Wisła Kraków. Alan Uryga: Nadszarpnęliśmy zaufanie naszych kibiców

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Anna Kaczmarz
Alan Uryga na to, żeby zagrać w oficjalnym, ligowym meczu czekał od 31 października 2021 roku, gdy wystąpił w meczu Wisły Kraków z Wisłą Płock jeszcze w ekstraklasie. Później długo leczył kilka kontuzji, ale w piątek wieczorem miał okazję wystąpić w spotkaniu „Białej Gwiazdy” z Odrą Opole. W drugiej połowie na boisko posłał go trener Radosław Sobolewski.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- Prawie dwa lata minęły od pańskiego oficjalnego meczu w Wiśle Kraków. Kamień z serca spadł, że ta walka zakończyła się powrotem na boisko?
- Od tej strony na pewno. Po to człowiek ciężko pracuje, żeby wrócić. Ten pierwszy mecz po tak długiej przerwie jest pewnego rodzaju symbolem. Można powiedzieć, że ulgę, radość mogę odczuwać, bo kosztowało mnie to naprawdę bardzo dużo pracy, żeby wrócić. No, ale jest jeszcze kontekst tego meczu, jego wynik...

- No właśnie. Trudno pewnie odczuwać radość po takim meczu jak ten z Odrą Opole.
- Zdecydowanie. Ta porażka akurat całkowicie zamazuje tę moją radość z powrotu na boisko. Wynik jest, jaki jest. Kolejne stracone punkty i ciężko o jakieś pozytywy po tym meczu. Broniliśmy się przez większość spotkania. Był moment, że wydawało się, że możemy „dowieźć” to zwycięstwo, że w sumie - biorąc pod uwagę okoliczności - sprawić niespodziankę. Czasami jest jednak tak, że jeśli tak długo bronisz się w swoim polu karnym, to przeciwnik w końcu bramkę wciśnie. I tak też się stało.

- Cofnęliście się w pewnym momencie bardzo głęboko. Odra zamykała was w polu karnym.
- Pewnie, że można to było inaczej rozegrać, ale to trochę jest teoretyzowanie. Na boisku pewne rzeczy wychodzą po prostu z gry. Już w pierwszej połowie widać było, że automatycznie nasze formacje się zacisnęły w obronie. Odra poczuła pewność siebie i to spotkanie tak już wyglądało do końca. Nie udało nam się ich na dłużej od naszego pola karnego odrzucić, nie udało nam się dłużej utrzymać przy piłce. Byliśmy już nastawieni, żeby za wszelką cenę bronić. Nawet wybijać piłkę. Oparliśmy to na zaangażowaniu w obronę, co przez dłuższy czas przynosiło skutek, ale ostatecznie nie przyniosło sukcesu.

- Pana powrót na boisko akurat w takim meczu, w takiej sytuacji był pewnego rodzaju zaskoczeniem. Tym bardziej, że trener Radosław Sobolewski zapowiadał, że będzie to odbywało się nieco spokojniej, najpierw przez rezerwy. Został pan jednak wrzucony na głęboką wodę, bo wchodził pan na boisko, gdy zespół bronił prowadzenia 1:0 w dziesiątkę.
- Nie będę krył, że byłem trochę zaskoczony. Nie nastawiałem się, że już w tym meczu uda się zagrać. Wcześniej nie było sygnałów, że będę tym pierwszym obrońcą do zmiany. Tym bardziej, że na ławce był też Igor Łasicki. Dostałem jednak już w dniu meczu przed południem sygnał, żebym był w pełni gotowy. Co do meczu rezerw, to był taki pomysł. To nie jest wymyślona historia. Miałem zagrać we wtorek, ale na kilka godzin przed meczem dostałem telefon, że z przyczyn formalnych nie będę mógł wystąpić. Nawet nie wiem do końca, o co tam chodziło. Dostałem też jednak też sygnał, że będę brany pod uwagę jeśli chodzi o „dwudziestkę” na mecz z Odrą. Rzeczywiście, nie było to jednak łatwe wejście na boisko. Miałem już takie sytuacje, że wchodziłem na plac gry w momentach gdy drużyna prowadzi czy remisuje i trzeba utrzymać wynik. Po to wchodzi obrońca, żeby grę defensywną jeszcze na wyższy poziom wnieść. Gdy już jednak padło hasło, że wchodzę, a miałem jeszcze chwilę na rozgrzewkę, to troszkę euforii było, że to wydarzy się już teraz. Specyficzny moment, ale gdy już wszedłem na boisko, to czułem się nieźle.

- To jak to jest z tym samopoczuciem. Zarówno fizycznym jak również typowo piłkarskim? Pytam o takie detale, jak np. czucie przestrzeni na boisku.
- Pewnie to jest na początek największym problemem. Czucie przestrzeni w meczu ligowym to jest coś zupełnie innego niż w treningu czy nawet w sparingach. Wychodzić na boisko przy kibicach, przy jupiterach, to jest coś innego niż na treningu. Ta otoczka robi swoje, czego nie można porównać do treningów. Jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne, to ciężko na razie coś powiedzieć. Wymiar czasowy, który dostałem na boisku, nie był na tyle obszerny, żeby można to było obiektywnie ocenić. Jeśli natomiast chodzi o kwestie piłkarskie, to czuję się nieźle. Nawet w sztabie trenerskim były takie głosy, że sami są zdziwieni, że tak to wygląda po tak długiej przerwie.

