Była 83. minuta meczu 14. kolejki meksykańskiej ekstraklasy, Atletico San Luis przegrywało u siebie 0:2 z Queretaro FC, gdy na płytę boiska zaczęli wbiegać przerażeni kibice, w tym rodzice z dziećmi. Uciekali przed zadymą wywołaną przez pseudokibiców obu drużyn, którzy urządzili sobie na trybunach regularną bitwę. I to nie tylko na pięści, bo w ruch poszły krzesełka, kije, kamienie i kosze na śmieci. Sędzia był zmuszony przerwać mecz, interweniować musiała policja.
Wyglądało to tak:
i tak:
Policji udało się specyfikować zwaśnione strony, ale mecz nie został dokończony, ponieważ "na stadionie nie udało się przywrócić odpowiednich gwarancji bezpieczeństwa" - tyle można było przeczytać w komunikacie, wydanym przez władze meksykańskiej Ligi MX, która jeszcze przed rozpoczęciem spotkania uznała je za jedno z tych o podwyższonym ryzyku. Jak widać nie bez powodu.
Trener Man City o rasizmie w futbolu: Wszystko, co możemy zrobić, by to wytępić, jest mile widziane. Wspólnymi siłami możemy to zrobić
