Wakacje z czworonogami. Podróż za jeden psi uśmiech

Dorota Kowalska
Dorota Kowalska
FOT. 123RF
Urlop z psem nie musi być udręką. Wystarczy wszystko dokładnie zaplanować i przygotować psiaka do podróży. Kota lepiej zostawić w domu pod opieką kogoś życzliwego. Ten potwornie nie lubi zmian. A w wakacje wszyscy mamy odpocząć, nasi czworonożni przyjaciele również

Psy podróżują z rodziną Ireny od ponad ćwierć wieku, odkąd w niej są. Nic tego nie zapowiadało, bo oba - kolejno Walker zwany Pikusiem i Rocky zwany Pimpusiem - na początku bały się samochodu jak ognia, a ten drugi miał upiorną chorobę lokomocyjną. Po roku, dwóch, każdy z nich traktował auto jak przytulny domek, gdzie jest fajnie, bo cała rodzina pozostaje w zasięgu wzroku. Jako że oni, człowiecza część rodziny, podróżować lubi nadzwyczaj, futrzakom nie pozostawało nic innego, jak podzielić ich zainteresowania.

Dlatego Pikuś chadzał z nimi po Bieszczadach i Tatrach polskich oraz słowackich, a jego następca Pimpuś ma znajomych w Alpach, a narzeczoną (kochankę nawet, a może i matkę dzieci) zostawił nad Atlantykiem w dalekiej Bretanii. - Pierwszy z naszych kundli był naprawdę dzielnym psem i przy swoich 13 kilogramach żywej wagi zasłużył na miano wilka morskiego. Przeżył sztorm w dmuchanym kajaku i zatopienie motorówki na Adriatyku, a nawet uratował z tej katastrofy białego misia imieniem Kolargol, który towarzyszył wtedy naszej 5-letniej córce. Pimpuś woli piesze wycieczki, choć pływanie promem między estońskimi wyspami nie robiło na nim wielkiego wrażenia. Mógłby mieć ksywkę „szofer”, bo chętnie zostaje w aucie - zawsze zastajemy go na miejscu kierowcy - opowiada Irena, 57 lat, krótkie, blond włosy, ładne niebieskie oczy.

Obaj czworonożni przyjaciele sypiali z nimi zwykle legalnie, ale czasem „na waleta”, jak zdarzyło się Pikusiowi w węgierskim hotelu, a Pimpusiowi na toskańskim campingu. Noclegi starali się znajdować w miejscach, w których psy były akceptowane. Wybierali w miarę możliwości domki samodzielne, a na campingach miejsca ustronne, często zresztą te dla psów i ich rodzin są tam wydzielone.

Podczas podróży zdarzały się niespodzianki. Pikuś, w podeszłym już wtedy wieku, spędzał samotnie dni pod namiotem w litewskich Druskiennikach, kiedy jego ludzie bawili się w aquaparku, po czym zaziębił się i trzeba było wynająć pokój w agroturystyce, żeby mógł wygrzać stare kości. Pimpuś zaś w wieku młodzieńczym zapolował z kolegą na kurę we wsi nad Dniestrem i musieli ponieść koszt w hrywnach. Zaskoczył ich za to pozytywnie, kiedy kilka godzin grzecznie czekał w psiej przechowalni, kiedy zwiedzaliśmy jaskinię Postojną w Słowenii. Opiekunowie boksów byli pod wrażeniem, bo był jedynym spośród kilkunastu psów, który nie szczekał.

- Nasz pierwszy pies podróżnik odszedł za tęczowy most dwa dni po powrocie znad Morza Północnego. Miał wtedy co najmniej 12 lat. Nie wiemy, ile dokładnie - wybrał nas, kiedy inni wyrzucili go z samochodu. Jego następca ma blisko 13 lat, data urodzenia nie jest znana, bo ktoś wyrzucił go na ulicę, ale hasło: „Jedziemy!” niezmiennie wzbudza jego entuzjazm - śmieje się Irena.

