Oczekiwanie na ukraińską ofensywę w ostatnich tygodniach coraz bardziej działało na nerwy Moskwie. Nieznany termin, nieznane miejsce, nieznana skala uderzenia. No i ten jakiś element dodatkowego zaskoczenia, o którym od dawna zachodni analitycy mówili, że musi być, jeśli Kijów marzy o przełamaniu frontu i odbiciu dużych obszarów, a nie paru czy parunastu miasteczek i wsi.
Elementem takiej gry informacyjnej ze strony ukraińskiej stały się rajdy rosyjskich antyputinowskich ochotników z Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego i Legionu „Wolność Rosji”. Sprawiły one, że de facto wydłużyła się linia frontu. Wcześniej nie było bowiem lądowych działań strony ukraińskiej na terytorium rosyjskim graniczącym z Ukrainą. Wejście wspomnianych oddziałów do Rosji sprawiło, że Moskwa musiała podjąć decyzję: czy przerzucić jakieś oddziały z frontu na Ukrainie w celu zabezpieczenia własnego terytorium, czy jednak zignorować ataki o lokalnym charakterze? W pierwszej opcji oznacza to osłabienie linii frontu tam, gdzie oczekiwana była ofensywa ukraińska. W drugiej, straty wizerunkowe w Rosji.
Rosjanie kontra Rosja
Po pierwszym ataku złożonych z rosyjskich oddziałów na przygraniczne obwody z zaskoczenia 22 maja nastąpiła – na mniejszą skalę - operacja 1 czerwca. Rosyjskie dowództwo musiało użyć artylerii i lotnictwa. Ale także w ostatnich dniach żołnierze z dwóch formacji rosyjskich ochotników operowali na pograniczu, zajmując bezkarnie mniejsze miejscowości.
Trzy rosyjskie obwody frontowe - briański, kurski i biełgorodzki - są coraz bardziej narażone na ukraińskie ataki i uderzenia, z których niektóre są dość poważne. To cios propagandowy dla Kremla. Oto okazuje się, że wojna nie toczy się już tylko na terytorium ukraińskim czy anektowanym Krymie. Rosyjskie dowództwo musi teraz przeznaczyć większe środki na przeciwdziałanie atakom wroga w rejonach, które do niedawna uważano za zupełnie bezpieczne. Co ważne, ataki ze strony ukraińskiej na tereny Rosji właściwej nie wywołały jakiejś mobilizacji w społeczeństwie rosyjskim w celach obrony. Pogłębiły apatię i rezygnację, tępą akceptację działania własnych władz, przy czym rosną obawy o losy wojny.
Zresztą zaskakujące uderzenia w głąb Rosji, zarówno te z użyciem dronów (w dużej części wysyłanych nie z Ukrainy, ale w granicach samej Rosji – co pokazuje wywiadowczo-dywersyjne możliwości Kijowa), jak i lądowe (Kijów używa w tym drugim wypadku dwóch rosyjskich formacji ochotniczych, dzięki czemu może umywać ręce, gdy Moskwa zarzuca Ukrainie agresję na rosyjskie terytorium) zmuszają Moskwę do konkretnych działań defensywnych. Choćby wymusiły przesunięcie bombowców strategicznych Tu-95MS i Tu-160 z bazy lotniczej Engels w obwodzie saratowskim, która wielokrotnie była atakowana przez drony, do bazy w obwodzie murmańskim. Z kolei ataki na rafinerie na południu Rosji zakłócają dostawy paliwa dla rosyjskich oddziałów walczących na Ukrainie. Z kolei niektóre ataki artyleryjskie w obszarze przyfrontowym są tak precyzyjne, że wskazują na wykorzystywanie już przez Kijów brytyjskich pocisków manewrujących Storm Shadow.
Ukraińska ofensywa
Kijów ogłosił w poniedziałek oficjalnie, że ukraińskie siły zbrojne rozpoczęły ofensywę na kilku kierunkach. Jednak skala tych działań wskazuje raczej na przygotowania do prawdziwego silnego uderzenia – wciąż nie wiadomo gdzie. Ukraińskie oddziały badają teren w kilku miejscach, szukając słabych punktów. Według ukraińskiego Ministerstwa Obrony, epicentrum działań wojennych znajduje się w pobliżu Bachmutu. Tam ukraińscy żołnierze mają zajmować okoliczne wzniesienia. Rosjanie są w defensywie i próbują utrzymać pozycje. Potwierdza to przywódca tzw. Donieckiej Republiki Ludowej Denis Puszylin. Opisał on sytuację w pobliżu Bachmutu jako bardzo trudną, ale kontrolowaną. Jewgienij Prigożyn, szef Grupy Wagnera, twierdzi, że część osady Bierchowka w pobliżu Bachmutu została już utracona. Rosyjskie Ministerstwo Obrony nie komentuje sytuacji.
Były czołowy komendant rebelii w Donbasie, dziś wysoki oficer Rosgwardii w Doniecku, Aleksandr Chodakowski poinformował o pojawieniu się czołgów Leopard w pobliżu Wuhłedaru. Ale trzon sił Kijów wciąż trzyma w gotowości. To dziewięć brygad wyposażonych i wyszkolonych przez Zachód. Ataki na rosyjskie obwody, podobnie jak prowadzone od poniedziałku w kilku miejscach frontu w Donbasie działania ofensywne Ukrainy mają rozpraszać uwagę Rosjan, zmuszać do nerwowych ruchów, jeśli chodzi o dyslokację oddziałów. Ukraińskie siły zbrojne będą nadal próbowały przełamać rosyjską obronę w różnych obszarach i przejdą do ofensywy tam, gdzie ta obrona okaże się najsłabsza. Rosyjskie kanały Telegramu również o tym informują, nazywając obecne działania ukraińskich sił zbrojnych odwracaniem uwagi i rozciąganiem rosyjskich wojsk wzdłuż linii frontu.
Zniszczona tama
W nocy z poniedziałku na wtorek Rosjanie wysadzili zaporę w Nowej Kachowce, która tworzy rozciągający się na 240 km Zbiornik Kachowski. Zlokalizowana na zaporze hydroelektrownia została całkowicie zniszczona. Poziom wody w zalewie szybko opada, trwa ewakuacja zagrożonych zalaniem terenów położonych poniżej tamy.
Rosjanie zdecydowali się na taki krok – który zresztą uderza również w nich (ograniczenie dostaw wody pitnej na Krym, utrata linii obronnych nad samym Dnieprem) – panicznie reagując na rozpoczęcie ofensywy ukraińskiej. Zalanie rejonów dolnego biegu największej rzeki Ukrainy ma utrudnić, jeśli wręcz nie zablokować stronie ukraińskiej opcję ataku przez Dniepr na lewobrzeżną część obwodu chersońskiego, a dalej na Krym.
Nie wiadomo, w jakim stopniu jedynie grą informacyjną jest reakcja ukraińskiej armii, która zapewnia, że "Ukraina dysponuje wszystkimi możliwymi jednostkami pływającymi i przeprawami pontonowymi służącymi do forsowania przeszkód wodnych". Pojawia się natomiast inny problem. Zbiornik Kachowski jest głównym źródłem wody chłodzącej reaktory w Zaporoskiej Elektrowni Atomowej. Zniszczenie tamy oznacza spadek poziomu wody w zbiorniku. Z ustaleń ekspertów wynika, że przy obecnym tempie obniżania poziomu wody, elektrownia będzie mogła korzystać ze Zbiornika Kachowskiego jeszcze przez 3-4 dni. Co potem? Na szczęście są rezerwowe źródła wody. Ale i one wystarczą na góra kilka miesięcy.

lena