z Partii Republikańskiej. Sprawę skrytykował nawet papież Franciszek, który oskarżył polityków, m.in. w USA i we Włoszech, o "kreowanie psychozy" wokół imigracji. Nielegalnym imigrantom zabierano nawet niemowlęta, "The Times" pisał również o przypadku odseparowania od bliskich chłopca z zespołem Downa. Organizowane były protesty i kampanie na rzecz trzymania rodzin razem, a sześć amerykańskich linii lotniczych zwróciło się do Trumpa, aby nie wykorzystywano ich rejsów do transportu dzieci imigrantów, ponieważ jest to wbrew ich wartościom. Według amerykańskich służb migracyjnych w okresie od 5 mają do 9 czerwca 2 342 dzieci zabrano od 2 206 dorosłych.
POLECAMY: