W czwartek minister zdrowia poinformował o nowej strategii walki z koronawirusem. Zmienia się m. in. sieć szpitali, zajmujących się zakazonymi. Dotąd były tzw. „szpitale jednoimienne” - na Dolnym Śląsku trzy, potem dwa. Wśród nich wrocławski szpital zakaźny przy Koszarowej. Teraz mają być trzy poziomy szpitali. W każdym szpitalu powiatowym będą izolatki dla zakażonych, drugi poziom to szpitale i oddziały zakaźne (w tym ten z Koszarowej), a trzeci - placówki wielospecjalistyczne. Będą w nich m.in. oddziały: internistyczny i chorób zakaźnych, chirurgii ogólnej, położnictwa i neonatologii, kardiologiczny, intensywnej terapii i ortopedyczny. Dla takich pacjentów, którzy – oprócz koronawirusa – mają inne schorzenia.
Jedną z takich wielospecjalistychnczych placówek ma zostać wrocławski szpital wojskowy. Jak to będzie wyglądało? Jeszcze nie wiadomo. Szpital zaczął przygotowywać się i planować organizację pracy. Tak by dla wszystkich było bezpiecznie. - Na Koszarowej są tylko cztery miejsca dla pacjentów wymagających oddechu zastępczego i to wyłącznie dla chorych na COVID. Trzeba więc gdzieś mieć miejsca jeśli będziemy mieli więcej niewydolnych oddechowo pacjentów – komentuje decyzje ministerstwa prof. Krzysztof Simon, wrocławski zakaźnik i ordynator jednego z oddziałów w szpitalu przy Koszarowej.
Przeczytaj też
Jest jednak jeszcze jeden problem. W szpitalu przy Weigla nie ma oddziału położniczego. Do tej pory rolę położniczego szpitala dla pacjentek zakażonych koronawirusem pełnił szpital przy Kamieńskiego. Ale teraz wojewoda wyznaczył do tego klinikę przy Chałubińskiego.
Tyle, że lekarzom ta decyzja się nie podoba. Dyrekcja Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego także nie zgadza się nią. Rzeczniczka szpitala Monika Kowalska zapowiada odwołanie od niej. Dyrekcja zamierza przekonywać wojewodę, że szpital z Kamieńskiego dobrze wywiązywał się ze swojej funkcji. A klinika jest potrzebna pacjentkom, które nie są zakażone.
