Być może tragedii na Sri Lance, terrorystycznych zamachów udałoby się uniknąć, gdyby odpowiednio zadziałały miejscowe służby. A tak w bombowych zamachach zginęło 290 osób, ponad pół tysiąca zostało rannych, stan wielu ocenia się jako krytyczny.
Jak podała francuska agencja AFP, szefostwo policji Sri Lanki przekazało już kilka dni wcześniej podwładnym ostrzeżenie o planowanych samobójczych atakach członków mało znanej lokalnej grupy dżihadystów National Thowheed Jamath. Ludzie NTJ mieli uderzyć na „duże kościoły”.
Premier Sri Lanki Ranil Wickremesinghe przyznał, że służby bezpieczeństwa były „świadome informacji” o możliwych atakach, ale konkretne działania nie zostały niestety podjęte. Wiadomo za to, że aresztowano 24 osoby podejrzane o udział w krwawych zamachach.
Z kolei prezydent tego kraju Maithripala Sirisena poprosił o pomoc zagraniczną, by można było jak najszybciej rozpracować tych, którzy zaplanowali masakrę, jak też i jej bezpośrednich wykonawców. W pierwszym rzędzie chodzi o służby amerykańskie.
Tymczasem w poniedziałek o mało nie doszło do kolejnego zamachu, kiedy policjanci zatrzymali ciężarówkę z ładunkami wybuchowymi. Próba ich rozbrojenia nie powiodła się, doszło do eksplozji, na szczęście nikt nie doznał obrażeń.
Uniknięto też kolejnemu zagrożeniu, jakimi było kilkadziesiąt detonatorów przygotowanych do umieszczenia ich w bombowych ładunkach. Wpadły one w ręce lankijskich służb. Podobnie jak udało się unieszkodliwić potężną bombę umieszczoną na trasie dojazdowej do międzynarodowego lotniska w Kolombo.
O takich zagrożeniach kilka godzin wcześniej ostrzegał amerykański Departament Stanu. Sri Lanka pogrążona jest w żałobie. Wielkanocna masakra pochłonęła niemal 300 osób, z czego ponad 30 to zagraniczni turyści. Nikt nie ma wątpliwości, że było to precyzyjne uderzenie wymierzone w chrześcijan i lankijską branżę turystyczną. Zdaniem miejscowych władz do ataku doszło przy wsparciu międzynarodowej sieci terrorystycznej, a minister zdrowia Sri Lanki Rajitha Senaratne obwinia o zamachy wspomnianą grupę dżihadystów, National Thowheed Jamath. Do tej pory wiązano ją z niszczeniem buddyjskich posągów w tym kraju.
Tuż po pierwszych zamachach zablokowano konta na portalach społecznościowych, by uniemożliwić zamachowcom na kontakt między sobą i by nie epatowano zdjęciami i opisami masakrę.
Zdjęcia jednak wysłano w świat i pokazały one np. pełną krwi i ofiar świątynię St Sebastian w Negombo. Wśród ofiar są zagraniczni turyści, Amerykanie, Brytyjczycy, Portugalczycy, Hindusi, prawdopodobnie nie ucierpieli Polacy. Na Sri Lankę przyjeżdża coraz więcej rodaków. Chodzi o kilkanaście tysięcy ludzi rocznie.
Wśród ofiar była tez trójka z czwórki dzieci duńskiego miliardera Andersa Holcha Povlsena. Nie podano imion ofiar. Kilka dni temu Alma, córka biznesmena [nie wiadomo, czy żyje], umieściła na
Intagramie zdjęcie zrobione nad basenem na Sri Lance i podpis: “trzy małe misie”( trzy osoby siedzące tyłem).
Zamachowcy uderzyli w luksusowe hotele i pełne modlących się ludzi kościoły katolickie. W zamachach uczestniczyło siedmiu terrorystów samobójców. Szokujące obrazy pokazywały kawałki ludzkich ciał przylepione do zakrwawionych murów kościelnych. Ataki miały miejsce nie tylko w stolicy kraju Kolombo, ale i w Migawumie, niedaleko stolicy kraju.