Od początku lutego trwają zdjęcia do nowego filmu Wojciecha Smarzowskiego pod roboczym tytułem "Wołyń" - epickiej opowieści o tragedii ludzi podczas wołyńskiej rzezi, którego premiera zapowiadana jest na początek 2016 r. Reżyser jest też twórcą scenariusza, który napisał na motywach opowiadań Stanisława Srokowskiego z tomu pt. "Nienawiść". Film będzie brutalny, ma uwierać i - jak mówi sam twórca - będzie jak inne jego filmy: hardcore'owy. Nic więc dziwnego, że te zapowiedzi już wywołały silne kontrowersje po ukraińskiej stronie - ludzie kultury obawiają się, że stosunki polsko-ukraińskie znów mogą ulec popsuciu.
Sam reżyser w wielu wypowiedziach na temat tworzonego przez siebie filmu nie ma jednak takich obaw. Scenariusz konsultował z Kresowiakami, myślał też o tym, aby do produkcji zaprosić ukraińskiego reżysera, by w filmie znalazła się również wersja ukraińska, ale nie znalazł wystarczająco dobrego. Jednak w wywiadach podkreślał, że zrobi ten film najuczciwiej, jak potrafi. - Chciałbym, żeby był mostem, a nie murem - mówił dla TVP Kultura.
CZYTAJ TAKŻE: Jakubik: O Wołyniu trzeba dyskutować, tak jak o Katyniu. Zamiatanie tematu pod dywan to błąd
Żadnych obaw nie ma też autor tomu "Nienawiść" Stanisław Srokowski, który uważa, że film może być dziełem, który Polaków i Ukraińców nie będzie dzielił, ale połączy, a nawet więcej: połączy cały świat w walce z ideologią faszystowską i będzie ostrzeżeniem przed imperialnymi pomysłami dla ludzkości - mówił w wywiadzie dla portalu wNas.pl
Zdjęcia do filmu mają pokazywać cztery pory roku: były już nagrywane w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą, a będą też w Puszczy Kampinoskiej i jej okolicach, Rawie Mazowieckiej, ale też na Lubelszczyźnie. Tam znajdzie się główna część filmowych dekoracji - na terenie Muzeum Wsi Lubelskiej. Nic więc dziwnego, że to z Lublina zgłosiły się do filmu setki statystów. Do gmachu Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, gdzie odbywał się casting, ciągnęły całe rodziny, aby zagrać mieszkańców kresowego miasteczka z czasów II wojny światowej.
CZYTAJ TAKŻE: Zbrodnia wołyńska: Ludobójstwo dzikie i okrutne. Bestialstwo UPA, 362 metody tortur [18+]
Tłem filmowych wydarzeń będzie bowiem mała wioska na Wołyniu zamieszkała zarówno przez Polaków, Ukraińców, jak i Żydów.
Główna bohaterka - młoda, siedemnastoletnia dziewczyna Zosia Głowacka (w tej roli debiutująca na ekranie Michalina Łabacz) - swoje serce oddaje ukraińskiemu chłopcu Petrowi Hapynie. To nie podoba się jej rodzicom, którzy już wybrali dla córki męża - ma nim być bogaty, dzieciaty wdowiec, wiejski gospodarz, Polak - Maciej Skiba (w tej roli Arkadiusz Jakubik znany z wcześniejszych filmów Wojciecha Smarzowskiego).
Filmowy dramat rozgrywający się na Wołyniu obejmuje okres sześciu lat, rozpoczyna się wiosną 1939 r. i trwa do lata 1945 r. Wybuch II wojny światowej, życie pod okupacją sowiecką we wsi, następnie atak Niemców na ZSRR, nagonka na Żydów, mordy żydowskich rodzin - a nad tym wszystkim ukraińskie ambicje, aby stworzyć niepodległe państwo. Zaczynają się napięcia między Polakami a Ukraińcami, zatargi, konflikty, tajemnicze zniknięcia mieszkańców. Ale Smarzowski - co podkreślał - oddziela Ukraińców od banderowców, nie będzie się też wahał pokazać niechlubnych działań Polaków i ich akcji odwetowych na Ukraińcach. We wsi słychać będzie o zdarzeniach we wschodniej części Wołynia: brutalnych i krwawych mordach na sąsiadach. Latem 1943 r. w wiosce głównej bohaterki dochodzi do apogeum - podobnie jak w okolicznych wsiach, tak i tutaj wpada oddział UPA, podpala wieś, morduje część mieszkańców. Zosię i jej dzieci ratują Ukraińcy. Dziewczyna nie zostaje jednak we wsi - jak wielu innych ucieka na zachód, tam, gdzie będzie bezpieczniej. Jej wędrówka jest kolejnym pasmem dramatycznych zdarzeń. Dziewczyna widzi rzeź i pogrom na terenach, przez które wędruje. Latem 1945 r., podobnie jak inni wypędzeni (Wojciech Smarzowski nie chce używać tu słowa "repatrianci"), pakują się do bydlęcych wagonów i jadą na zachód, na zawsze opuszczając Kresy.
Budżet filmu wynosi ponad 14 mln, ale Smarzowskiemu udało się uzyskać dofinansowanie z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Wnioskował o 6 mln zł, pisząc, że chce zrobić film odważny. Taki, który nazwie, nauczy, odda hołd, a przede wszystkim wzruszy, poruszy i trzepnie po sercu i po głowie. Będzie sponiewierał, ale też zmusi do refleksji.
CZYTAJ TAKŻE: Jakubik: O Wołyniu trzeba dyskutować, tak jak o Katyniu. Zamiatanie tematu pod dywan to błąd
Polski Instytut Sztuki Filmowej, przez członków specjalnej komisji oceniającej projekt (wśród nich znajdowali się tak wybitni twórcy, jak: Sylwester Chęciński, Sławomir Fabicki, Anna Kazejak, Grzegorz Łoszewski, Jerzy Skolimowski, Jerzy Stuhr), przyznał filmowi wsparcie w postaci 4 mln zł. I jest to największa kwota, jaką w 2014 r. przyznała komisja na produkcję filmu fabularnego (np. Agnieszka Holland na swój najnowszy film otrzymała 3,5 mln zł). Ponadto komisja oceniła projekt i scenariusz jako dobry.
Pieniądze na film Smarzowskiego przeznaczyły też urzędy marszałkowskie województw lubelskiego i podkarpackiego.
Producentami są studio Film it oraz Telewizja Polska. W obsadzie filmu prócz wspomnianej już Michaliny Łabacz i Arkadiusza Jakubika wystąpią: Kinga Preis, Iza Kuna, Adrian Zaremba, Jacek Braciak.
CZYTAJ TAKŻE: Zbrodnia wołyńska: Ludobójstwo dzikie i okrutne. Bestialstwo UPA, 362 metody tortur [18+]
Wojciech Smarzowski (urodzony w 1963 r.) dał się już poznać przez swoje filmy ("Wesele", "Dom zły", "Róża", "Drogówka", "Pod Mocnym Aniołem") jako reżyser, który obcuje ze złem i tworzy dzieła brutalne. Za swoje filmy był wielokrotnie nagradzany.
Jak podają historycy, na Wołyniu i w Galicji Wschodniej w latach 1943-1945 zginęło ok. 100 tys. Polaków zamordowanych przez oddziały Ukraińskiej Armii Powstańczej i miejscową ludność ukraińską. Zdaniem historyka prof. Grzegorza Motyki była to czystka etniczna, która spełnia jednocześnie definicję ludobójstwa. Celem było zniszczenie na Wołyniu mieszkających Polaków.