- Wraca pan do gry w momencie, gdy Wisła znów przeżywa sportowy zakręt, a kibice są bardzo źli na to, co prezentujecie. Słyszał pan to, co śpiewali fani w końcówce spotkania z Odrą i po nim. Ciśnienie przed kolejną potyczką z Arką Gdynia pewnie będzie jeszcze większe.
- Porażka z Odrą boli. Zdawaliśmy sobie sprawę, że już teraz jest ciśnienie, a ewentualna strata punktów będzie oznaczała niesamowitą presję przed kolejnymi meczami. I mogliśmy już po końcowym gwizdku odczuć namiastkę tego, co nas może czekać. Wielka szkoda, że tak szybko w tym sezonie nadszarpnęliśmy zaufanie naszych kibiców. Ich wiarę w ten zespół. Za nami dopiero pięć kolejek, a my już jesteśmy na „musiku”. Jesteśmy pod jeszcze większa presją trybun i pewnie delikatnie mniejszym wsparciem z ich strony. Wiemy, że to będzie miało wpływ choćby na frekwencję. To jest wkalkulowane w to, że jeśli wyników nie ma, to będzie przychodziło mniej kibiców. Wielka szkoda, że doprowadziliśmy do sytuacji, że relacje z kibicami są takie, a nie inne.

- Wierzy pan w to, że ten zespół jest w stanie szybko wskoczyć na właściwe tory i rozpocząć pościg za czołówką?
- Wierzę! Oczywiście, że w to wierzę. Cały okres przygotowawczy. Nawet pierwsze mecze w lidze pokazały, że ten zespół potrafi grać w piłkę. Potrafi zdominować przeciwnika i potrafi w tej lidze wygrać z każdym. Wiem, że ostatnie mecze tego nie pokazały, ale to jest kwestia poprawy nawet nie zaangażowania, bo wszyscy są zaangażowani. Bardziej brakuje nam czasami cwaniactwa, agresywności w pojedynkach o stykowe piłki, które przegrywamy. A taka jest ta I liga, że są drużyny w tym mocne, w tym się lubują. I tak będą do nas podchodziły, że będą podostrzać grę, że będą starać się wygrywać walkę o stykowe piłki. Później nakręca to przeciwnika, jego kontry, akcje. Wracając natomiast do pytania. Jestem przekonany, że ta drużyna potrafi wygrywać. Jeśli poprawimy kilka rzeczy, to będzie lepiej.

- W kolejnym meczu z Arką Gdynia potrzebna będzie rewolucja taktyczna z waszej strony?
- Może to będą nudne odpowiedzi, jakich nie lubią kibice, ale będziemy analizować przeciwnika jak każdego. Będziemy też wyciągać wnioski z naszej gry. Nie wiem jednak na dzisiaj, na ile będzie potrzebna zmiana stylu z naszej strony, a na ile będą to sprawy kosmetyczne. Jestem jednak przekonany, że przygotujemy się do tego meczu bardzo dobrze. W tygodniu będziemy też dbać o te kwestie.

- Wróćmy jeszcze do pańskiego powrotu na boisko. Jest ktoś szczególny, kto pomógł panu przetrwać ten okres?
- Musiałbym długo wymieniać. Przypomnę, że po drodze były trzy urazy, z czego jeden wynikał z drugiego. W poprzednim sezonie był przecież moment, gdy wróciłem, gdy byłem już w kadrze meczowej i wszystko wydawało się w porządku. A później znów musiałem się leczyć. Komu jestem szczególnie wdzięczny za pomoc? Długa lista musiałaby powstać. Na pewno muszę podziękować swojej rodzinie, swojej żonie, bo to nie były łatwe momenty dla nikogo. Dla niej tak samo było sporo słabszych dni, momentów zwątpienia i różnych rozmów. Muszę też podziękować oczywiście trenerom. Danielowi Michalczykowi, który spędził ze mną trochę czasu na siłowni. Można powiedzieć, że się zaprzyjaźniliśmy. Muszę podziękować również trenerowi Radosławowi Sobolewskiemu. On bardzo to wszystko, co związane z moją osobą, przeżywał. Odbyliśmy wiele rozmów. Wiem, że nie było to dla niego łatwe, gdy na kolejnych konferencjach dostawał pytania o mnie i sam nie wiedział jak to ubrać w słowa. Taka jest prawda, że kto nie był w środku, nie mógł obserwować z bliska, co się ze mną działo, ten nie wyobrazi sobie jak to ze mną wyglądało. Nie chcę się żalić, uderzać w takie tony, ale niesamowicie dużo pecha, dziwnych zbiegów okoliczności mnie dotknęło. Pracę wykonywałem jednak bardzo dużą. Gdy chłopaki mieli wolny weekend, to ja spędzałem go w klubie z naszym fizjoterapeutą Marcinem Bisztygą. Umawialiśmy się w święta, w wolne dni. W zimie, w Wigilię. Mam czyste sumienie jeśli chodzi o pracę, jaką wykonałem, żeby wrócić do pełnej sprawności. Wiele rzeczy wydarzyło się jednak pechowych, które są związane z moją osobą. Dlatego nie dziwię się kibicom, którzy na mnie narzekają, wytykają mi te absencje. Tak jest już ta piłka, że ludzi nie interesuje czy chcesz dobrze, czy zapierniczasz. Liczy się tylko końcowy efekt. A ten w moim przypadku był taki, jaki był przez długi czas.

- Na ile określiłby pan swoje dzisiejsze przygotowanie do gry?
- Nie odpowiem na to pytanie. To jest ciężkie do oceny, że trudno operować liczbami. Pewnie w kolejnych dniach, tygodniach będę mądrzejszy w tym zakresie. Gdy zagram trochę meczów czy to w rezerwie czy w sparingach w przerwie na kadrę, to krok po kroku będę w stanie ocenić się lepiej.

Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Tomasz Bajerski po meczu Abramczyk Polonia Bydgoszcz - Orzeł Łódź

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Alan Uryga: Nadszarpnęliśmy zaufanie naszych kibiców - Gazeta Krakowska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl