Jest taka data, której rodzina Alberta Radomskiego nie zapomni do końca życia. 28 października 2017 roku – Albert świętował wtedy ze znajomymi swoje 20. urodziny w centrum Poznania. Do domu wracał sam. Niespodziewanie na ul. Krysiewicza został uderzony przez obcego mężczyznę. Kiedy upadł na ziemię i próbował wstać, mężczyzna podszedł i ponownie uderzył. Chwilę później po Albercie przejechało auto.
– To był szok, jak się o tym dowiedzieliśmy. To było jakoś przed 5 rano. Przyszła policja i powiedziała, że syn miał wypadek i jest w szpitalu w stanie krytycznym. Nie dowierzaliśmy, że to przytrafiło się akurat nam – wspomina Ewelina Radomska.
I dodaje: – Miałam do siebie wyrzuty. On chciał zrobić te 20. urodziny w domu, ale nie pozwoliłam mu, bo nie mieliśmy na to miejsca. Mówiłam mu: „Dziecko, ale gdzie my się wszyscy pomieścimy”.
Tamtego dnia życie rodziny całkowicie się zmieniło. Po przyjeździe do szpitala Albert był w stanie krytycznym. Przeszedł ponad pięciogodzinną operację. W szpitalu przebywał do stycznia 2018 roku. Wtedy trafił na trzy tygodnie do Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego przy ul. Mogileńskiej.
Zobacz też: Usiłował zabić Alberta Radomskiego? "Dookoła głowy była kałuża krwi"
– Od początku lutego zabrałam go jednak do domu. Trzy dni przed zabraniem Alberta powiedziałam o tym lekarzom. Patrzyli na mnie jak na wariatkę i pytali się czy wiem, jakiej opieki wymaga. Ale ja już byłam na to przygotowana. Wcześniej przygotowałam już w domu niezbędny sprzęt – opowiada Ewelina Radomska. W lutym 2018 roku Albert Radomski wrócił do swojego mieszkania. Ale każdy kolejny dzień już nie wyglądał tak samo jak wcześniej.
– Hej Albert, co słychać? – Sara, jedna z rehabilitantów, wita się z 21-latkiem. Jest godzina 11.30, czas na pierwsze ćwiczenia. Ona pracuje z Albertem od czerwca ubiegłego roku. Trochę później dołączył do niej Bartek. Tego dnia oboje będą ćwiczyli z Albertem. – Można zauważyć poprawę. Ale on też ma lepsze i gorsze dni – mówi Sara.
Tego dnia Albert będzie miał „jedynie” trzy rehabilitacje. W innych dniach potrafi mieć nawet 5-6 zabiegów dziennie. Łącznie w ciągu tygodnia przychodzi do niego 10 różnych rehabilitantów, niektórzy nawet codziennie. Kiedyś miał rehabilitację nawet w weekendy. – Tutaj jedna osoba wychodzi, a kolejna już przychodzi – nie ukrywa mama Alberta.
To tylko część artykułu. Przeczytaj cały tekst za darmo w naszym serwisie Plus. KLIKNIJ TUTAJ!
POLECAMY: