Łajka zachodniosyberyjska to pies myśliwski o niezależnym charakterze i silnej potrzebie aktywności. Właśnie takiego towarzysza polowań wymarzył sobie Adam Kusiński, leśnik i myśliwy, mieszkający w Niebocku w gminie Dydnia.
– Jako dziecko nie miałem psa, gdy więc poszedłem na swoje postanowiłem, że go sobie kupię. I to był najlepszy wybór w moim życiu – mówi pan Adam.
Gabor został przez właściciela przyuczony do polowań, choć pan Adam twierdzi, że łajkę zachodniosyberyjską się nie tresuje.
– Z tym psem się po prostu przebywa, a on sam się uczy – podkreśla.
Gabor był pupilem wszystkich
Właściciel, którzy jest członkiem zarządu związku kynologicznego, poświęcił mu wiele godzin, pies był wystawiany na wystawach krajowych i międzynarodowych. Zdobył tytuł championa Polski i reproduktora.
Gabor był mocno związany nie tylko z panem Adamem. Był pupilem rodziny. Bardzo lubił także dzieci z wsi i stanowił maskotkę całej społeczności.
– Był niejako ikoną naszej miejscowości – dodaje pan Adam. – Dlatego to szok nie tylko dla mnie, ale dla wszystkich mieszkańców. Otrzymuję wyrazy współczucia od wielu ludzi.
Pies bohatersko walczył
Nad ranem z 19 na 20 lipca, gdy pies przebywał na tarasie, do Niebocka wpadły wilki, bez obaw weszły na taras i zaatakowały psa.
– Były w okolicy Niebocka wilki, ale przechodzące, a teraz duża wataha bytuje na górze Kopernica między Niebockiem, Humniskami, a Brzozowem – informuje leśnik.
Małżonka pana Adama, która pod nieobecność męża spała u swojej rodziny, i stamtąd rano szła do pracy, z obawy przed wilkami postanowiła psa wziąć ze sobą. Jednak pies już nie zdążył towarzyszyć swojej pani.
Ślady świadczą, że bronił się bardzo dzielnie, ale wilki odciągnęły go 300 metrów od domu. Tam do dwóch osobników dołączył trzeci. Wtedy bez problemów poradziły sobie z walecznym psem.
Pan Adam, który przybywał wtedy w delegacji, po powrocie znalazł jego szczątki.
– Godnie go pogrzebałem, ale wciąż jestem w szoku, do tego stopnia, że jednego dnia wziąłem smycz, by iść z nim na spacer – przyznaje się mężczyzna. – To był niesamowicie inteligentny pies. Wszystkiego mnie nauczył. Dlatego ta strata jest dla mnie bardzo ciężka. Można o nim książki pisać. I chyba tak zrobię.
Cała rodzina biła się z myślami, czy powiedzieć dziecku o stracie, ale córka domyśliła się, że stało się najgorsze, trzeba było więc wyjawić jej prawdę.
– Żona nie może się z tym pogodzić, bo robi sobie wyrzuty sumienia – dodaje pan Adam.
Pies, oprócz tego, że był kochany, przedstawiał dużą wartość materialną
Nie można też zapomnieć, że pies przedstawiał dużą wartość materialną. Właściciel szacuje ją na około 30 tys. zł.
Szkoda została już zgłoszona do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Rzeszowie.
– Jak długo jeszcze będziemy zamykać się przed wilkami? Te drapieżniki powinny być w lesie, gdzie mają naturalny żer, a nie biegać po wsiach. Wszyscy czekają na wypadek? – pyta leśnik.
Stratę psa skomentowała też w mediach społecznościowych Alicja Pocałuń, wójt gminy Dydnia.
– Przykro mi że doszło do tak drastycznego wydarzenia. Nie mam słów… – napisała. – Co jeszcze musi się wydarzyć, żeby wnioski samorządu o konkretne działania na rzecz ochrony ludności były uwzględnione?