Tak, wakacje mogą być dla psiaków czy kotów fajnie spędzonym czasem, mogą być koszmarem. To wtedy najwięcej wyrzuconych w lasach, albo przywiązanych do kosza na stacjach benzynowych czworonogów. Właściciele planują wakacje i nagle okazuje się, że ich pies się w te plany nie wpisuje, bo nie można z nim zamieszkać w każdym hotelu, nie można pójść na każdą plażę, zjeść w każdej restauracji, czy knajpce. Więc najlepiej zostawić gdzieś na pastwę losu. Ale tak robią tylko ci, którzy nigdy nie powinni posiadać żadnych żywych stworzeń. Ci, dla których zwierzęta są pełnoprawnymi członkami rodziny, planują wakacje tak, aby odpocząć razem z ich starszymi przyjaciółmi, a jeśli się nie da, robią wszystko, aby ci drudzy nie przeżyli traumy.

Dorota Sumińska, lekarz weterynarii, publicystka, autorka książek i propagatorka dobrego traktowania zwierząt, ma kilka psów i kotów. Kiedy wyjeżdża na dłużej, mniej więcej dwa razy do roku, do jej domu wprowadzają się ludzie, którzy kochają jej zwierzęta, z wzajemnością zresztą.

- To zdecydowanie lepsze niż pozostawianie psów, czy kotów w hotelach dla zwierząt, to zawsze dla nich spore przeżycie. Jeśli już musimy wyjechać sami, poprośmy ludzi, których znają nasze zwierzęta, o pomoc. Niech pomieszkają u nas, albo zostawmy naszych przyjaciół w ich domach - tłumaczy.

I dodaje, że zasada jest prosta: dla psów dom jest tam, gdzie są ich opiekunowie, dla kotów dom jest tam, gdzie mieszkają - podróże, zmiana miejsca pobytu jest dla nich niezwykle stresujące, więc najlepiej, jeśli tylko się da, zostawiać je w domu z kimś życzliwym.

Kolejna sprawa: jeśli planujemy wyjazd z psem, trzeba go nauczyć jazdy samochodem.

- Wyjazd do cioci, która mieszka obok, czy do pobliskiego lasu, to nie to samo, co cztero-, czy pięciogodzinna podróż. Dlatego warto wcześniej z psem trochę pojeździć, a po każdej przejażdżce dać mu jego ulubiony smakołyk - tłumaczy Dorota Sumińska. Nie dajemy psu jeść przed podróżą, ani w jej trakcie. Chyba że pies często z nami jeździ, lubi to i wiemy, że nie zwróci pożywienia.

- Do jazdy samochodem kupujemy psu specjalną uprząż. W samochodzie musimy mieć też kilka kartek przyklejonych w różnych miejscach, na których napiszemy, po kogo dzwonić, kto odbierze psa, gdyby coś nam się stało. Wiadomo, różnie bywa, zdarzają się wypadki - wylicza Sumińska.

Podczas postoju zawsze trzymamy psa na smyczy. Kota nie wypuszczamy z transportera. Przerażony ucieknie, może nawet wyślizgnąć się z szelek. Z transportera kot może wyjść tylko wtedy, kiedy siedzi w zamkniętym samochodzie.

Ze zwierzętami możemy podróżować także pociągiem, czy autobusem. W tym wypadku trzeba pamiętać o kagańcu, książeczce zdrowia z aktualnymi szczepieniami i czymś, co pomoże nam posprzątać po zwierzaku, gdy ten nabrudzi.

- No i oczywiście jedziemy w miejsca, które są przyjazne psom i kotom - mówi na koniec Dorota Sumińska.

Wakacje z psem mogą być naprawę ciekawym doświadczeniem. Czworonóg na wakacjach oznacza nowe znajomości, bo zwierzaki, to wymarzony temat rozmów, zwłaszcza wśród psiarzy i kociarzy.

