4 stycznia po godz. 17 w escape roomie przy ul. Piłsudskiego wybuchł pożar. Zginęło w nim pięć 15-letnich dziewcząt, które świętowały urodziny jednej z nich. Dzień później zatrzymany został Miłosz S., projektant i organizator „pokoju zagadek”. 6 stycznia został aresztowany. Decyzją Sądu Apelacyjnego w Szczecinie w areszcie ma pozostać do końca roku. Podejrzany jest o umyślne stworzenie niebezpieczeństwa wybuchu pożaru w escape roomie oraz nieumyślne doprowadzenie do śmierci pięciu nastolatek. Grozi mu za to do 8 lat więzienia.
W piątek te same zarzuty w sprawie usłyszały trzy kolejne osoby - Małgorzata W., babcia Miłosza S., która zarejestrowała działalność, Beata W., matka podejrzanego, która w prowadzeniu działalności pomagała oraz Radosław D., pracownik escape roomu.
Wobec matki i babci Miłosza S. zastosowano środki zapobiegawcze o charakterze wolnościowym - poręczenie majątkowe w wysokości po 10 tys. zł, dozór policji i zakaz opuszczania kraju. Z kolei Radosław D. trafił do aresztu - Sąd Rejonowy w Koszalinie przychylił się do wniosku Prokuratury Okręgowej w Koszalinie i zdecydował o trzymiesięcznym areszcie. Decyzje te nie są jeszcze prawomocne.
Co ważne, wcześniej 25-letni Radosław D. był świadkiem w sprawie. Zeznania złożył kilka dni po pożarze. Został przesłuchany w Zachodniopomorskim Centrum Leczenia Ciężkich Oparzeń w Gryficach. Jak opisywał przebieg zdarzeń? Miał wyjaśnić dziewczętom zasady zabawy i zamknąć je w pokoju. Opisał, że przez pierwsze minuty gra przebiegała normalnie i kilkukrotnie kontaktował się z dziewczętami przez krótkofalówkę. Potem miał usłyszeć syk butli, która dostarczała gaz do jednego z czterech piecyków w obiekcie. Twierdził, że próbował ją zakręcić. Bezskutecznie. Przekonywał, że gdy wybuchł pożar, chciał otworzyć drzwi do pokoju, w którym zamknięte były dziewczęta. Tylko on miał klamkę, ale drogę odcięła mu ściana ognia. Wtedy wybiegł - jak zeznał - z escape roomu, by szukać pomocy.
- Wersja przedstawiona przez pracownika escape roomu przestała znajdować potwierdzenie w zebranych materiałach dowodowych, na które złożyły się między innymi opinie biegłych z zakresu medycyny oraz innych specjalności - powiedział nam Ryszard Gąsiorowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie. - Obrażenia ciała czy też zniszczenia odzieży świadczyły na inny, niż opisywany przez Radosława D. przebieg zdarzeń.
Jedna z wersji, którą badają śledczy, zakłada, że Radosław D. wyszedł z escape roomu tuż przed wybuchem pożaru. Możliwe, że do sklepu. - Choć mężczyzna wskazał, że wyszedł przed lokal zapalić papierosa, pojawia się wątpliwość, czy nie oddalił się bardziej. Sprawdzamy taką ewentualność. Pewne fakty wskazują, że pracownik mógł opuścić obiekt - zaznaczył prokurator Gąsiorowski.
Jak podkreślają śledczy, rozszerzenie listy podejrzanych nie powinno mieć znaczącego wpływu na wydłużenie się dochodzenia. Na tym etapie wszyscy do winy się nie przyznali i odmówili składania wyjaśnień. Wyjaśnień nie złożył też Miłosz S.
Tragiczny pożar w escapie roomie w Koszalinie [4.01.2019] Wi...
Zobacz także: Koszalin: wizja lokalna w escape roomie, w którym doszło do tragicznego w skutkach pożaru. Zginęło pięć nastolatek
