Przed tym spotkaniem sytuacja była klarowna. Podopieczni trenera Janusza Niedźwiedzia zajmowali drugą pozycję w tabeli (lider, Miedź Legnica, już wcześniej mogła się cieszyć z awansu). Zwycięstwo zapewniało czterokrotnym mistrzom Polski pełnię szczęścia. Gdyby zaś nie udało im się wygrać, musieliby z niepokojem obserwować to, co działo się nad Bałtykiem. Tam Arka Gdynia podejmowała Sandecję Nowy Sącz i nie mogła zdobyć więcej punktów od łodzian).
W porównaniu do poprzedniego starcia łodzian z Miedzią (0:1 w Legnicy) Niedźwiedź dokonał dwóch zmian w składzie wyjściowej jedenastki. Znaleźli się w niej bowiem Juliusz Letniowski i Fabio Nunes, zaś na ławce rezerwowych zasiedli Radosław Gołębiowski i Paweł Zieliński.
Stawka tego starcia była ogromna, zwłaszcza, że bielszczanie również mieli jeszcze nadzieję na zakwalifikowanie się do baraży. Trwała więc istna wymiana ciosów.
Tak naprawdę pierwsza składna akcja łodzian zakończyła się zdobyciem gola. Kapitalnym przechwytem popisał się Hanousek. Nikt nie mógł go dogonić, a Czech znakomicie prostopadle podał do Pawłowskiego. Ten wygrał męski pojedynek o piłkę z Rodriguezem i mimo dosyć ostrego kąta pokonał Igonena
Poźniej przez chwilę zawodnicy mogli nieco odpoczać, bowiem sędzia przerwał to starcie ze względy na pirotechnikę na trybunach (na szczęście żadna raca nie znalazła się na murawie). W 23 min strzelał Lipski, następnie do głosu doszli rywale, mimo iż nie zdołali wypracować sobie klarownych sytuacji. Najbliżej szczęścia był Rodriguez, który w 45+1 min główkował w jednego z widzewiaków.
Po zmianie stron napięcie już tylko rosło i przez chwilę na wypełnionym kibicami stadionie zrobiło się cicho.
W 47 min po prostopadłym podaniu (wcześniej zawahał się m.in. Lipski) w polu karnym znalazł się Scalet i doprowadził do wyrównania. Ravas nie miał szans na skuteczną interwencję, bowiem piłka odbiła się jeszcze od nogi interweniującego Hanouska, zupełnie myląc słowackiego bramkarza
W 49 min znów pomylił się zdenerwowany Lipski, ale w 51 min obiekt przy al. Piłsudskiego ponownie eksplodował.
Akcję zaczął Terpiłowski, następnie Lipski podał do Pawłowskiego, a ten wpadł w pole karne i trafił w poprzeczkę. Do odbitej piłki dopadł jednak Kun, wygrał pojedynek o pozycję z defensorem i uderzeniem z bliska ustalił końcowy rezultat
Poźniej nerwów nie brakowało. Chwilami widzewiakom brakowało sił, ale też nie było tak, by Podbeskidzie dominowało. Sędzia przedłużył mecz o co najmniej trzy minuty, ale nic już się nie zmieniło.
Awans do ekstraklasy stał się faktem. Dokładnie osiem lat po spadku z krajowej elity, Widzew znów się w niej znalazł. Oby już na długo
Widzew-Podbeskidzie 2:1 (1:0)
1:0 - Pawłowski (5), 1:1 - Scallet (47), 2:1 - Kun (51).
Żółte kartki: Lipski, Nunes, Letniowski, Nowak (Widzew) - Mikołajewski, Janota, Scallet (Podbeskidzie).
Sędziował Bartosz Frankowski (Toruń).
Widzów: 18004.
Widzew: Henrich Ravas - Karol Danielak, Patryk Stępiński (33, Paweł Zieliński), Marek Hanousek, Krystian Nowak, Fabio Nunes - Ernest Terpiłowski (75, Radosław Gołębiowski), Dominik Kun, Patryk Lipski (75, Martin Kreuzriegler), Juliusz Letniowski (59, Kristoffer Hansen) - Bartłomiej Pawłowski (75, Przemysław Kita).
Podbeskidzie: Matvei Igonen - Konrad Gutowski (89, Bartosz Bieroński), Daniel Mikołajewski, Julio Rodriguez, Maciej Kowalski-Haberek, Jeppe Simonsen - Giorgi Merebaszwili (80, Yiğit Emre Çeltik), Mathieu Scalet, Dominik Frelek (63, Marcel Misztal), Joan Roman (63, Michał Janota) - Kamil Biliński.
