W Łodzi działa szkoła bez uczniów. Liceum widmo straszy władze miasta (bo nie za bardzo wiadomo, co z nim zrobić), a także dyrektorów innych ogólniaków (bo w dobie niżu demograficznego przemiana w szkołę zombie może nastąpić w kilka lat).
Rok szkolny 2012/2013: w planie lekcji XXXV LO ujętych jest osiem klas, w tym dwa oddziały pierwszaków. Maj 2015: pierwszaki są już maturzystami, jednak organizacja egzaminu dojrzałości nie koliduje z zajęciami młodszych uczniów. Bo tych po prostu już nie ma.
Czerwiec 2015: szkoła jest pusta. Prawie. Po wejściu portier grzecznie poleca, aby gość wpisał się do specjalnego zeszytu. Poprzednie odwiedziny ogólniak miał 28 maja. W liceum zastajemy jeszcze nauczycielkę, sekretarkę, na którejś z trzech kondygnacji krząta się woźna.
W liceum w tym roku szkolnym nie ma dyrektora. Jak się dowiedzieliśmy w ogólniaku, przebywa na rocznym urlopie dla podratowania zdrowia, który przysługuje nauczycielom z długim stażem pracy. Osoba zastępująca szefa nie czuje się upoważniona do udzielania oficjalnych informacji. Ale mamy pozwolenie na zwiedzanie pustych sal: w jednej stoją komputery - "maki" zakupione z funduszy unijnych. Król Stefan Batory, patron XXXV LO, patrzy z obrazu, zawieszonego na ścianie w korytarzu.
W maju pracownicy oświaty zawsze dowiadują się, kto otrzyma godziny lekcyjne na następny rok szkolny, a komu samorząd podziękuje. Na liście rady pedagogicznej XXXV LO obecnie znajduje się 11 pracowników. Większości z nich magistrat po prostu nie przedłuży po wakacjach umów na czas określony. Ci nauczyciele nie przychodzą już do szkoły - do końca maja przepracowali trochę więcej godzin, niż wymagały tego ich umowy, więc przez czerwiec nadmiar się wyrówna. Zwolnienia otrzymali już bibliotekarka i pedagog szkolny, za to nie wiadomo, co z nauczycielką zatrudnioną na pełen etat oraz z kilkoma osobami z kadry, przebywającymi na długo-trwałych zwolnieniach lekarskich.
Szkoła widmo w kwietniu, w głównym etapie rekrutacji, zyskała zero chętnych do klas pierwszych. Ośmiu kandydatów wyznaczyło ją jako placówkę rezerwową - na wypadek niezdobycia miejsca w szkole pierwszej preferencji. To za mało na utworzenie nawet jednego oddziału.
Ale jak przypomniała Dorota Gryta, wicedyrektor wydziału edukacji magistratu, nabór do szkół ponadgimnazjalnych wciąż trwa. - Jeśli szkoła zgromadzi chętnych na utworzenie klasy, placówka dostanie szansę - mówi Gryta.
A jeśli nie? Prawdopodobnie radni do lutego (to termin wynikający z prawa) podejmą uchwałę o wygaszeniu szkoły z powodu braku uczniów.