14 grudnia, we wtorkowy poranek, Sąd Okręgowy w Koszalinie był pod szczególnym nadzorem. Wejścia strzegło pięciu uzbrojonych ochroniarzy. Na każdym piętrze ochrona i policja. Przed salą rozpraw przeszukanie i drobiazgowa kontrola.
Największa sala na trzecim piętrze sądu ledwo pomieściła przedstawicieli stron. Rodzice zmarłych dziewczynek, ich pełnomocnicy, oskarżeni i ich obrońcy, funkcjonariusze policji - w sumie to niemal trzydzieści osób.
Jako pierwsze na ławę oskarżonych wprowadzone zostały Małgorzata W. i Beata W. Oskarżony Radosław D. wszedł do sali z policją, a Miłosz S. z trzema uzbrojonymi policjantami służb specjalnych.
Prokuraturę Okręgową w Koszalinie reprezentuje prokurator Małgorzata Sielska, naczelnik 1. Wydziału Śledczego. Sprawę prowadzi sędzia Sylwia Dorau – Cichoń.
Przedstawiciele mediów złożyli wniosek o umożliwienie rejestracji przebiegu rozprawy. Sędzia zapytała każdego z uczestników postępowania, czy wyraża zgodę na publikację swojego wizerunku i danych osobowych. Żadna z osób oskarżonych nie wyraziła takiej zgody. Część rodziców ofiar tragicznego pożaru zdecydowała się na ujawnienie swoich wizerunków i nazwisk.
Sąd wydał zgodę na relacjonowanie przebiegu rozprawy – na razie w części dotyczącej składania wyjaśnień przez osoby oskarżone.
Do tragicznego pożaru w escape roomie „To Nie Pokój” przy ul. Piłsudskiego 88 w Koszalinie doszło 4 stycznia 2019 r. po godz. 17.
Życie straciło w nim pięć 15-latek. Karolina, Julia, Wiktoria, Małgorzata i Amelia. Wszystkie były uczennicami klasy IIId oddziałów gimnazjalnych Szkoły Podstawowej nr 18. Wizyta w pokoju zagadek „Mrok” była głównym punktem imprezy urodzinowej. Po kilkunastu minutach od rozpoczęcia zabawy, w escape roomie wybuchł pożar. Dziewczęta były uwięzione w pokoju - miały odnaleźć ukrytą w nim klamkę. Jedyne okno w pomieszczeniu, w którym zostały zamknięte, było zabite deskami i okratowane. Nastolatki próbowały się ratować - zadzwoniły na numer alarmowy straży pożarnej, jedna z nich dzwoniła do taty. Zmarły z powodu zatrucia tlenkiem węgla.
Miłoszowi S., organizatorowi escape roomu, Małgorzacie W., jego babci, która zarejestrowała działalność i Beacie W., matce organizatora pokoju zagadek, która współprowadziła lokal, prokurator zarzuca, że od 9 lutego 2018 roku do 4 stycznia 2019 roku, działając wspólnie i w porozumieniu, a od 30 listopada 2018 r. do 4 stycznia 2019 r. porozumieniu także z pracownikiem Radosławem D. prowadzili lokal, który był dla uczestników zabawy niebezpieczny.
Oskarżyciel wyliczył m.in., że nie zapewnili w escape roomie możliwości ewakuacji; nie zgłosili do Urzędu Miejskiego w Koszalinie zmiany charakteru użytkowania obiektu budowlanego pomimo podjęcia działalności gospodarczej o charakterze usługowym; jako główne źródło ciepła wykorzystywali cztery piecyki zasilane gazem płynnym propan-butan, a zainstalowali je bez dbałości o wentylację i usunięcie materiałów łatwopalnych. Akt oskarżenia obejmuje też zaniechanie kontroli okresowych odnośnie stanu technicznego budynku, m.in. przewodów kominowych i instalacji elektrycznej.
Radosławowi D. oskarżyciel publiczny zarzucił też to, że nie zareagował w początkowym etapie pożaru - w chwili pojawienia się niewielkiego płomienia na elemencie instalacji piecyka gazowego w poczekalni przy drzwiach wejściowych do pokoju „Mrok”. Nie zakręcił zaworu butli, nie użył gaśnicy, nie odsunął krzeseł i łatwopalnych przedmiotów.
Oskarżeni są osobami w wieku od 27 do 74 lat. W toku dokonanych przesłuchań Miłosz S. Małgorzata W. i Beata W. nie przyznali się do popełnienia zarzucanego im czynu i odmówili składania wyjaśnień oraz udzielenia odpowiedzi na pytania związane z przedmiotem prowadzonego przeciwko nim postępowania.
Oskarżony Radosław D. również nie przyznał się po dopełnienia zarzucanego mu czynu. W złożonych wyjaśnieniach podał, że próbował pomóc pokrzywdzonym, lecz nie miał możliwości podjęcia działań zmierzających do uwolnienia małoletnich pokrzywdzonych z zamkniętego pomieszczenia, a tym samym do uratowania ich życia.
