Empatia i humanistyczna każe mi stanąć w tym sporze po stronie zwolenników wolnych niedziel. Trudno postulaty opozycji odebrać inaczej niż próbę odebrania wolności osobistej blisko dwóm milionom pracowników handlu w zamian za wątpliwą wolność do nieograniczonej konsumpcji siedem dni w tygodniu. Powrót pracy w niedzielę handlową nie poprawi też losów lokalnych spożywczaków. Małym sklepom pomoże walka z nieuczciwymi praktykami handlowych gigantów a nie zagonienie do pracy setek tysięcy pracowników. I na regulacji rynku i walce z handlowym oligopolem politycy powinni się skupić a nie zrażać do siebie ogromną rzeszę wyborców.
Wartości
Człowiek nie jest tylko konsumentem, który żyje po to, żeby kupować. Konsumpcjonizm stara się zapewnić pustkę życia w świecie bez wartości i głębokich międzyludzkich relacji. Centra handlowe udają przestrzeń publiczną i sprowadzają nasze człowieczeństwo do relacji handlowej wymiany. Wolne niedziele od handlu w tym sensie stają się próbą walki ze światem, gdzie jedyną wartością są pieniądze, w którym jesteś wart tylko tyle ile zarabiasz, co masz i co kupujesz a nie tym kim jesteś. Powinniśmy ograniczać wszechobcny świat konsumpcji i poszerzać granicę świata człowieczeństwa, gdzie mają szansę dojść do głosu wartości niematerialne . Zamiast spędzać czas w centrach handlowych przejść się z rodziną do muzeum, lasu, porozmawiać z bliskimi. Mieć czas pomyśleć zamiast tylko gonić za kolejną rzeczą. Nic dziwnego, że większości krajów zachodu Europy, gdzie prawo pracowników do czasu wolnego jest dużo bardziej szanowane niż u nas, od dawna istnieją poważne ograniczenia lub całkowity zakaz handlu w niedziele.
Wolność
Wolność do nieograniczonej pustej konsumpcji stoi tutaj naprzeciw wolności obywatela do czasu dla siebie i bliskich (najczęściej obywatelki, bo handel jest branżą niesłychanie sfeminizowaną). Konsument ma możliwość wyboru co zrobi w niedzielę handlową. Może iść na spacer, do restauracji, albo do sklepu. Pracownica dyskontu takiej wolności nie posiada. Będzie zmuszona do pracy w niedziele i poświęcenia czasu, które mogłaby spędzić wraz z rodziną, która w niedzielę ma wolne. Hasła, że pracować w niedzielę będą tylko chętni można puścić między uszami. Pracodawca w Polsce, gdzie związki zawodowe i inspekcja pracy są niesłychanie słabe, ma całą gamę narzędzi do tego, żeby pracownicę do pracy przymusić mobbingiem, czy groźbą zwolnienia. To oczywiście konflikt w dużej mierze klasowy. Liberałowie mówią: jak się nie podoba to niech pracownicy handlu zmienią pracę. Bogaci nie widzą finansowych ograniczeń, w których żyją miliony Polaków, którzy nie mają łatwego wyboru zmiany pracodawcy, bo pracują w małym mieście, albo są w wieku przedemerytalnym. W takiej sytuacji praca w sklepie może być jedyną opcją.
Trochę mniej ciężka praca
Praca w handlu jest bardzo ciężka. Pracuje się często na wczesne albo bardzo późne zmiany, pracownice muszą często nosić ciężkie towary, albo spędzać godziny w pozycji, która uszkadza kręgosłup. Wciąż na porządku dziennym jest mobbing. Sieci handlowe często oszczędzają na etatach i wciąż nagminny jest widok ogromnego sklepu, w którym pracuje tylko kilka osób. Polacy przodują w liczbie przepracowanych rocznie godzin w Unii Europejskiej. Pracujemy prawie o połowę więcej (średnio 2023 godzin w roku) niż Niemcy (średnio 1386 godzin w roku). Przodujemy też w liczbie niepłatnych nadgodzin. Jednocześnie płace i koszty pracy w Polsce należą wciąż do najniższych w Europie. Powinniśmy iść raczej w stronę mniejszej liczby godzin za większą płacę a nie zmuszać ludzi do jeszcze cięższej i dłuższej pracy. Badania pokazują, że pracownicy handlu dzięki wolnym niedzielom czują się bardziej wypoczęci i mają więcej czasu na życie rodzinne. To ogromne cywilizacyjne osiągnięcie. W imię czego mielibyśmy z niego rezygnować? Jeszcze większych zysków korporacji?
To nieuczciwa konkurencja korporacji handlowych a nie wolne niedziele zabijają małe polskie sklepy
Szymon Hołownia, promując powrót do pracy w niedzielę, używa argumentu o tym, że wolne niedziele prowadzą do bankructwa małych polskich sklepów. Rzeczywiście małe sklepy znikają w zastraszającym tempie. Tylko czy rzeczywiście wolne niedziele za to odpowiadają? Obroty w handlu i zyski sieci handlowych nieustająco rosną. Branża handlowa od czasu pandemii podwoiła swoje marże. Wzrosty cen były często dużo wyższe niż wzrost inflacji. Upadek małych sklepów to efekt koncentracji kapitału i nieuczciwych praktyk innych sieci handlowych. Coraz więcej rynku przejmują dyskonty, które często nie stosują uczciwych praktyk wobec swoich dostawców. Wie o tym świetnie Biedronka, która jest regularnie karana gigantycznymi karami przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów za nieuczciwe działania wobec konsumentów i dostawców. Jednocześnie coraz bardziej rozwija się nieuregulowany system franczyz, który umożliwia korporacjom wyciskanie rynku jak cytrynę. Przoduje tutaj Żabka, która przerzuca całe ryzyko i niemal cały koszt prowadzenia swojego biznesu na ajentów. Franczyzobiorcy muszą podpisać weksel in blanco i na start zadłużają się na ogromne sumy, żeby rozpocząć działalność. To właśnie Żabki dzisiaj najczęściej są otwarte w niedziele. W teorii w sklepach mogą w niedziele pracować jedynie właściciele. W przypadku Żabki bardziej to jednak przypomina etat tylko bez przywilejów pracy na etacie ale ze wszystkimi obowiązkami prowadzenia własnego biznesu. Trudno w to uwierzyć, ale wciąż w Polsce nie ma ustawy o franczyzie.
Bezsensowna wyborcza strategia
Od opozycji oczekiwałbym raczej punktowania rządu, że pozwala na powstanie handlowych gigantów, którzy żerują na klientach i polskich dostawcach żywności. Obietnic w zakresie regulacji franczyzy i uczciwego opodatkowania międzynarodowych korporacji handlowych, które często praktycznie nie płacą w Polsce podatków. Jest to też kontrskuteczne w zakresie strategii wyborczej. Ile osób zdecyduje się na głosowanie na opozycję, bo obieca im, że będą mogli robić zakupy w niedzielę a ile osób wybierze PiS, bo obieca im, że będą mogli spędzić niedzielę z rodziną? To co jest egzystencjalnym problem dla blisko dwóch milionów pracownic i pracowników handlu jest tylko niuansem dla całej reszty. Opozycja znowu odrzuca ogromną rzeszę wyborców dla gospodarczo liberalnych fantazmatów.
