Jak więc tłumaczyć rosnące zainteresowanie służbą? Niektórzy chcą spełnić dziecięce marzenia, inni szukają ciekawego zajęcia. A dla wielu armia to po prostu stabilne miejsce pracy z możliwością awansu. Również finansowego.
– Wojsko cieszy się dużym społecznym zaufaniem. Jest pozytywnie kojarzone. Od 15 lat, czyli momentu wejścia do NATO, systematycznie zmienia się na lepsze, wprowadza nowe technologie. Młodzi ludzie to dostrzegają, czego dowodem jest choćby duże zainteresowanie dostaniem się do Narodowych Sił Rezerwowych – mówi płk Tomasz Szulejko, rzecznik Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. – W przypadku wyższych uczelni wojskowych chętnych jest nawet kilkudziesięciu na jedno miejsce. Nie dostają się więc nawet bardzo dobrzy kandydaci – dodaje.
Niedawno doszło do zmiany przepisów dotyczących Narodowych Sił Rezerwowych. Do tej pory były traktowane przez wielu młodych ludzi jako swoista poczekalnia przed dostaniem się do zawodowej armii. Zmiana w przepisach ma spowodować, że żołnierzom NSR-u łatwiej będzie awansować i robić karierę w strukturach armii. To może dodatkowo motywować młodych ludzi do stawienia się w Wojskowych Komendach Uzupełnień.
W polskiej armii tzw. rotacja, czyli wymiana kadry, wynosi około 5 proc. w skali roku. Taki odsetek mundurowych odchodzi z wojska na emeryturę. Na ich miejsce przychodzą młodzi żołnierze. Dla nich pierwszym punktem kontaktowym są poszczególne Wojskowe Komendy Uzupełnień w największych miasta Wielkopolski. Potem trafiają do służby przygotowawczej. Nawet 40 procent aplikujących to kobiety.
– Motywacja jest bardzo prosta: służba przygotowawcza pozwala dostać się do NSR, a z nich łatwiej starać się o karierę zawodowego żołnierza. Około 80% tych osób chce się dostać do służby zawodowej – mówi mjr Mirosław Konopko, szef Wydziału Rekrutacji z WKU w Pile.
– Mamy znaczny nadmiar zainteresowanych dostaniem się do wojska. Wynika to przede wszystkim z tego, że chcą oni „coś” przeżyć – dodaje mjr Sławomir Roman, szef Wydziału Rekrutacji WKU Poznań.
Wojskowi widzą także zmianę mentalności wśród rezerwistów. Co pewien czas są powoływani na obowiązkowe szkolenia.
– W przeszłości bywało tak, że trzeba było siłą wyciągać na ćwiczenia. Teraz rezerwiści wręcz sami dzwonią do WKU i pytają, kiedy mają się stawić. Być może niektórzy z nich liczą, że w przyszłości podejmą zawodową służbę wojskową. Na pewno jednak zmienia się podejście do armii i służby w niej – mówi chor. Marcin Szubert z Wielkopolskiej Szkoły Podoficerskiej Wojsk Lądowych.
Polska armia po jej uzawodowieniu liczy 100 tys. żołnierzy. Siły rezerwowe, według założeń, mają liczyć dodatkowe 20 tys. osób.