Irena opowiada: „Luksemburg, 15 sierpnia. W mieście pustki totalne, bo to święto kościelne i zamknięte są nawet kawiarnie. Upał. Puszczamy kundla wolno, bo w okolicy ani żywej duszy. Nagle pojawia się inny pies, a nawet - jak się za chwilę okaże - suka. Zabawa na pół lasu. Greta jest z panią. Pani znalazła kundelkę w Madrycie i przywiozła ją ze służbowej podróży. Żeby dopełnić wszystkich formalności typu szczepienia, chip, paszport, musiała wziąć w Grecji urlop. Dlaczego w Grecji? Mieszka tam, a w Luksemburgu jest z Gretą przejazdem w drodze do Francji. Tak jak my. Skąd jest Rocky? Z Polski? „Super, mój dziadek był z Polski. Nazywał się Cy-lin-ski”.

Holandia, okolice de Efteling. Na ostatnie wakacje z Walkerem zwanym Pikusiem wypożyczyli przyczepę kempingową, bo pies musiał mieć warunki i… lodówkę do przechowywania zastrzyków ze sterydem przeciw padaczce. Na ogromnym kempingu koło parku rozrywki, Pikuś miał okropny atak. Dostał go na trawniku przed przyczepą, widzieli wszyscy. I słyszeli. Nikt nie powiedział złego słowa, ludzie pytali, ile pies ma lat i życzyli, żeby mu się polepszyło. Następnego dnia wybrali się do Eftelingu, Pikuś został w przyczepie. Z tyłu uchylili okno. Nie było ryzyka, że pies wyskoczy, bo nie był w stanie wejść na kanapę - łapy odmówiły mu już posłuszeństwa. Kiedy wrócili po ładnych paru godzinach, okazało się, że pies cudownie ozdrowiał: wyglądał przez okno, a w fotelu przed przyczepą siedziała pani z sąsiedztwa, czule do niego przemawiając. Po holendersku.

Wyjeżdżając na wakacje z psem warto, o czym mówiła Dorota Sumińska, sprawdzić, gdzie będziemy mile widziani. Łatwo to zrobić. Na stronie www.piesnaurlopie.pl znajdziemy hotele, campingi, plaże, wybiegi, restauracje, muzea, parki, z których nikt nas nie będzie przeganiał, jeśli pojawimy się tam z psem. Takich miejsc jest całkiem sporo i to właściwie w każdej miejscowości. W Internecie mnóstwo reklam ośrodków wczasowych, domków letniskowych, których właściciele zapraszają do siebie ze swoimi czworonożnymi przyjaciółmi. Jeśli jednak ktoś potrzebuje inspiracji, polecam pewną stronę w sieci. „Cześć! Mam na imię Aleksandra, a makulscy.com to blog mój i Michała, na którym opowiadamy o naszych podróżach i życiu z Luśką, Bolesławem i Florentyną” - pisze jej właścicielka. Luśka to sunia, którą Aleksandra i Michał adoptowali 21 czerwca 2013 z warszawskiego Schroniska na Paluchu. Od kilku lat pracują zdalnie, założyli bloga.

„Od ponad 5 lat podróżujemy wszędzie razem. Dla Lu zrezygnowaliśmy z latania, stawiając na road tripy po polskich i europejskich drogach. Zwiedziliśmy razem Dolomity i Alpy, byliśmy na Bornholmie, na Korsyce, na Rugii i na Lofotach, zjechaliśmy Norwegię, Danię, Francję, Niemcy, Szwajcarię, Austrię i Finlandię. Zakochaliśmy się w polskich bezdrożach, zielonych lasach i łażeniu po górach. Kupiliśmy oldskulową przyczepkę Niewiadów i sami ją wyremontowaliśmy. Chociaż wyjazd z psem zdecydowanie różni się od podróżowania tylko na dwóch nogach, wcale nie jest taki trudny do ogarnięcia. I o tym właśnie chcemy opowiedzieć Ci na naszym blogu. Może już od dawna podróżujesz z psem i szukasz nowych celów na wyprawy? Albo dopiero zaczynasz swoją przygodę z wyjazdami na czterech łapach? A może po prostu lubisz pruć szosę niczym żyleta i szukasz pomysłów na kolejne road tripy? Miło Cię widzieć! Mam nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej :)” - piszą Aleksandra i Michał. I pokazują, jak i gdzie można spędzić czas ze swoim zwierzakiem, a zwiedzili trochę Polski i świata.

