W reportażu Janczyk wspomina swoją karierę. Mówi o grze w reprezentacji, w Lidze Mistrzów. Przypomina, że był porównywany z Robertem Lewandowskim. Najwięcej mówi jednak o tym, dlaczego dzisiaj nie gra tak jak on w topowym klubie. Te powody to "woda sodowa", która uderzyła mu do głowy i alkoholizm, z którym boryka się od wielu lat.
- Nie poradziłem sobie z presją zarabiania pieniędzy. W tamtych czasach co miesiąc mogłem kupić mieszkanie w Warszawie. Nie martwiłbym się o swoją przyszłość. Wtedy jednak interesowało mnie co innego: zabawa, koledzy, wyloty do Londynu. Alkohol stawał się częścią mojego życia - podkreśla Janczyk i dodaje, że dwa razy nie dokończył odwyku. - Jednej nocy lekarze ratowali mnie dwukrotnie. Coś zaczęło we mnie pękać. Przyznałem się wtedy, że jestem alkoholikiem. Ten moment wstrząsnął moją psychiką. To nie był jednak ten etap, że przestałem pić.
- Nie potrafiłem powiedzieć sobie wcześniej: stop! To jest niewarte wszystkiego, po cholerę było pić tę wódkę... Ile razy do mnie przychodzili rodzice, znajomi i mówili: Dawid, przestań. Nie ma sensu, chcesz się zapić na śmierć? Mało brakło i bym się zapił. Bóg jednak cały czas mi daje szanse - zaznacza 33-letni Janczyk.
Dawid Janczyk od niedawna gra dla LZS Piotrówka i trenuje w nim juniorów. Pracuje też w firmie transportowej Ireneusza Strychacza, który jest zarazem prezesem klubu.
- Moim piłkarskim marzeniem jest zakończenie kariery w ekstraklasie. Znam swoje możliwości. Myślę, że nic nie stoi na przeszkodzie - zaznacza Janczyk. - Legia jest w moim sercu, zawsze będzie. Czuję smutek, że to się tak potoczyło... Chciałbym jeszcze zagrać przy Łazienkowskiej - dodaje nie ukrywając wzruszenia. - Za każdym razem gdy upadałem to potrafiłem się podnieść. To daje mi motywację.
Nie tylko Janczyk. Piłkarze, którzy utopili karierę w alkoholu