28-letni Mateusz na początku był przetransportowany do wałbrzyskiego szpitala. Jego stan określono jako tragiczny, został od razu podłączony do respiratora. Pojawiły się komplikacje w postaci obustronnej odmy opłucnej. Po przewiezieniu mężczyzny do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego, została podjęta decyzja o zastosowaniu terapii ECMO.
Co to jest ECMO?
ECMO to tzw. płucoserce. Zastępuje pracę tych narządów, które nie mogą prawidłowo działać w przypadku nieutlenienia. Przy pomocy ECMO utlenianie następuje pozaustrojowo i stosuje się je przede wszystkim, aby płuca chorego mogły się zregenerować.
- Mieliśmy już wielu pacjentów z COVID-19, u których stosowaliśmy terapię ECMO, ale ta, trwająca aż sześć tygodni, była najdłuższą w tej grupie pacjentów i jedną z najdłuższych, przeprowadzonych przez nas - mówi prof. Waldemar Goździk, kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
Ciężka decyzja lekarzy
Zakażenie wirusem przebiegało u chorego bardzo szybko i gwałtownie, mimo prowadzenia aktywnego i sportowego trybu życia. Uszkodzenie płuc okazało się na tyle ciężkie, że zaczęto rozmowy z ośrodkiem przeszczepowym w Gdańsku. Pan Mateusz od razu został zakwalifikowany to transplantacji narządu. Został wpisany na listę oczekujących jako pierwszy.
Po informacji o znalezieniu dawcy, praca jego płuc zaczęła się stopniowo poprawiać. Lekarze podjęli próbę odłączenia pacjenta od ECMO.
- To była bardzo trudna decyzja: kierować pacjenta na przeszczep, czy dać narządowi szansę, aby zaczął samodzielnie pracować - przyznaje dr Jakub Śmiechowicz. - Patrząc na wskaźniki oddechowe, zdecydowaliśmy się na drugie rozwiązanie i udało się.
Układ oddechowy pana Mateusza wspomagany jest jeszcze tlenoterapią przez rurkę tracheotomijną. Po dwóch miesiącach planowany jest jego powrót do Wałbrzycha. Czeka go intensywna, wielotygodniowa rehabilitacja.