Wojtek, 46-lat, właściciel dwóch psów: 6-letniej Kiry i 3-letniego Koksa. To mieszańce, oba psiaki wzięli ze schroniska.

- Nie wyobrażamy sobie wakacji bez nich. Zarówno Kira, jak i Koks dobrze znoszą podróże samochodem. Zawsze szukamy miejsca, w którym można przyjechać z czworonogami. Zazwyczaj wybieramy jakąś agroturystykę - opowiada.

I dodaje, że nie ma problemu ze znalezieniem miejsca, w które mogą pojechać z psami. Byli już razem na Mazurach, w Borach Tucholskich, nad Bałtykiem.

- Ale szczególnie lubimy Podlasie. Jest tu mnóstwo miejsc zupełnie nie odkrytych. Chodzimy z psami na długie spacery, dzieciaki, mamy dwóch synów, są przeszczęśliwe - opowiada. Nigdy nie przyszło im do głowy, żeby zostawiać Kirę i Koksa w obcym dla nich miejscu, chociaż ich znajomi kiedyś tak zrobili. Wyjeżdżali za granicę, nie chcieli kłopotów. Swoją Miśkę zostawili w hotelu dla zwierząt. Żałowali. Po powrocie pies był smutny, osowiały.

- Ale to wszystko zależy od zwierzaka i miejsca, bo wiadomo - hotele dla zwierząt bywają lepsze i gorsze. Więc pewnie zanim zostawimy tam swojego czworonoga, warto to sprawdzić. Inni znajomi też zostawili swojego Azora w hotelu dla zwierząt na cały tydzień. Pies bawił się z innymi psami, nie odczuł jakoś tego rozstania - mówi Wojtek.

Marta, właścicielka 7-letniej kotki nie zabiera jej ze sobą na wakacje. Obok mieszkają rodzice, których Tekla doskonale zna. Kiedy wyjeżdża z rodziną na dłużej, to jej mama i tata doglądają kotki. Dają jeść, pilnują, żeby miała świeżą wodę w misce, uprzątną kuwetę, trochę z nią posiedzą.

- Tekla ich lubi. Wiem, że pod moją nieobecność jest pod dobrą opieką, więc się nie martwię - wzrusza ramionami.

Lato, to nie tylko zabawa, kąpiele w morzu, ogniska i grille, to także upały. Zwierzaki kiepsko je znoszą. Wyjątkowo narażone na przegrzanie są psy ras z krótkim pyskiem. Mopsy, boksery, buldożki francuskie często chrapią, dyszą i nie są w stanie oddać dostatecznej ilości ciepła przez zianie. Wyjeżdżając na wakacje, warto o tym pamiętać.

- Pies, podobnie jak kot, powinien mieć w pobliżu kilka misek ze świeżą wodą. Jeśli jest bardzo gorąco, można zmoczyć głowę psa i jego barki zimnym ręcznikiem - tłumaczy Dorota Sumińska.

Nie ma mowy o pozostawianiu psa w zamkniętym samochodzie, to tak, jakby zostawić go w rozgrzanym piekarniku. Dobrze, jeśli pies może podczas wakacji wskoczyć do wody i popływać, pod warunkiem, że to lubi. Nic na siłę. W czasie upału nie powinniśmy wychodzić ze zwierzakiem na spacery, czy ciągnąc go na wycieczkę. Najlepiej, gdyby pozostał w domu lub chłodnym miejscu, choćby w piwnicy. Kilkugodzinne wyjście na słońce może kończyć się dla zwierzęcia bardzo źle. Przegrzaniem lub nawet udarem cieplnym.

