Dotarliśmy do listu, który do prezesa PiS wystosował niedawno wicestarosta bocheński Józef Mroczek. Licząca bite trzy strony korespondencja to lista zarzutów pod adresem szefa okręgu - posła Włodzimierza Bernackiego. Gorąca atmosfera nie najlepiej wróży partii przed jesiennymi wyborami.
Otwarte starcie między działaczami trwa od listopada. Poszło o obsadę funkcji przewodniczącego zarządu powiatowego PiS w powicie. Był nim Mroczek, ale na kolejną kadencję prof. Bernacki dwukrotnie rekomendował na to stanowisko Piotra Dziurdzię, który jednak poparcia partyjnych kolegów nie uzyskał.
Działacze mieli wspierać Józefa Mroczka, a w efekcie, do chwili obecnej PiS w Bochni nie ma szefa. Temat pojawi się podczas posiedzenia okręgowych władz partii w Tarnowie.
- Jako prezes struktur zaproponuję odpowiednią kandydaturę. Dla wielu będzie to niespodzianka. Mogę powiedzieć tyle, że na pewno nie będzie to Józef Mroczek - nie kryje poseł Włodzimierz Bernacki.
Nie będzie nim także Piotr Dziurdzia, który jest mocno zniesmaczony całym zamieszaniem. - W Prawie i Sprawiedliwości jestem z pobudek ideowych. Powiem krótko, nie zamierzam kandydować na szefa struktur bocheńskich. Wskazywanie kandydata to przywilej pana profesora Bernackiego. Uważam też, że ewentualne brudy powinniśmy prać we własnym gronie, a nie biegać do gazet czy pisać listy - podkreśla.
Konflikt panów Mroczka i Bernackiego ma się ciągnąć od poprzednich wyborów samorządowych, czyli od 2014 roku. Obecny wicestarosta, a także Józef Radzięta, Mariusz Zając i Jerzy Łacny weszli wówczas w ostry spór z partyjnym liderem w kwestii wyboru koalicjanta do współrządzenia w powiecie bocheńskim.
- Uważałem, że będzie lepiej, jak pójdziemy z ludowcami. Chodziło mi o stabilne rządzenie, nie zaś doraźną układankę i o dobieranie koalicjantów z łapanki. Pan profesor wolał koalicję z częścią PO i lokalnym komitetem - mówi Józef Mroczek. Jego list do prezesa wygląda na akt desperacji.
- To może za mocno powiedziane. Bardziej nazwałbym to formą niezadowolenia. Uważałem, że pan prezes powinien wiedzieć, co się dzieje w regionie. Mnie tylko chodzi o zachowanie standardów demokratycznych i postępowanie w ramach statutu, z czym pan profesor jest czasem na bakier - tłumaczy autor pisma.
Włodzimierz Bernacki ze stoickim spokojem podchodzi do pretensji, które wobec niego zgłasza wicestarosta bocheński.
- Ten list nie jest skierowany do mnie, tylko do prezesa Jarosława Kaczyńskiego. A ja nie czytam cudzej korespondencji. W naszej partii każdy ma prawo do wyrażania własnych poglądów - stwierdza. Poseł, który w okręgu tarnowskim sprawuje władzę nad strukturami partii, uważa, że w sporze racja jest po jego stronie.
- Odkąd pan Mroczek wszedł w koalicję z PSL, zaczęła się gehenna w powiecie bocheńskim. Nie może być tak, że Prawo i Sprawiedliwość wygrywa wybory, a śmietankę spija ktoś inny. To nie monarchia brytyjska, gdzie król panuje, ale nie rządzi - mówi dosadnie.
Przypomnijmy - chociaż PiS w ostatnich wyborach samorządowych zwyciężył na tym terenie nad PSL różnicą prawie tysiąca głosów, to jednak starostą bocheńskim został ludowiec - Ludwik Węgrzyn.
Józef Mroczek twierdzi, że wespół z Radziętą, Zającem i Łacnym doświadcza nagonki. Cierpliwie czeka na odpowiedź od prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Mimo konfliktu, z partii odchodzić jednak nie ma zamiaru. Ale krytyczne zdanie o polityce, jaką prowadzi Włodzimierz Bernacki, podtrzymuje
- Profesor może rządzić, jak uważa. Ma mocne umocowanie. Ale nad własne interesy powinien przedkładać interesy partii. Jego koncepcje bywają, moim zdaniem, często bardzo mocno chybione - mówi na koniec.