Dyskusja o tym, co z psami i kotami podczas wakacji, przeniosła się do sieci. Bo wiadomo, nie wszędzie można z nimi pojechać, nie w każde miejsce wejść. Nie wszyscy przepadają za futrzakami i trzeba to zaakceptować. Jedno z forów internetowych.

Internautka: „Ja w tym roku jadę pierwszy raz z psem, trochę miałam kłopotów ze znalezieniem miejsca. Wiem, że psy przyjmują w ośrodku „Górnik” w Łebie, ale nie we wszystkich domkach można mieszkać z psem, nie pozwalają w tych najbliżej placów zabaw dla dzieci. Summa summarum stanęło na wynajęciu domu na Mazurach, komfort i nikomu nie przeszkadzasz (a raczej nie przeszkadza pies), teren ogrodzony, więc pies może biegać, nad jezioro też można pójść z psem - dlatego, że jest to raczej wieś, a nie mazurski kurort.

Nie znalazłam nic z polecenia, po prostu cierpliwie obdzwaniałam adresy z sieci. Od razu powiem: na hasło „labrador” często słyszałam „nie””

Inna: „Sielpia Wielka, woj. świętokrzyskie, ośrodek Kasia http://kasia-sielpia.pl Miejsce sprawdzone wielokrotnie, fajne lasy i obowiązkowo dla laba woda- rzeczka i jezioro”.

Kolejna: „Polecam Dębki nad morzem, piękne plaże, mało ludzi i właściciele pensjonatów bardzo chętnie zapraszają do siebie właścicieli z psami. Sprawdzone kilkanaście razy. Jeśli potrzebujecie namiary na konkretne pensjonaty, wyślę na priv.”

I jeszcze jedna: „Ja wróciłam właśnie ze swoim Labiszonem z Jastarni. Mam bardzo fajne miejsce (domek), niedaleko plaży. Jeśli będziesz chciała namiary, podam na prv. Co do samej Jastarni, lokali itp. to właściciele raczej są otwarci na wizyty z pieskiem. Dodatkowo w Jastarni są dwie plaże dla psów - piesio ma kumpli, a Ty spokój (dodatkowo nie ma takich tłumów jak na plaży publicznej)”

Michał, 23 lata, właściciel 8-letniej Mai. Na wakacje stara się wyjeżdżać z psem, ale jeśli musi sam, Maja idzie do znajomych, którzy też mają psiaka. Zwierzaki znają się i bardzo lubią.

- To doskonała opcja na wakacje. Nasze psy za sobą przepadają. Znajomi mają dom, więc nie ma problemu z miejscem. Maja dobrze się u nich czuje, więc nie martwię się, że stanie się coś złego, że się smuci, że bardzo za mną tęskni. Z kolei, kiedy wyjeżdżają znajomi i nie mogą zabrać ze sobą Arisa, biorę go do siebie. Ten układ świetnie funkcjonuje - opowiada Michał, informatyk w dużej firmie komputerowej.

Kiedy wyjeżdża z Mają, wybiera góry. Pies jest wciąż w bardzo dobrej formie, więc pokonują codziennie 10 do 12 kilometrów. Lubią te wspólne piesze wycieczki.

- Wakacje to wspaniały czas i taki powinien być, zarówno dla nas, jak dla naszych zwierząt. Wystarczy wszystko wcześniej zaplanować - przekonuje.

Trudno nie przyznać mu racji. Jeśli możemy i chcemy, jedźmy na wakacje z psem, zadbajmy o to, aby podróż nie była dla niego udręką. Jeśli jednak nie mamy wyjścia, musimy wyjechać sami, zapewnijmy naszemu pupilowi odpowiednie warunki, zostawmy go z kimś, kogo lubi i zna. Będzie wtedy za nami tęsknił odrobię mniej.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wakacje z czworonogami. Podróż za jeden psi uśmiech - Plus Polska Times

Wróć na i.pl Portal i.pl